czwartek, 3 lipca 2014

Jesienny wieczór w cmentarnej kaplicy - część II


A mnie znowu nie było tu tygodniami. Wiem, że pewnie po raz kolejny Was zawiodłam, ale  
naprawdę mam ostatnio istnie wisielczy humor. Po prostu czuje, że moje życie jest do dupy. I to tak bardzo, jak nigdy przedtem. No, ale nie będę Wam się żalić. Może niedługo mi przejdzie. W końcu są wakacje! ( A mi w głowie wciąż fizyka ;D) Poniżej następna część "Jesiennego..." Mam nadzieję, że choć odrobinkę Wam się spodoba ;) I przepraszam, że tak krótko, ale nie chcę zatruwać swoim nastrojem całego opowiadania. Na pocieszenie dodam, że część III już jutro!
Miłej lektury! ( O ile ktokolwiek jeszcze tu zagląda)
    


     Usagi bardzo nie chciała wstawać tego dnia z łóżka. Nie dość, że wczoraj wróciła późno, bo oczywiście spóźniła się na autobus, to jeszcze miała bardzo dziwny sen.  Śnił się jej ten facet, jak mu tam Di... Di... po prostu on. Widziała siebie i tego Di jak rozmawiali ze sobą w jakimś dziwnym budynku, może pałacu? Tym, co ją zaskoczyło, był jej dziwny strój. Miała na sobie długą, białą sukinie, która wyraźnie podkreślała jej talie i sięgała do samej ziemi. Jej włosy ciągnęły się prawie do kostek, a na czubku głowy miała z nich zrobione dwa koczki. On z kolei ubrany był na biało, tak że jego strój niemal zlewał się z włosami .
     Sen był o tyle dziwny, że widziała to wszystko z boku, nie była w swoim ciele, o ile to w ogóle była ona. Mogła tylko patrzeć, jak ze sobą rozmawiają. Kiedy podeszła bliżej, żeby cokolwiek usłyszeć, białowłosy odwrócił się w jej kierunku, a na czole zobczyła ten sam znak , co w kaplicy - czarny półksiężyc. I wtedy się obudziła.
     Od razu zaczęła analizować poprzedni wieczór. Faktycznie zachowała się jak dziecko. Nie rozumiała tylko dlaczego się tak tym przejmuje. Przecież najprawdopodobniej nigdy więcej nie zobaczy tego faceta. Denerwowało ją, że w końcu niczego się nie dowiedziła o tamtym miejscu. A przecież tylko o to jej chodziło. Poza tym w głowie wciąż widziała tamten dziwny znak. No i oczy tego gbura - przyznała z niechęcią. Jeszcze nigdy nie wiedziała tak pięknej barwy. Wyglądały, jak ametyst - rozpływała się.
     Ale jak on ją wczoraj zirytował! Powinna mu był zrobić coś gorszego. Z drugiej strony nie rozumiała, jak szybko przestała się go bać. Tym bardziej, że ani on, ani ten drugi facet nie wyglądali normalnie, nawet jak na japońskie klimaty.
     Dlaczego nie potrafiła zlekceważyć wczorajszego spotkania? Nie chciała przecież bawić się w jakiegoś detektywa. Musiała się czymś zająć.
    Po zjedzeniu szybkiego śnadania wyszła do pobliskiej kawiarenki na jakąś słodką przekąskę. Bez odpowiedniej ilości cukru w organiźmie nie mogła racjonalnie myśleć.
    Dopiero pijąc pyszne karmelowe latte i zajadając się wielką eklerką spróbowała poukładać fakty, ale nie miała czego układać, przecież nic o nich nie wiedziała. Jak więc miała zapomnieć o tamtym wieczorze? Pierwszy raz czuła się tak skołowana.
     Zaczynała już nawet myśleć, że całe to spotkanie było wymysłem jej wyobraźni, kiedy ktoś wyrwał jej z dłoni trzymaną kawę.

