niedziela, 28 lipca 2013

Spełnione marzenie

    Witajcie. Na początku chcemy wszystkim podziękować za bardzo miłe komentarze, to daje motywacje do działania. Serdecznie witamy też nowe czytelniczki. Co do NL, cóż następny rozdział planujemy dodać w poniedziałek, ale nie wiemy jak wyjdzie w praktyce. Poniżej przedstawiamy Wam jednorazówkę. Prosimy o odrobinę wyrozumiałości, gdyż jest ona nasza pierwszą. To coś lekkiego na odreagowanie NL, który jest ( a przynajmniej powinien być) kryminałem. Nie wiem jak zareagujecie na to opowiadanko i już nie możemy się doczekać waszych opinii. Jeżeli uznacie, że Wam się to nie podoba, to NL Będzie leciał cały czas bez przerw. Miłej lektury.


     Siedziała na barowym stołku kończąc kolejnego drinka. Którego? Nie wiedziała. Po 5  przestała liczyć. Szumiało jej już w głowie, ale pomimo tego, nie chciała jeszcze opuścić lokalu. Nie myślała nad tym, jak wróci do domu. Liczyło się tylko osiągnięcie poczucia nieświadomości, które, miała nadzieję, ogarnie ją po wypiciu kolejnych procentów.
     Zazdrościła tym wszystkim parom tańczącym w rytm szybkiej muzyki. Oni byli tacy szczęśliwi, mieli bliskie swojemu sercu osoby.
     Ona była sama i już dawno przestała się łudzić, że to się kiedyś zmieni. A wszystko za sprawą pewnego srebrnowłosego muzyka, który zniewolił jej serce.
     Na początku myślała, że to tylko niewinne zauroczenie jego osobą. W końcu był przystojny, inteligentny i na pewno na swój sposób czuły oraz wrażliwy, choć nie w stosunku do niej. Dla Minako był wyjątkowo oschły i cyniczny. Każdą z  jej przyjaciółek traktował lepiej. Nawet głupiutką Usagi darzył większą sympatią niż ją. Fakt- może była nieco głośna i łatwo dawała ponosić się emocjom, ale to chyba jeszcze nie powód, żeby traktować ją w tak podły sposób.
     Minako jednak bardzo się zmieniła. Czasy, w których potrafiła się uśmiechać minęły, kiedy zrozumiała, że  bez Yatena jej życie nie jest już takie same jak niegdyś. Czasami żałowała, iż go poznała. Przed pojawieniem się muzyka umiała się głośno śmiać, umawiać z chłopakami. Teraz nie mogła się z żadnym związać. Owszem, mężczyźni, których poznawała byli przystojni, szarmanccy, mądrzy, lecz każdy z nich miał wadę- nie był Yatenem.
     Brakowało jej jego zadziorności, a nawet złośliwości. Choć był chodny, to i tak potrafiła wychwycić jego cechy podczas, gdy rozmawiał z innymi. Często był opryskliwy dla braci, ale robił to w sposób nieznany jej dotąd. W niemal każdej jego odpowiedzi zawarte były zaczepki, a nawet zagadki. Tak, musiała mu przyznać, że nawet w swojej "gorszej" formie był niezwykle pociągający i intrygujący, i może właśnie to tak w nim pokochała? Tę tajemniczą iskrę skrywaną w kocich oczach. Na pewno potrafił się otworzyć i pokazać swoje prawdziwe oblicze, bo to , które widziała było, jak mniemała, "zbroją" chroniącą go przed cierpieniem i rozczarowaniem. Może gdyby zdobyła jego zaufanie nie siedziała by teraz tutaj?
     To już nie ważne. Yaten Kou odszedł z Ziemi 2 lata temu. I choć niczego bardzie nie pragnęła, niż jego powrotu, to pozbyła się nadziei.
     Pozostało jej tylko zapicie smutków w naczyniu wypełnionym niebieskawym płynem.
"Chyba mam już dość"- pomyślała. Szybkim ruchem zgarnęła soje rzeczy i udała się do wyjścia. Przez moment zakręciło jej się w głowie i upadłaby, gdyby nie ramiona przystojnego bruneta. Gdy spojrzała w jego oczy stwierdziła, że są zielone. Może nie był to odcień Yatena, a jednak wystarczyły by jej o nim przypomnieć.
