poniedziałek, 17 lutego 2014

Przyszedł trudny czas, trudna decyzja... Czas sie żegnać...


Witajcie...
Długo się męczyłam z tą decyzja i ta notka przeleżała długi czas w roboczych...
Ale podjęłam pewną mam nadzieje ważną decyzje, mianowicie kończę z pisaniem...
Czuje, że to, co ja piszę jest poprostu słabe...
Potem przyszły wyliczenia i takie tam...
Moja pisaninę można policzyć, jako fast food a M., jako kolacje w pięcie gwiazdkowej restauracji...
Nie dość, że popełniam masę błędów to jeszcze chyba sens słów jest dosyć mocno nierealny i po prostu idiotyczny. Teksty, nad którymi się zachwycałam, płakałam... Porostu wzbudzały we mnie jakieś uczucia przeszły bez echa...
Więc sądzę, że moja decyzja jest rozsądna i właściwa
Poza tym nigdy nie byłam bardzo wytrwała w swoich postanowieniach...;)
Jeżeli ktoś nie rozumiem mojej decyzji to trudno
To porostu nie daje mi takiej satysfakcji
Przecież ja nawet nie lubię anim, mangi i nigdy wcześniej się tym nie interesowałam a w szczególności Sm.
To jest dziecko Mariki a ja jestem bardziej jak dobra przyjaciółka, która podpowie, doradzi...
Postaram się kiedyś napisać ciąg dalszy nieskończonej jednorazówki oraz tą dla Fanki i Lenki...
Tak, więc zostawiam bloga w cudownych rękach Marika, a sama się żegnam
To była fajna przygoda może kiedyś to powtórzę... Ale już, jako opowiadania autorskie...
Papa...
Żegnajcie
Do zobaczeni... Chyba najrozsądniej...
Więc...
Do zobaczenia!;)

Gigi

P.S. Wiem, że to jest napisane tak chaotycznie, ale trudno mam nadzieje, że zrozumieliście...

sobota, 8 lutego 2014

(Nie)znajomy

Hej! To ja! Wasza Gigi. Obiecałam regularne posty, a że nie mamy głowy do rozdzialów, to coś lekiego, zabawnego, krótkiego na poprawe humorków ;) Mam nadziję, że Wam się spodoba i chętnie skomentujecie! XD