- Okropna! Jak możesz pić coś tak słodkiego?!  - zobaczyła zdegustowaną minę białowłosego. Przez chwilę nie mogła się otrząsnąć. Była już nawet skłonna uwierzyć, że wczoraj nic się nie wydarzyło, a teraz ten facet przed nią stał. Musiała przyznać, że w dzień wygląda jeszcze lepiej niż w nocy. Był taki przystojny, kiedy patrzył się na nią swoimi hipnotyzującymi tęczówkami i...zaraz, przecież była na niego wściekła! Ten kretyn jeszcze wczoraj ją obrażał!

- Co tu robisz? - wysyczała oburzona akcentując każde słowo.

- Nie cieszysz się? - udał zaskoczonego.

- Jakoś nie bardzo - posłała mu mordercze spojrzenie, gdy dostawił do jej stolika krzesło i usiadł na nim - Oddawaj moją kawę - wyciągnęła po nią dłoń, jednak mężczyzna zręcznie zabrał swoja rękę, nim dosięgła jej Usagi -  Poza tym nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, dopóki mnie nie przeprosisz.

- Słucham? Chyba sobie żartujesz. To raczej ty powinnaś mnie przepraszać, dzikusko.

- Jak śmiesz mnie tak nazywać?! - wykrzyknęła ściągając na nich spojrzenia wszystkich siedzących w lokalu - Jesteś chamski i niewychowny, a za wczorajszy wieczór należało ci się coś gorszego - chyba udało jej się wyprowadzić go z równowagi, ale dzięki temu mogła wyszarpnąć swoją kawę -  Ciesz się, że potraktowałam cię ulgowo - postanowiła zagrać na jego ego.

- Czyżby? - kpiący uśmiech i skrzyżowane ręce nie wróżyły nic dobrego - A coś jeszcze potrafisz, Pchełko? - jej oczy zapłonęły gniewem.

- Wiesz co, masz rację, tak kawa jest dość mdła, ale... - sciszyła głos, a on instnktownie się przysunął

-  Może chociaż osłodzi twój wstrętny charakter! - powiedziała, po czym wylała zawartość kubka na jego głowę - Przy okazji radzę ci się przefarbować - do twarzy ci w tym kolorze - posłała mu triumfujący uśmiech i zanosząc się śmiechem opuściła kawiarenkę.

                                                                  ***

- Boże, bracie, co ci się stało? - spytał białowłosego go Safir ten wrócił do domu,

- To ta nienormalna kretynka - warknął - Nie chciałem się na niej odegrać, ale zapłaci mi za swoje
zachowanie. Jeszcze nie wiem, z kim zadarła - obaj usłyszeli z hukem zamykane drzwi.

- Jestem... A tobie co się stało? - czerwonowałosy krytycznie spojrzał na Diamanda.

- To przez tą cholerną blondynkę!

- Czekaj, tę z cmentarza? Ona cię tak urządziła? Już ją lubię - zaśmiał się.

- Zamknij się, powiniennem się z nią policzyć juz wtedy.

- Daj spokój, przecież jeszcze wczoraj była taka mała i bezbronna - ironizował.

- Ta diablica na za dużo sobie pozwoliła. Nie pozwolę nikomu sobą pomiatać.

- Zaraz - Safir gwałtownie wplótł swoją dłoń we włosy - Chcecie powiedzieć, że ktoś wie o sali pod
kaplicą? Trzeba było ją od razu zlikwidować! Albo wymazać jej to z pamięci.

-  Dobrze wiesz, że nie odzyskaliśmy jeszcze w pełni swoich mocy. Ale już niedługo naprawię swój błąd. Ta diablica dostanie to, na co zasłużyła - powiedział białowłosy i skierował się w stronę łazienki, zostawiając w salonie dwóch skołowanych mężczyzn.

- Myślisz, że on naprawdę to zrobi?