- Musisz uważać. Nie wiadomo co by się stało, gdyby mnie tu nie było- szepną uwodzicielsko do jej ucha.
- Dziekuję i przepraszam- chciałaś się wyrwać z jego uścisku, ale nie pozwolił jej na to.
- Myślisz, że robię to charytatywnie? Co ja Caritas jestem?- zakpił.
     Zaszokowana Minako nie wiedziała co powiedzieć. Jednak jej wybawca zdjął z niej ten kłopot i zaczął mówić dalej.
- Skoro cię uratowałem od upadku, to jako dowód wdzięczności przyjmę zjedzenie jutro kolacji. Z tobą. Spotkamy się na miejscu o 20- oznajmił- Nie spóźnij się, Słodka- powiedział i pocałował ją w policzek.
- Gbur- krzyknęła za nim, ale już jej nie słyszał. Zmęczona i nieco skołowana skierowała się w stronę domu, nie wiedząc co myśleć o nieznajomym.
                      ***
- Jesteś głodny?-spytała urocza blondynka.
- Nie. Choć do mnie.- długowłosy muzyk wyciągnął do niej rękę. Podeszła do niego i usiadła mu na kolanach.
- Powiedz, czy wyobrażasz sobie, że jeszcze 2 lata temu, nie miałem nic, a teraz mam wszystko?
- Jak to nie miałeś nic - oburzyła się - Byłeś sławny utalentowany, przystojny. Twoje życie wyglądała tak samo jak wtedy. Co się zmieniło?
- Teraz mam ciebie- mruknął- A z tobą wszystko jest inne. Każdy dzień jest dla mnie niespodzianką. Ty nią jesteś. Byłaś najlepszym prezentem, jaki mogłem dostać.
- Wiesz, to co mówisz jest bardzo piękne. Nigdy nie podejrzewałabym cię o taką wrażliwość. Można wiedzieć komu, lub czemu zawdzięczam taką przemianę?
- Mojemu bratu- odpowiedział nieco smutno.
- Taikiemu?
- Nie, Yatenowi.
- Yaten i wrażliwość? Kochanie mylisz pojęcia.
- Też go o to nie podejrzewałem, aż do naszej dziesiejszej rozmowy...
- Rozmawiałeś z nim?! Ale jak... Tylko mi nie mów, że wrócił- zagroziła.
-Nie cieszysz się?
- Po co wrócił. Chyba nie dla Minako- prychnęła i wstała z jego kolan. Miała poważny uraz do brata swojego męża, za to jak potraktował jej przyjaciółkę.
- On się zmienił. Nie wiem jak ani dlaczego, ale się zmienił. Podejrzewam, że to ze względu na Minę. Wrócił tu dla niej- próbował ją uspokoić i przekonać o pokojowych zamiarach Yatena.
- Nie wiem czy ona będzie go jeszcze chciała. Wiesz jak cierpiała, dlatego ostrzegam cię jeżeli ten cholerny egoista, potocznie zwany twoim bratem znów ją skrzywdzi- nie ręczę za siebie!- krzyknęła i wyszła z pomieszczenia.
- Świetnie braciszku. Przez ratowanie resztek twojego honoru straciłem szanse na upojny wieczór z żoną. Wspaniale!-zirytowany poszedł za Usagi z nadzieją na odbudowania przyjemnej atmosfery sprzed ich rozmowy.
                         ***
     Minako wstała tego dnia dosyć wcześnie. Nie mogła dłużej spać, bo jej myśli cały czas zajmował poznany wczoraj mężczyzna. Czy traktowała jego zaproszenie poważnie?
- Daj sobie spokój. Przecież nawet nie wiesz gdzie cię zaprosił - skarciła się w myślach- chociaż, gdyby się zastanowić to pewnie chodziło mu o jej i nie tylko ulubioną restaurację w Tokio- rozmyślała. Zdobyła dużą popularność dzięki swoim wyśmienitym daniom i miłej obsłudze. - Tak na pewno ten lokal miał na myśli. Czy powinnam się z nim spotkać? Cóż... czemu nie? I tak już za długo chowam żałobę po Yatenie- stwierdziła, po czym zabrała się do poszukiwania kreacji na wieczór.
                            ***