Piękna blondynka siedziała w kawiarni sącząc kawę i pracując nad zastawieniem kosztów. W pewnym momencie dosiadł się do niej ON. Był przystojny naprawdę przystojny. Dobrze zbudowany i co najważniejsze wysoki. Podszedł do jej stolika, pocałował w policzek i zaczął rozmowę jakby znali się od lat.
- Część piękna- powalający uśmiech i głos, za który każdy facet by zabił a raczej za to jak kobiety a niego reagują.
- My się znamy?- Musiała się uśmiechnąć, ponieważ jego uśmiech był zaraźliwy
-Spojrzy w te piękne zielone oczy- popatrzyła- I co nic ci nie mówią, kotku.- Zapytał
- Niestety- odpowiedziałam rozbawiona.
- Nic dziwnego twoje są o wiele, wiele ładniejsze.- Kolejny zniewalający uśmiech
- Sorry czekam na kogoś za chwile powinien być.- Odpowiedział próbując się go delikatnie pozbyć był nawet uroczy.
- Często jesteś tak zaczepiana?- Tym pytaniem zwalił ją z nóg.
- Naprawdę na kogoś czekam...- Odpowiedział z pełnym przekonaniem
- To poczekamy razem- wyciągnął dłoń- Yaten Kou- z jej twarzy odpłynęła cała krew. To był on nic dziwnego, że rozmawiali jakby się znali od lat. Jezu jak ona się w nim kochała.- Ale to przeszłość Mina, prawda?- Pytała sama siebie.
- Akane- odpowiedział kłamiąc zarazem.
- Miło mi! Kolejna kawa? – Zapytał wesoło.
- Wiesz musze wracać do pracy- zaczęła pośpiesznie zbierać swoje rzeczy.
- Ok rozumiem, może dasz mi, chociaż swój numer?- Zapytał z nadzieją.
- Nie daje swojego numeru byle, komu- odparła szybko
- Byle, komu powiadasz…- Chciał cos jeszcze powiedzieć, ale przerwała im długowłosa blondynka, w której rozpoznał Usagi Tsukino starą znajomą z lat szkolnych. Jej brat się strasznie w niej durzył. Od razu przypomniała mu się natarczywa Minako Aino. Urocza Mina, ciekawe, co u niej. Trochę żałował tego jak TO się skończyło- O jesteś w końcu, myślałam, że spotkamy się w kwiaciarni- Usa spojrzał na bladą twarz przyjaciółki- Minako wszystko w porządku, kto to jest?- Spojrzała na srebrnowłosego i zamarła. Srebrne włosy to musi byś Yaten. Trójka starych znajomych patrzyła na siebie jakby widzieli duchy przeszłość.
- Akane tak od samego początku tak kłamać. Nieładnie Mina- zbeształ dziewczynę zdenerwowany chłopak
- Zamknij się Yaten. To ty się do mnie dosiadłeś i zacząłeś. Myślałam, że jesteś w Ameryce?!- teraz to Minako była nieźle wkurzona
- Wróciłem- odparł szybko.-Miło było was widzieć dziewczyny.- Powiedziawszy to wyszedł z kawiarni. Dlaczego to musiała być ona? Cholera. Jeszcze zaczął padać deszcz świetnie. Szlak by wszystko trafił. Dlaczego ona musiała być taka ładna? Tak pięknie pachnieć i te oczy.
- Yaten!- Usłyszał jak ktoś go wola. To była Minako
- Czego? – zapytał zlustrowany
- Jak śmiesz pojawiać się w mojej ulubionej kawiarni do tego mnie zaczepiać. Wiesz jak ja cholernie cię kochałam, ile zajęło mi, aby się z ciebie wyleczyć? Zdajesz sobie z tego sprawę? Pojawiasz się znowu w moim ułożonym życiu z tym rozbrajającym uśmiechem a moje serce zaczyna robić fikołki. Nie nienawidzę cię za to, że wiedziałeś, że się domyśliłeś i nic z tym nie zrobiłeś. Cholera Yaten. Jest najgorszym chamem, jakiego miałam okazje poznać.
- A może najgorszy cham nie był gotowy wtedy na to wszystko. Nie chciał cię krzywdzić? Nie pomyślałaś o tym?- Zapytał wyrzutem
- Wiesz, kiedy obudziłam się rano myślałam o czymś zupełnie innym… - Nie skończyła, ponieważ przerwał jej gorącym pocałunkiem.
- Przepraszam Mina za wszystko.- Kolejny namiętny pocałunek był już z inicjatywy dziewczyny.

Happy End

sobota, 1 lutego 2014

Niebepieczny list - Rozdział 8

 Hej. Stwierdziłam, że za długo mnie nie było, więc stworzyłam Wam dziś nowy jeszcze gorący i świeżutki rozdział, na miłe rozpoczęcie nowego miesiąca. Napisany jest może odrobinę inaczej niż te poprzednie, więc tym bardziej jestem ciekawa waszych opinii. Miłego czytania!
 
XOXO
M.
 