- Nie ma wyjścia, ona nie może nic o nas wiedzieć - mruknął Safir.

- I nic nie wiem. Słuchaj, nie możemy jej nic zrobić, bo będę z tego kłopoty, pomyśl.

- A od kiedy niby ty myślisz?

- Uspokój się, teraz nie mamy czasu na pojedyncze potyczki. Odnajdziemy ten cholerny kryształ i wrócimy na Nemesis. W końcu tylko po to tu jesteśmy. Gdy tylko go znajdziemy, to od razu się stąd wyniesiemy. Poza tym ta smarkula nic o nas nie wie.

- I lepiej niech tak zostanie. Mam wobec niej złe przeczucia.

- Przecież nawet jej nie widziałeś.

- Ale słyszę, co o niej mówicie, nie sądzisz, że nie powinna tak zareagować? Po czymś takim
powinna się go bać, a nie urządzać mu prysznic. Rubeusie, mówię ci, że to nie jest normalne. A ona może okazać sie poważną przeszkodą.

- Mimo wszystko uważam, że nie musimy teraz nic z nią robić. Czas pokaże, czy dobrze zdecydowaliśmy.

                                                                   ***
     Wracając do domu Usagi czuła się, jakby wyrosły jej skrzydła. Musiała przyznać, że pojawienie się białowłosego wcale nie zepsuło jej dnia, wręcz przeciwnie - zapewniło jej dobry humor.
     Odkąd pamiętała nie lubiła zbyt pewnych siebie mężczyzn. A ten niewątpliwie taki był. W dodatku jego arogancja działała na nią, jak płachta na byka. Dlatego nie mogła się dziś powstrzymać przed daniem mu nauczki.
     Po drodze dostała wiadomość od swojej matki, w której ta łaskawie poinformowała ją, że pojechali na kilka dni do jej chorej ciotki, której zresztą nienawidziła, tak jak całej swojej rodziny. Nawet ucieszyła ją ta wiadomość, bo nie miała juz siły znosić atmosfery panującej w domu. Tak naprawdę nie marzyła o niczym innym, jak o wyrwaniu się stamtąd, przeprowadzeniu gdzieś w inne miejsce, jakiekolwiek, byleby z daleka od nich.
     Wiedząc, że zostanie przez jakiś czas sama, wstąpiła do sklepu, by kupić kilka produktów i wrócić do domu. Jednak widząc metrowe kolejki, wiedziała, że nie znajdzie się w nim tak szybko, jakby chciała.
     Klucz w drzwi dane jej było włożyć dopiero późnym popołudniem. Wchodząc do środka zapaliła światło i kopnęła drzwi z nadzieją, że te się zamkną. Jednak nic bardziej mylnego. Jęknęła głołośno dając upust swojemu niezadowoleniu i odłożyła na blat wszystkie zakupione rzeczy. Później zajęła się ich rozpakowywaniem i sortowaniem. Mimo wszystko czuła się dziś naprawdę zmęczona. Może to te kolejki tak ją wykończyły?
     Najszybciej, jak tylko mogła wskoczyła pod prysznic i założyła swoją piżamkę. Będąc już na schodach kierujących do jej sypialni przypomniała sobie o niezamkniętych drzwiach. Zbiegła na dół i oszołomiona zatrzymała się w hallu. Drzwi były zmknięte, a przecież dokładnie pamiętała, że ich nie zamknęła. Skoro nie ona...to kto?

-Usagi tylko nie panikuj - uspokajała się. - Może to tylko wiatr?
Pewnie idiotko, wiatr zamknął ci drzwi otwierane do środka - zaraz do głosu doszedł jej rozsądek.
    