- Nie uwierzysz czego się dowiedziałam od Miny- do pokoju weszła rozradowana Usagi.
- To chyba nie jest najlepszy moment- powiedział brunet i wymownie skiną na coś znajdującego się za nią. Błękitnooka nie zwróciła jednak na to najmniejszej uwagi i kontynuowała
- Słuchaj uważnie: Minako idzie na randkę! wykrzyknęła szczęśliwa- Dlaczego masz taką nie wyraźną minę? Nie cieszysz się?
-Cieszy, ale nie chciał, żebym się o tym dowiedziała- powiedział srebrnowłosy mężczyzna wyłaniając się zza drzwi. Zarumieniona kobieta odwróciła się do szwagra i niewinnie uśmiechnęła. On ze smutkiem i bólem na twarzy nie odezwał się już i szybkim krokiem opuścił ich mieszkanie.
- nie wiedziałam. Przeprasza. Ja naprawdę...- wykrztusiła skruszona.
- Nic się nie stało. Może jeszcze będzie dobrze- powiedział i przytulił ją mocno.
                                   ***
     Elegancka blondynka powoli wracała do domu. Właśnie skończyła się jej randka z jak się dowiedziała  Nobuo Inaba -komisarzem policji. Co czuła w tej chwili? Właściwie to pustkę. To prawda, że był uprzejmy, dowcipny, elokwentny, lekko zadziorny, to jednak nie czuła nic szczególnego. Owszem kolacja była bardzo smaczna, jej organizator również niczego sobie, ale nie żywiła do niego żadnych głębszych uczuć. Byłby dla niej świetnym przyjacielem, jednak nikim więcej. Czy teraz już zawsze będzie sama? Nie chciała się więcej zadręczać. Będzie co ma być. Ten wieczór pragnie zapamiętać jako jeden z najlepszych w jej życiu. Może właśnie na taki przełom czekała? Skoro płeć przeciwna nadal się nią interesuje, to może i jej uwagę przykuje jakiś mężczyzna?
     Pełna optymizmu podeszła pod swój blok. Już miała wejść na klatkę, gdy usłyszała za sobą głos.
- I jak randka Aino-san?
     Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła... Yatena
- Uspokój się Minako, to tylko halucynacje. Mogłaś nie pic tego wina- mówiła. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Jednak gdy znów je otworzyła widmo Yatena nie zniknęło. To mogło znaczyć tylko jedno - on naprawdę tu był!
- Co ty tu robisz?-powiedziała z trudem.
- Przyszedłem zobaczyć twojego nowego kochasia. To gdzie go schowałaś?
- Nie ma go tu i ciebie też nie powinno- próbowała nad sobą panować- Idź i nie wracaj mówiła spokojnie.
- Bo co? Bo niszczę ci związek? No, powiedz prawdę- podpuszczał ją.
- Chcesz prawdy? To słuchaj: Przez te 2 lata nie mogłam o tobie zapomnieć. Choćbym wyobrażała sobie ciebie jako najgorszego bydlaka, którym niewątpliwie jesteś, to i tak nie potrafiłam wymazać twojego obrazu z pamięci. Kochałam cię najmocniej na świecie, a ty zakpiłeś ze mnie i odszedłeś, Nie powiedziałeś nic. Nie wytłumaczyłeś dlaczego. Wiele razy myślałam, że popełniam jakiś błąd, ale teraz z perspektywy czasu widzę, iż największym błędem jaki popełniłam, było to, ze się w tobie zakochałam!- krzyknęła. Łzy spływały jej strumieniami po twarzy. Spuściła głowę. Nie chciała, żeby widział chwilę słabości. Po chwili poczuła na twarzy jego dłonie ścierające słone krople z policzków.
- Chcesz mnie jeszcze bardziej upokorzyć?- wyjąkała.
- Chyba to ja upokorzę sam siebie.
- Dlaczego?
- Bo powiem coś w co nigdy nie wierzyłem i nie wierzę nawet teraz.
- Co takiego?
-Kocham cię Minako- powiedział i złożył na jej ustach namiętny pocałunek, który ona odwzajemniła z równym żarem. Wreszcie spełniło się jej marzenie.