 
      Usagi od dobrych pięciu minut siedziała na kanapie i starała się zachować spokój. Dobre słowo - starała się, ale zupełnie jej to nie wychodziło.
     Czuła się, jakby znowu miała 15 lat i szła na randkę. A przecież to tylko miłe spotkanie z przyjaciółkami i sąsiadem. Bardzo miłym, przystojnym,
szarmanckim i ... dość! Oj Usagi, o czym Ty myślisz. Niedawno zniknął twój mąż, nie masz pojęcia gdzie jest, cały świat dosłownie wali ci się na
głowę, a ty zachwycasz się jakimś obcym facetem, którego nawet nie znasz. Naprawdę musi być z tobą bardzo źle.
     Jej rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka. Natychmiast podskoczyła jak oparzona i porwała w doń swoja torebkę oraz kurteczkę. Szybko
zerknęła jeszcze na swoje odbicie w lustrze. Bladoróżowa sukienka z niewielkim dekoltem sięgająca z przodu nieco przed kolana, a z tyłu będąca o
kilka centymetrów dłuższa ładnie podkreślała jej zgrabną figurę. Wysokie czółenka o kilka odcieni ciemniejsze od sukienki wydłużały jej szczupłe nogi,
a niewielka torebka uzupełniała całość. Delikatnie przeczesała swoje długie włosy, które dziś wyjątkowo zostawiła rozpuszczone, podpinając je tylko
po bokach. Z zadowoleniem stwierdziła, że wygląda całkiem nieźle. Głęboko westchnęła i skierowała się w stronę drzwi. Nie chciała jednak nawet
przed sobą przyznać, że po cichu liczyła, iż ten strój spodoba się także jej dzisiejszemu towarzyszowi... Przed wyjściem zdjęła swoją obrączkę i
położyła ją na komodzie.
 
        
***
 

     Diamand niespiesznie podchodził pod dom Usagi. Nie spodziewał się, że może być gotowa przed czasem, dlatego tak bardzo zdziwił się, gdy już
po chwili otworzyła mu drzwi gotowa blondynka. Wbrew wszystkiemu musiał przyznać, że jej wygląd wywarł na nim duże wrażenie. Po takiej
kobiecie jak ona spodziewał się czegoś bardziej klasycznego, eleganckiego. A tym czasem jaj strój był bardzo dziewczęcy. Natychmiast otrząsnął się. Wiedział, dlaczego tu jest. Ma tylko wykonac swoje zadanie, nic więcej. Jej uroda i pociąg
jaki odczuwał traktował jako dodatkowe utrudnieni.
- Jesteś już gotowa? - nie czekał na odpowiedź - Więc chodźmy.
    
     Delikatnie skinęła głową i podążyła za nim do zaparkowanego nieopodal samochodu. Musiała przyznać, że nieco rozczarowało ją to chłodne
powitanie. A właściwie jego brak. Nie liczyła na zbyt wiele, w końcu sama wyskoczyła z tym zaproszeniem.
     Przez chwilę spoglądała na profil mężczyzny. Podziwiała ostre rysy twarzy, niemal idealny zgrabny nos, oczy, a konkretnie ich barwę, które teraz
skupiały się na drodze. Było w nim coś, co sprawiało, ze nie mogła oderwać wzroku. Wyraźnie czuła jego siłę, którą nie sposób było ukryć. Widziała ją przy każdym ruchu, każdym geście. Ręce pewnie zaciskały się na kierownicy. Wszystko zdradzało jego dominujący charakter. Nie wiedziała czemu,
ale ta pewność wcale jej nie onieśmielała. Wręcz przeciwnie - wiedziała, że moze się czuć przy nim bezpieczna.
     Był dobrym obserwatorem, dlatego nie mógł nie zauważyć jak na niego spogląda. Ledwo powstrzymywał uśmiech na myśl o jej "dyskretnym"
spojrzeniu. Nie mógł uwierzyć, że ta roztrzepana dziewczyna może mieć cos wspólnego z przestępstwem. Jednak, żeby to udowodnić musi
dostarczyć dowody. Dlatego musiał pozostac obiektywny. Żadnych uprzejmości, zaproszeń, zrobi tylko to, co musi. Obiecał sobie, że nie posunie się
dalej niż to konieczne.
- Gdzie mam skręcić? - jego głos sprawił, że Usagi nagle oprzytomniała.
- Słucham? Przepraszam, zamyśliłam się - była nieco zdezorientowana. Zaczynała już wątpić, czy białowłosy w ogóle się jeszcze dziś do niej odezwie.
- Pytałem jak mam tam dojechać - odpowiedział spoglądając na nią przelotnie, tak, by tego nie widziała.
- Na tym skrzyżowaniu w prawo. Dalej sama cię pokieruję.
      