    Zaczęła się zastanawiać, czy to możliwe, żeby ktoś był w jej mieszkaniu. Skierowała się w stronę kuchni i wyjęła z szafki największą patelnię, jaką tylko miała. Powoli i z bijącym sercem obeszła znajdujące się na dole pomieszczenia. Ku swojej wielkiej uldze nikogo tam nie było. Bezszelestnie zaczęłą się wspinać po schodach. Następnie obejrzała wszystkie sypialnie i łazienkę. I nie znalazła tam żadnej żywej duszy. Został jej tylko własny pokój. Głęboko westchnęła i szybko otworzyła drzwi na oścież. Błyskawicznie odszukała włącznika i pstryknęła go. Zlustrowała całe pomieszczenie, a nie widząc w nim nikogo odłożyła z ulgą patelnię na komodę. Oparła się o ścianę i dziękowała Bogu, że jest tu sama. Choć starała się być opanowana, to teraz dopiero odczuła, jak drżą jej ręce.
     Gdy tylko zobaczyła te zamknięte drzwi, to od razu pomyślała o tamtym facecie. I chociaż udawała przy nim taką odważną, to gdyby teraz tu był, to nie wiedziałaby jak zareagować. Była w nim jakaś cząstka, której panicznie się bała, ale która jednocześnie ją fascynowała. Nie wiedziała, czy to za sprawa jego urody, czy zachowania. I nie chciała się wcale o tym przekonać. Całe szczęście nie musiała. Poczłapała do swojego łóżka i zgasiła światło. Musiała jak najszybciej zasnąć i odsunąć od siebie wszelki złe, głupie i męczące myśli. Nie dane jej było jednak spełnić to postanowienie, bo poczuła jak czyjaś silna dłoń zaciska się na jej karku i przypiera ją twarzą do ściany, a gorący oddech owiewa jej ucho.

- Myslałaś, że możesz ze mną tak pogrywać?- usłyszała męski głos, który już umiała rozpoznać.

8 komentarzy:

  1. no nareszcie jest huraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :)))) jaka ja jestem uradowana i nie wiem jak inni ale ja wciąż tu zaglądam czekając na kolejne rozdziały twej twórczości więc jedną czytelniczkę masz tu na 100 % ha ha ha rozdział niesamowity uśmiałam się jak kawa Usy wylądowała na głowie Di ha ha ha akcja po prostu mega super :) czekam niecierpliwie na ciąg dalszy zwłaszcza że zakończenie tego rozdziału zostało przerwane w takim momencie ech :) czekam więc i pozdrawiam fanka 12 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że mogę na Ciebie liczyć ;)

      W tym opowiadaniu Usagi jest dość temperamentna, i chyba doroślejsza niż mogłaby się wydawać. Na razie pojawiają te lżejsze, zabawniejsze momenty, ale myślę, że kolejne części mogą okazać się...nie takie jak sądzicie ;)

      No, ale same zobaczycie, bo następna część już dzisiaj!

      Usuń
    2. no ba jeśli chodzi o Di na na mnie zawsze możesz liczyć tak szybko się mnie nie pozbędziesz :) a Usa w takim wydaniu jest super :) fanka 12

      Usuń
  2. No kochana tyle miesięcy...Nie pochwalam, ale rozumiem. Myślę, że winny zostaną ci odpuszczone, jeżeli faktycznie dodasz kolejną część dziś. Choć jak zostawisz nas znowu później na tyle czasu to nwm...

    No dobra przechodzimy do tematu...:)