Marika&Gigi

czwartek, 25 lipca 2013

Niebezpieczny list- Rozdział 3

  Cześć. Oto następny rozdział pisany na szybko więc przepraszamy, za błędy i niedociągnięcia. Dziękujemy wszystkim komentującym osobom i zachęcamy do wyrażenia swojego zdania pod kolejnym rozdziałem. Nie przedłużamy i życzymy miłej lektury.
  

     Aleje cmentarza przemierzała blondwłosa kobieta. Niosła za sobą białe lilie- ulubione kwiaty jej matki.
     To był niewątpliwie przytłaczający dzień, a mianowicie 4 rocznica śmierci jej rodziców i brata.
     Pamiętała te wydarzenia, jakby to było wczoraj, a zresztą jak mogłaby zapomnieć o takiej tragedii?

     Cztery lata temu, Tokio, dom państwa Tsukino

- Mamo, wychodzę- oznajmiła młoda dziewczyna.
- Zaraz, zaraz, gdzie wychodzisz?- Zapytała jej matka.
- Zapomniałaś, że umówiłam się z Mamoru- oburzyła się. 
- Dobrze, tylko nie wracaj późno- powiedziała błagalnym tonem Ikuko.
- Jasne! Nie jestem już dzieckiem!- zezłościła się i wyszła. 
     Cały tan dzień spędziła ze swoim chłopakiem. Niczego nie świadoma śmiała się i bawiła. Nie wiedziała jeszcze, że wydarzenia tamtej nocy zmienią jej życie na zawsze.
     Wieczorem, kiedy szła wraz z Mamoru zobaczyła w oddali kłęby dymu.
- Zobacz, pali się, i to niedaleko mojego domu! Muszę zobaczyć, czy nikomu nic się nie stało. Pośpieszmy się!
     Gdy byłą już na tyle na tyle blisko, by dostrzec strażaków, zorientowała się, że budynkiem zajętym przez ogień jest jej rodziny dom! Nie zważając na nic, chciała wejść do płonącego obiektu, jednak jeden ze strażaków zatrzymał ją.
- Tu nie wolno wchodzić. Nie widzisz, ze się pali?! 
-, Ale ja muszę... tam są moi rodzice i brat- powiedziała ogarnięta paniką.
- Jesteś pewna? 
- Tak, byli, kiedy rano wychodziłam! 
- Konosuke w środku są ludzie!
- Wybacz, ale teraz nie wejdziemy, ogień jest za duży i... 
- Musicie cos zrobić! Ratujcie ich!- przerwała im.
- Przykro mi, nie mamy już, po co wchodzić, takiego pożaru nikt nie byłby w stanie przeżyć...
- Nie... nie...nie! To niemożliwe! Moi rodzice, mój brat- upadła i zaczęła szlochać. Po chwili otuliły ja silne ramiona Mamoru.