     Reszta drogi upłynęła im w całkowitej ciszy nie licząc kilku wskazówek na temat dojazdu. Usagi odetchnęła z ulgą, gdy znaleźli się przed domem
jej przyjaciółki. Cieszyła się, że nie będzie juz musiała tkwić z Diamandem w samochodzie. Chciała uwolnić się od głupich domysłów, które snuła
przez całą drogę. A przede wszystkim zastanawiała się nad zachowaniem Diamanda i jego nastrojem. W końcu był on tak drastycznie inny od tego,
który widziała zaledwie kilka godzin temu.
     Ale teraz to wszystko nie miało już żadnego znaczenia, bo on jak zdążyła zauważyć, nie okazywał jej żadnego zainteresowania.
- No to jesteśmy - postanowiła zacząć pierwsza - Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił i polubisz moje przyjaciółki. One co prawda mogą byc
nieco zaskoczone twoją obecnością, ale..
- Nie uprzedziłaś ich? - zapytał unosząc znacząco brwi.
- Nie, ale wierzę, że się polubicie i to będzie naprawdę miły wieczór.
- Tak, na pewno - burknął - Prowadź - powiedział puszczając ją przodem.
    
     Usagi od razu skierowała swoje kroki do ogrodu. Czuła się naprawdę szczęśliwa na myśl, że za chwilę zobaczy wszystkie swoje przyjaciółki... i
przyjaciela. Tak bardzo jej ich brakowało. Jednocześnie nie wiedziała jak zareagują, bo w końcu będąc mężatką przyprowadziła ze sobą obcego
mężczyznę.
- Usa! Jednak przyszłaś, Tak się cieszę , że cię widzę - gospodyni podeszła do dziewczyny i mocno ją objęła.
- Ja też Rei. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziała słabym głosem i odwzajemniła uścisk.
- Tylko mi się tu nie rozklejaj, słyszysz? Zorganizowałyśmy to wszystko dla ciebie, żebyś się odstresowała, rozluźniła, poznała nowych ludzi... ale
widzę, że ty już to zrobiłaś - dokończyła widząc stojącego z blondynką mężczyznę.
- Eee... To jest Diamand, mój... sąsiad - zawachała się dostrzegając jego przenikliwy wzrok. Miała wrażenie, jakby patrząc na nią mógł zajrzeć do jej
myśli, do jej duszy.
- Witam, nazywam sie Diamando Kawashini - wyciągnął dłoń w stronę brunetki.
- Rei Hino, miło mi cię poznać - uścisnęła dłoń rozmówcy - Zapraszam dalej, zaraz powinni być gotowe coś do jedzenia.
     Oboje poszli za kobietą. Usagi od razu spostrzegła, że przyszły wszystkie jej przyjaciółki. Zaraz potem zobaczyła Seiyę, a obok niego... Tak, to
musiała być Arisu. Dopiero teraz zaczynała rozumieć dlaczego w oczach Seiyi pojawiał się błysk, gdy tylko o niej wspominał. Jej po prostu nie dało
się przeoczyć, choć nie zwracała na siebie uwagi. Najzwyczajniej zachwycała swoim wyglądem.
     Długie, nie - bardzo długie włosy sięgające jej do bioder były splecione w klasycznego warkocza, z którego wymykały się pojedyncze, kręcone
kosmyki, tworząc wokół jej głowy delikatną aureolę. Widocznie zdecydowała się na takie rozwiązanie, by burza gęstych, ciemnobrązowych loków nie
okalała całej twarzy. Z daleka mogła dostrzec jej niemal jadowicie zielone oczy, które skrywane były w ramie jej ciemnych rzęs.
     Usagi podeszła bliżej, by się przywitać.
     Teraz jeszcze lepiej mogła dostrzec jej strój. Czarna sukienka z koronkową górą i rękawami, wykonanymi z tego samego materiału ładnie
współgrały z delikatnie plisowanym dołem. Eksponowała długie opalone nogi, których zgrabność podkreślały czarne koturny.
     Jednak Seiya ją uprzedził. Na widok Usagi po jego twarzy przemknął uśmiech.
- Usagi! Wiedziałem, że przyjdziesz.
- Po twoim kazaniu nie mogłabym nie przyjść. A za tym bardzo chciałam kogoś poznać... - sugestywnie wskazała na stojącą obok dziewczynę.
- Właśnie, Usagi to jest Arisu.
- Hej. Chciałam cię poznać od momentu, gdy tylko się o tobie dowiedziałam. Wspaniale, że teraz mam taką okazję. Jak się czujesz w naszym
towarzystwie?
- Wiesz, w sumie ciężko powiedzieć nikogo tu nie znam.
- A to błąd! Seiya nie przedstawiłeś jej dziewczynom? - napadła na mężczyznę.
- Nie musiałem. Minako postarała się o komitet powitalny - powiedział ironicznie.
- To znaczy?
- Zebrała swoją świtę i zorganizowała spotkanie kółka różańcowego.
     