    Rozwaliłaś mnie :D - Bez odpowiedniej ilości cukru w organizmie nie mogła racjonalnie myśleć.- No po prostu tekst idealny do zeszytu złotych myśli (w dobrym znaczeniu) XD
    Och jak waleczna ta nasza Usagi-, chociaż gdyby mi ktoś zabrał kawę- zabiłabym!
    A jak pamiętliwa... Nawet fiołkowe oczy nie dały rady :( ;)
    OMG! Wylała kawę... (Moje życie legło w gruzach) choć na D. nie szkoda ;)
    Ale Diamand, jako kawowołowsy - mhy...Ciekawe, choć trudne do wyobrażenia
    Usagi diablica?- Mam nadziej, że się o tym przekonamy
    Ciekawe, co wybierze Usagi, a może D. nie planuje z tym kamieniem nic złego... Mam problem, bo wiem, że będzie, coś na rzeczy, ale nwm jeszcze, co...
    O co chodzi z jej rodzicami - nastoletni bunt a może to nie są jej prawdziwi rodzice?
    Naprawdę zapomniała o drzwiach?!- To tylko chyba u Usagi tak skrajna nieodpowiedzialność:/
    Jak gdzie on był do cholery?...A nie czekaj... a szafa, szafy nie sprawdziła...O nie…
    Ale Diamand nie zrobi jej nic złego, prawda???

    Podsumowując...

    Ciekawa trzymająca w napięciu historia... Ta część pozostawia jak dla mnie wiele znaków zapytania... Pewnie wyjaśnią się później... Czekam niecierpliwie, co zrobi D. Usagi...

    Pozdrawiam,całuje i ściskam...
    Gigi


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że pojawiam się i znikam, ale ostatnio naprawdę za grosz nie mogę znaleźć motywacji. A część III na pewno pojawi się dzisiaj ;)

      Dziękuję, za wpisanie mnie do Księgi Złotych Myśli ;) Miło mi, tym bardziej, że zawsze zastanawiam się, jak zareagujecie na to, co napisałam ;D

      Kawa to świętość, ale ta została poświęcona w szczytnym celu, więc może wybaczysz?

      Wątek z rodzicami był poruszony w poprzedniej części, więc jeśli nie pamiętasz, to odsyłam Cię tam :P

      Masz rację, coś będzie na rzeczy, ale co - nie zdradzę!

      A o zachowaniu Diamanda w kolejnych częściach nie mogę nic wspomnieć. No, może tyle tylko, że boję się, czy nie zabijecie mnie za tę historię ;)

      Pozdrawiam wakacyjnie!

      Usuń
  3. Czekaj... To w końcu Usagi mieszka z rodzicami czy w domu/mieszkaniu babci? Tutaj pokazujesz że jest to całkiem normalny dom/mieszkanie raczej duże...No więć nie pasuje mi tu akcja z ojcem ktory nadużywa alkoholu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że oni mieszkają teraz w jej mieszkaniu. Rodzina potrafiła „wykorzystać„ sytuacje.

      Dzięki za uwagę! Jeśli znajdziesz coś jeszcze, to napisz! ;)

      Usuń
  4. Cheer up:P Nie przejmuj się :* Bo jeśli to nie sprawy zdrowotno-rodzinne to dp :P uża szansa, ze bd się z tego kiedyś śmiała :P Jak ja sobie przypomnę jakie ja szopki kiedyś odstawiałam, doły miałam i łzami się krztusiłam… Boże, masakra :D Życzę Ci, żeby za Twój nastrój też nie było odpowiedzialne nic poważnego :)

    Ja zaglądam :D Tak właśnie chciałam Cię już mailem o jakiś rozdział przydybić :D Bo DI jest tak mało…. A ja go tak uwielbiam :D

    Spodobało mi się określenie, że są dziwni nawet jak na klimaty japońskie :P Dwaj przystojniacy z czarnym półksiężycem na czole obozujący pod cmentarną kaplicą :D O tak, zdecydowanie dziwni ;)

    Szkoda, że Di nie lubi słodkiego, bo Usagi mogłaby się z nim tą eklerką podzielić :D

    USAGI! Psujesz mojego nieskalanie pięknego Di! Najpierw tą alabastrową skórkę mu gryzie, teraz mięciutkie włoski jakimś kawowym ulepkiem zalewa… Strach pomyśleć, co będzie następne :P

    Usagi może się wyrwać- i to na Nemezis :P

    Jajć! Pisz tą następną część, pisz, bo w takim momencie skończyłaś… :D

    OdpowiedzUsuń