Teraźniejszość, Tokio

     Tamten dzień zapadnie jej w pamięci do końca życia. Nigdy nie wybaczyła sobie, ze pokłóciła się z mamą tuz przed jej śmiercią. Przez tragiczną śmierć rodziny nie zdążyła się z nimi pożegnać.
     Policja długo nie mogła dowieść, kto jest podpalaczem. Zdruzgotana Usagi musiała jeździć na przesłuchania, potem na rozprawy. Wracała z nich wycieńczona. Rany, które nie zdążyły się zabliźnić. Raz nawet próbowała popełnić samobójstwo i gdyby nie jej ówczesny chłopak, udałoby się jej to.
     Mamoru był przy niej od początku. Wspierał ją, zaproponował pieniądze i mieszkanie. Ona się zgodziła, bo jakie inne miała wyjście? Ledwo skończyła 18 lat i straciła rodziców. Nie miała nic: domu, pieniędzy, ubrań, dlatego przyjęła jego propozycje i zamieszkała z nim.
     Nie odstępował jej na krok. Na początku wziął nawet wolne w pracy, żeby móc się nią cały czas zajmować, bo choć była już dorosła, to jednak nie do końca samodzielna. Z czasem nauczyła się wszystkiego, a potem w ramach wdzięczności została jego zoną. Było to raczej małżeństwo z rozsądku, niż z miłości, ale z czasem przyzwyczaiła się do jego obecności. I trwa to już 3 lata.
     W końcu odnalazła właściwy nagrobek. Przejechała po nim dłonią i położyła kwiaty. Tylko tu nie zmiennie od kilku lat mogła z nimi porozmawiać i wyciszyć się. Dla większości osób cmentarz to przerażające miejsce, dla niej samotnia do rozmyślań.
     Nagle usłyszała dziwny odgłos z zarośli. Postanowiła to sprawdzić. Delikatnie rozsunęła krzewy i ujrzała za nimi mała, białą, puszystą kuleczkę. Ostrożnie dotknęła stworzenia, które niemrawo podniosło głowę. Podniosła je i z zadowoleniem stwierdziła, ze to kot, a raczej kotka.      - Jesteś śliczna, dlaczego więc ktoś cię zostawił? Nie bój się zabiorę cię ze sobą- powiedziała przytulając kociaka- A nazwę cię hmyyy...może Kiri? Tak, to imię zdecydowanie do ciebie pasuje. 
     Gdy próbowała wyjść zza gałęzi zobaczyła ukryty za nimi grób. Z zaciekawieniem podeszła bliżej i odczytała: 
Koki Okabe
Żył 6 Lat
- Zaraz, Koki Okabe...gdzieś już to słyszałam. Przecież on był podopiecznym naszej fundacji. Czyżby nie udało mu się  pomóc? Podobno znalazł się nawet dla niego dawca, więc wszystko powinno być w porządku. Co poszło nie tak? Trzeba to sprawdzić- mówiła sama do siebie.
     Pospiesznie obrała kierunek fundacji

***

- Trzeba kogoś wysłać. Nie mamy pewność, że mówi prawdę.
- Sugerujesz, iż ma z nim kontakt? Czyżby jej zaufał? W końcu w każdej chwili mogłaby go wsypać. Chyba, że…
- Że co?!
- Może faktycznie nic nie wie albo tylko to, co on uznał za słuszne?
- Sprawdzimy to. Podeślijcie kogoś, kto się tym zajmie. Cało dobowo. Chcę wiedzieć o każdym jej ruchu, jasne?
- Jasne. Jutro podeślemy tam naszego człowieka.

***

     Kiedy już dojechała na obrzeza miasta, gdzie usytułowana była fundacja, stwierdziła, że wiele się tu zmieniło. Swoją droga nie była tu od czasu, gdy Mamoru jej ja pokazał. Nigdy jej tu nie zabierał, bo twierdził, ze nie powinna zajmować się takim sprawami, ani patrzeć na tak pokrzywdzone przez los dzieci. Wystarczy, że pracuje w szpitala, a ona nie chciała mu się sprzeciwiać.
     Teraz jednak zależało jej na wyjaśnieniu sprawy tego chłopca. Czy fundacja nie byłą wstanie mu pomóc? To byłoby dziwne, przecież jest tu najnowocześniejszy sprzęt, świetny personel, wykfalifikowani lekarze, więc może w tym przypadku, nie było ratunku?
     Inną sprawa jest fakt, że krąży tu już od 10 minut i nie może jej znaleźć.
     Chodź nie była tu dawno, to pamiętała gdzie się znajduje. Powinna być dokładnie…tu, ale na jej miejscu odbywała się budowa.
- Przepraszam, co się stało ze starym budynkiem?
- Jak to, co? Wyburzyliśmy- odpowiedział robotnik.
- No tak, ale dlaczego?
- Mówię pani ta cała „ fundacja” to jeden wielki przekręt? Nie dawno właściciel ją sprzedał, nie wiem w ogóle, po co skoro nie chciał wyleczyć żadnego dziecka.
- Jak to? Przecież listy osób oczekujących na operacje były takie długie.
- Nie wie, o co chodziła, wiem tylko, że nikogo tu na pewno nie wyleczyli.
     Oszołomiona Usagi podziękowała za rozmowę i oddaliła się. Szybko wróciła do samochodu, gdzie czekała na nią głodna kotka, którą postanowiła zatrzymać.
     Cała historia o Mamoru wydawała się, co raz bardziej nieprawdopodobna i zawiła. Wymagała wytłumaczenia.