     Usagi ze współczuciem pokiwała głową i zacisnęła usta. Wiedziała jak... uciążliwa potrafi być jej przyjaciółka.
- Widzisz Arisu, Minako to taka nasza gwiazda i lubi się tak czuć. Dla ciebie to pewnie dziwne, ale przyzwyczaisz się.
- A mam jakiś wybór?
- Wątpię - odpowiedziała bez zawachania - Jeśli raz wkroczyłaś w nasze kręgi, to na pewno tak szybko ich nie opuścisz. A teraz koniecznie musisz
poznać resztę  dziewczyn.
- Ty nie przyjmujesz odmowy prawda? - trafnie stwierdziła.
- Jak już mówiłam przyzwyczaisz się. Chodźmy. Seyia porywam ci dziewczynę - mówiąc to, pociągnęła ją za rękę, by za chwile zniknąć w tłumie.
     Obsewował ją. Nie sądził, że po ostatnich przejściach jest jeszcze taka radosna. A może tylko na tyle naiwna, żeby ufać każdemu. Choć z drugiej
strony tylko w ten sposób mogła odreagować. W końcu nagle zawaliły się fundamenty, na których budowała swoje życie. Zakładając oczywiście, że
sama nie miała w tym czynnego udziału. To należało sprawdzić. I to on miał to zrobić. Z jego punktu widzenia była zbyt ufna. Nie usprawiedliwiał jej
nawet fakt, że byli to przyjaciele. W sytuacji takiego zagrożenie nic nie dawało gwarancji bezpieczeństwa. Tym bardziej, że podejrzewał coś więcej niż
zwykłą korupcje. W innym wypadku sprawa na pewno nie dotarłaby do jego wydziału. I nie zostałby do niej przydzielony. Jeśli więc jego domysły są
słuszne, to musi jej jeszcze bardziej pilnować. A to oznaczało spędzanie z nią czasu i jednocześnie zachowywanie dystansu.
     Zapowiadało się jedno z trudniejszych zadań.

                                                                ***

     Po wielu powitaniach, uściskach i kieliszkach szampana Usagi i Arisu usiadły razem przy stoliku.
- Czy ty cokolwiek robisz powoli? - zapytała nieco zmęczona dzisiejszym wieczorem.
- Wszystko to, czego nie lubię - zaśmiała się. Kąciki ust szatynki również delikatnie się uniosły.
- Patrz jak dobrze się złożyło, bo ja wyznaję dokładnie tę samą zasadę.
- My naprawdę mamy ze sobą wiele wspólnego, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
- Może i tak - odparła spoglądając w stronę Seiyi - Nie sądzisz, że wygląda na dość...
- Zagubionego? Osaczonego? - pokiwała głową - Jak widać nic się nie zmieniło i te dziewczyny wciąż widzą w nim nieprzystępnego muzyka, którym był w młodości, zamiast poważnego mężczyzny. No już leć je pogonić! - popchnęła ją do przodu.
- Okej. Do zobaczenia - uśmiechnęła się do blondynki - A, Usagi dzięki za wszystko.
- Do zobaczenia - odprowadziła dziewczynę wzrokiem. Nawet nie zauważyła kiedy naprzeciwko niej usiadł białowłosy.
     Podniosła do ust szklaneczkę z brandy, na które niedawno się przeżuciła, i dopiero wtedy go dostrzegła. Również sączył swój napój. Na chwile ich oczy się spotkały. Czas jakby się zatrzymał. Czy umysły mogą się dotykać? - zadawała sobie głupie pytania. Jednak inaczej nie potrafiła wyjaśnić tego co się z nią działo. Czuła jak alkohol wypala jej przełyk.
    
     Jeszcze niedawno mówił, że nie może się do niej zbliżać, a teraz siedział obok i patrzył w jej oczy. Liczył, że sama za chwile przerwie kontakt, ale nie zrobiła tego. Jest zawzięta - pomyślał. Ciekawiła go swoją miną, przez którą wyglądała na bezbronną, a jednak w jej oczach widział siłę. Powiedz
coś - upominał się. Cokolwiek.
- Masz kogoś Usagi? - jego pytanie wyraźnie zakłopotało ją.
- Słucham? - powiedział czując przypływ adrenaliny.
- Męża, chłopaka? - drążył temat, choć wiedział, że nie powinien go w ogóle zaczynać.
- Posłuchaj - gwałtownie wstała i pochyliła się w jego stronę opierając dłonie na stole - Nie wiem co i od kogo słyszałeś, ale je nie mam z tym nic wspólnego - ostatnie wyrazy prawie wykrzyczała.
- Nie to miałem na myśli - zaczął, ale blondynki juz nie było - Ty idioto - powiedział do siebie.
     Usagi przemierzając ogród Rei walczyła ze łzami. Myślała, że to będzie jeden z pierwszych miłych i spokojnych wieczorów od czasu, aż to
wszystko się zaczęło, ale okazało się inaczej. Wiedziała, że taka sprawa nie może obejść się bez rozgłosu, ale dlaczego to ona ma ponosić
konsekwencje za coś, czego nie zrobiło. Jej nazwisko sprawiało, że była traktowana tak, jakby sama zawiniła. Może powinna powiedzieć policji o listach Mamoru? Gdyby zostały ujawnione, to przestałaby być potępiana, a dodatkowo mogły one pomóc w śledztwie. Ale czy naprawdę była
wystarczająco silna by to zrobić?
- Usagi, co z tobą? - usłyszała głos zaniepokojonej Makoto.
- Oj Mako, to wszystko się za mną ciągnie, a ja mam tego dość. Nie wytrzymam tak dłużej.
- Ale co się stało? Powiedz mi, a może będę w stanie ci pomóc, przecież od tego mnie masz - przekonywała.
- Diamand - niepewnie zaczęła - ten, z którym przyszłam zapytał mnie czy mam męża, rozumiesz. Nawet sobie nie wyobrażasz jak sie poczułam.
Mako-chan, czemu mi się to przytrafiło? Czy teraz już zawsze będę szufladkowana, choc nic nie zrobiłam?
- Usagi przede wszystkim nie płacz. Jeżeli mamy znaleźć jakieś wyjście, to musisz myśleć racjonalnie. Jesteś pewna, że o to mu chodziło? - delikatnie
poprowadziła ją na znajdującą się niedaleko ławkę.
- Myślę, że tak... Nie wiem, czy coś jeszcze po tym mówił. Jak tylko to usłyszałam, to nie wytrzymałam, po prostu uciekłam. Zdenerwowałam się.
- Moim zdaniem powinnaś z nim porozmawiać. Może nie miał nic złego na myśli. A po za tym, uważam, że już czas, byś przestała uciekać. Nie możesz
się wiecznie chować, albo pozwolić by ludzie myśleli o tobie nieprawdę. Jedynie ty znasz prawdę i powinnaś się bronić. Jeśli masz świadomość, że w
niczym nie zawiniłaś, a ja jestem o tym przekonana, to nie masz powodu się ukrywać - mówiąc delikatnie głaskała ją po włosach - Jesteś zmęczona,
wracaj do domu, a przy okazji z nim porozmawiaj.
- Tak zrobię. Dziękuję Mako.  Nigdy Ci się nie odwdzięczę za to wszystko, co dla mnie robisz.
- Dla mnie najlepsza nagroda będzie twoje szczęście, pamiętaj o tym. Do zobaczenia - pomachała jej, na co blondynka tylko skinęła głową.
      Był naprawdę głupi, jeżeli sądził, że na wstępie wyskoczy z takim tematem, a ona się nie zrazi. W tamtej chwili jej wzrok odebrał mu zdolność
logicznego myślenia. Chciał z nią porozmawiać, wyciągnąć coś, a nie sprawić jej niepotrzebną przykrość i niechęć do niego. A teraz musiał się
zastanowić jak to naprawić. W końcu to on zawalił tę rozmowę, więc musi z nią porozmawiać. Sama zapewne do niego nie przyjdzie...
- Diamandzie - usłyszał głos Usagi stojącej za jego plecami. - Chciałabym już wrócić do domu.
- Pewnie. Zaraz zadzwonię po taksówkę - powiedział wyciągając z kieszeni spodni komórkę.
- Nie... to znaczy, jeśli nie masz nic przeciwko, to wolałabym się przejść... - ta kobieta nie przestawała go zaskakiwać. Niemal nie wierzył w to co
słyszał - A przy okazji porozmawiać z tobą.