***

     Obudził ja dźwięk dzwonka do drzwi. Musiała przysnąć po powrocie.
     Niechętnie zwlekła się kanapy i poszła otworzyć.
- Cześć Usa, nie uwierzysz, czego się dowiedziałam.
- Hej, co takiego wiesz?
- słuchaj uważnie. Dowiedziałam się od kumpla, że podobno policja interesuje się wasza kliniką, a Mamoru brał łapówki. Musisz cos z ty zrobić.  Przez ta aferę może ucierpieć reputacja kliniki. Podobno ludzie odchodzą, nie chcą się tam liczyć.
- Nic nie wiedziałam. Boże wszystko się wali. Przez działania Mamoru nie może ucierpieć szpital. Com mam robić?
- Radzę ci skontaktowanie się z Rei. Przecież skończyła marketing, więc może odwróci uwagę od tego zamieszania.
- Tak zrobię. Dziękuje Mina. Co ja bym bez ciebie zrobiła?
- Zginęłabyś a co? Trzymaj się. Pa
 - Na razie mina.
     Jak się wali to wszystko. Czy ja nie miałam czegoś zrobić? List! Muszę po niego iść, ale gdzie? W pierwszą rocznicę Mamoru zabrał mnie do Jokohamy. To jest to, muszę tam jechać.
- Kiri przykro mi, ale zostajesz sama- powiedziała do łaszącej się u jej stup kotki.
     Natychmiast porwała z szafy ubrania i wsiadła w samochód. Czekała ją długa droga, jednak nie spocznie póki nie rozwiąże tej zagadki.

***

     Nie wiedziała gdzie dokładnie znajdzie kopertę, więc ruszyła na spacer wzdłuż rzeki znajdującej się za domem. Gdy zobaczyła pierwszy z trzech kosz rozejrzała się i podniosła go. Drugi również nic. Dopiero pod trzecim znalazła kopertę. Wydała okrzyk radości, a następnie  wzięła ją i rozerwała.

Droga Usako!
     Na pewno już wiesz o łapówkach. Cóż... wieści szybko się rozchodzą, nie myślałem jednak, że stanie się to tak szybko. Pewnie gdybym był teraz przy Tobie zażądałabyś wyjaśnień. Dobrze, przyznaję się. Zrobiłem to. Jednak musisz mi uwierzyć, że nie poczyniłem tego w złej wierze. Na razie nie mogę powiedzieć ci więcej, ale przyjdzie czas, gdy poznasz prawdę. Nie wiedziałem jak duże mogą być problemy. Wybacz mi. Nigdy nie chciałem żebyś cierpiała.
     Teraz wszystko w Twoich rękach. Musisz poprawić reputację kliniki. Nie możesz dopuścić do jej zamknięcia, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie mam mnie, więc może ta sprawa przestanie ciążyć nad szpitalem. Ratuj ją i zostaw, jako swoje koło ratunkowe, bo możesz go kiedyś potrzebować.
Uważaj na siebie.
                                                                                                                Mamoru



P.S. Następny list znajdziesz za tydzień w domu. Ten zniszcz.




Marika&Gigi

środa, 24 lipca 2013

Niebezpieczny list- Rozdział 2

     Witajcie :D Dzisiaj dodajemy kolejny rozdział. Jest on dosyć nudny, ale odrobinę wyjaśni. Nie przedłużamy i zapraszamy do czytania oraz komentowania.


     Świt oświetlił jej bladą twarz. Na policzkach można było dostrzec ślady zaschniętych łez.
     Po wczorajszym napadzie złości Usagi natychmiast zasnęła. Był wykończona i marzyła tylko o tym, żeby zapomnieć o wszystkich wydarzeniach zeszłej nocy.
     Czuła się fatalnie z myślą, że będzie musiała w tak paskudny sposób chronić Mamoru. Dlaczego nic jej nie powiedział? I teraz to ona ma ponosić konsekwencje jego czynów?
     Z towarzyszącym jej uczuciem zdrady i zawodu przebudziła się, i podniosła z łóżka. Gdy wkroczyła do sypialni jej nastrój pogorszył się jeszcze bardziej. Bałagan, jaki wczoraj zostawiła wymagał trochę pracy. Odpędzając od siebie złe myśli zabrała się do sprzątania.