- Dobrze, chodźmy - szybko skierowali się w stronę Rei, by podziękować za zaproszenie, a potem wyszli z jej ogrodu. Przez chwilę szli w zupełnej
ciszy, którą przerywały tylko odgłosy obcasów uderzających o asfalt.
- Chyba powinniśmy wrócić do naszej wcześniejszej rozmowy.
- Tak... Usagi, nie wiem, co sobie pomyślałaś, ale nie chciałem powiedzieć czegoś niemiłego. To było zwykłe pytanie jak każde inne.
- Nie, wiem, że jest o mnie głośno, a konkretnie o moim mężu. Pewnie słyszałeś wiele plotek, ale ja nie mam z tym nic  wspólnego. Kiedy się
zorientowałam byłam równie zaskoczona, jak inni. A teraz mam wrażenie, że każdy widzi we mnie oszustkę, a ja nie zamierzam ponosić kary za coś,
czego nie zrobiłam - mówiła pewnym tonem. Na jej słowa prawie niewidocznie się uśmiechnął. Podobała mu się jej upartość i siła. - Mam nadzieję, że
mnie rozumiesz.
- Rozumiem - przyśpieszył kroku.
- Dlaczego tak pędzisz? - zapytała blondynka, która przez swoje niewygodne buty prawie nie mogła iść. I pomyśleć, że to ja zaproponowałam ten
spacer - żałowała.
- Spójrz na niebo. Zaraz może padać. Jeżeli chcesz dojść do domu sucha, to musisz się pośpieszyć. - gwałtownie wystrzelił do przodu, sprawiając, że
musiała niemal za nim biec.
-Nie lubisz spacerować, prawda? Ałł...  Poczekaj muszę się na chwilę zatrzymać, a najlepiej gdzieś usiąść - rozejrzała się dokoła.
- Co się stało? - zapytał z głośnym westchnieniem.
- Nie czuje nóg - odparła kierując się w stronę czerwono-białego słupka.
- Zamierzasz tu teraz siedzieć - był nieco zirytowany - Nie rozumiem, po co wy, kobiety nosicie te szczudła.
- A co, chcesz się zamienić?
- Obejdzie się - rzucił.
     Stanął koło Usagi, która ściągała właśnie niewygodne obuwie. Zastanawiał się, jak to możliwe, że znalazł się w takiej sytuacji.
- Długo jeszcze?
- Nie mogę rozpiąć buta - krzyknęła poddenerwowana. Wzniósł oczy do nieba. Czy naprawdę żarty o blondynkach rodzą się z prawdziwych,
życiowych sytuacji?
- Pokaż - podszedł do niej i zaczął się mocować z zapięciem. Po chwili udało mu się sprawnie rozpiąć pasek.
     Spojrzał na jej twarz. Mimo kilku godzin "w terenie" wciąż nienagannie wyglądała. Nagle wbrew swojej woli jego usta znalazły się niebezpiecznie
blisko warg Usagi. Pomyślał, że chyba za dużo dziś wypił, skoro chodzą mu po głowie takie rzeczy. Do końca nie wiedział, czy to co widzi dzieje się
naprawdę. Za moment ich usta zapewne spotkałyby się, gdyby nie...
... dźwięk nadjeżdżającej ciężarówki, która ochlapała ich błotem.
- O mój Boże - spojrzała na swoje ręce, a później na sukienkę, Jestem cała w błocie - spojrzała na stojącego obok niej mężczyznę i jego pochlapane
ubranie. Spodziewał się, że zacznie histeryzować, a ona tylko zaczęła się śmiać - Pięknie wyglądam prawda? - głośno zanosiła się śmiechem. Po chwili
dołączył do niej białowłosy, który chyba tez uznał to za najlepszą możliwą alternatywę do zakończenia tego dnia.
- Muszę wrócić do domu i wziąć prysznic - powiedziała dziewczyna.
- Chyba nie będziesz musiała. Spójrz - wyciągnęła głowę do góry w chwil, gdy na jej nos skapnęła pierwsza kropla deszczu.
- Okej, może po prostu wracajmy do domu - powiedziała już nieco zrezygnowana tak nieoczekiwanym zwrotem akcji.
     Jakiś czas później dotarli do swoich domów.
- Wbrew wszystkiemu to był bardzo... zaskakujący wieczór - odezwała się stojąc pod swoimi drzwiami.
-  Racja. Dobrej nocy Usagi.
- Dobranoc Diamandzie. Miło było wyrwać się gdzieś z domu - uśmiechnęła się, a oddalił się do swojego mieszkania. Natomiast ona szybko
wygrzebała z torebki klucze i weszła do środka. Nie marzyła o niczym innym, jak szybkim prysznicu i długim śnie. Kierując się  w stronę łazienki
dostrzegła białą kopertę leżącą na kanapie. Zatrzymała się i głęboko odetchnęła. Wzięła do ręki kopertę i otworzyła ją. W środku, tak jak
przypuszczała znajdował się list.

   
Droga Usako!
     Widziałem Twój wywiad w telewizji. To było dobre posunięcie. Mam nadzieję, że po tym klinika stanie na nogi. Jeśli nie, to musisz się postarać, by
tak się stało. Nie możemy pozwolić na jej upadek, daje ona ludziom zbyt wiele dobrego. Pewnie wiesz też o fundacji, a raczej o tym, że jej nie mam.
Musiałam tak postąpić. Tu nie chodzi o żadne przekręty finansowe, a przynajmniej w pewny sensie... W każdym razie nie dla mojej korzyści. Jedyne,
co musisz wiedzieć, to to, iż miałem nóż na gardle. Nadal go mam.
      Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, z tego jak bardzo Cię kocham. Wszystkie te rzeczy robię dla nas, abyśmy mogli kiedyś założyć rodzinę.
Pamiętaj, że mocno za Tobą tęsknię, choć Ty być może już mnie nienawidzisz. Pewnie tak właśnie jest. Jednak ja nie mam do Ciebie żalu ani pretensji.
Mimo to muszę Cię ostrzec, a Ty musisz mnie wysłuchać: Nie ufa wszystkim z twojego otoczenia.
     Wierzę, że zarówno Ty, jak i Twoja kotka macie się dobrze. Pewnie zastanawiasz się skąd o niej wiem... Nie pytaj. Ja wiem o wszystkim. W
pewnym sensie, to właśnie ja naprowadziłem Cię na ten trop o fundacji, byś zaczęła szukać wskazówek. Liczyłem, że odkryjesz część prawdy. O reszcie dowiesz się w kolejnych listach, bądź... bezpośrednio ode mnie.
                      
Twój kochający Mamoru

P.S Kolejny list znajdziesz za tydzień. Ten oczywiście zniszcz.