***
Wczoraj, przedmieścia Tokio, godz. 22.

- Ciężko pracowałem na to, żeby nie musieć zabijać, ale najwidoczniej w naszych szeregach pojawił się zdrajca. Nie przepuszczę mu 3 miliardów. Znaleźć go i przyprowadzić do mnie.
- A może dobrać się do jego żony?
- Róbcie co chcecie, ale pamiętajcie zapłacicie mi za to, jeśli stracę choć jeden jen.


***

Teraźniejszość, Tokio
    
Przez całą drogę myślała nad tym czy słusznie postępuje. List wywarł na niej nie mała presje. Pytanie tylko czy się jej podda. Z drugiej strony, to czy posiada jeszcze jakieś wyjście? To w końcu jej mąż. Obiecywała mu, że go nie opuści bez względu na to, co będzie się działo, a może jednak powinna to zignorować i kierować się targającymi nią uczuciami? Naprawdę nie wiedziała. Jak Mamoru może wymagać od niej lojalności po takim czynie? Co może zrobić tej sytuacji zdradzona kobieta, bo tak niewątpliwie się czuła? Doznała zawodu, ze strony osoby, której ufała najbardziej na świecie. Jaka zmian zaszła w jej mężu? Kiedy stal się taki zimny i wyrachowany?

Tokio, 2 lata temu
- Mamoru, dokąd mnie ciągniesz?-Zapytała blondynka- I dlaczego zawiązałeś mi oczy?
- Zaraz się dowiesz, już prawie jesteśmy.
     Czuła jak prowadzi ją za rękę po różnych terenach.
     Po chwili mężczyzna staną. Podszedł do niej od tyłu i rozwiązał czarna przepaskę zasłaniającą jej oczy. Chwilę musiała przyzwyczaić wzrok do światła. Gdy słońce przestało razić ją w oczy ujrzała piękny, duży budynek.
- Podoba ci się? - Zapytał ja.
- Bardzo. Co się w nim mieści?
- Otóż kochanie to jest nowa fundacja dla dzieci chorych na białaczkę. Co o tym myślisz?
- To wspaniały pomysł, takie miejsce było nam już od dawna potrzebne. Kto jest założycielem?
- Cóż… ja, a właściwie my- uśmiechną się, a ona w odpowiedzi rzuciła się w jego objęcia.

Teraźniejszość, Tokio
     Tak, tego dnia była bardzo szczęśliwa. Już od dawna martwił ja los dzieci, które przybywały do ich szpitala.
     Choroba atakowała nagle, a wielu nie stać było na leczenie. Fundacja była więc świetnym rozwiązaniem                                                                                                                                  
     W końcu dotarła na komisariat. Pewnym krokiem weszła do środka. Idąc korytarzem natknęła się na funkcjonariusza…
- Witam, cieszę się, że przyszła tu pani tak szybko. Zapraszam do biura.
     Usagi posłusznie poszła za wysokim brunetem do pokoju przesłuchań.
- Proszę usiąść. Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań. Jak długo zna pani pana Chiba?
- Znamy się 5 lat, a od 3 jesteśmy małżeństwem.
- Pracujecie razem, prawda? Jakie zdanie mieli o nim pacjenci i lekarze?
- Pacjenci eee… często mu dziękowali, utrzymywał dobre kontakty z pozostałymi lekarzami- odpowiedziała zdenerwowana Usagi.
- Czyli nie była pani świadkiem przyjmowania korzyści majątkowych, przez pani męża!?
- O co chodzi!? Do czego pan zmierza?
- Czy pan Chiba kiedykolwiek wziął tzn. łapówkę?
- Nie!. Nigdy! Jak może pan mówić takie rzeczy?!- mówiąc to gwałtownie wstała.
- Spokojnie, mamy podejrzenia, ze w szpitalu często dochodziło do przestępstw korupcyjnych.
- Ja… nic nie wiedziałam-opadła na krzesło. Czy to prawda, po co miał by to robić?
- Utrzymuje pani kontakt z podejrzanym? Dzwonił, widziała go pani, zostawił informacje miejscu swojego pobytu? Wie pani cokolwiek?
     Po tych pytaniach Usagi zamarła. Nie była stanie nic powiedzieć. Toczyła się w niej bitwa rozsądku i serca.
     Po chwili wykrztusiła
- On… nie zostawił żadnej informacji- powiedziała, po czym zaniosła się płaczem.
- Rozumiem. Proszę pozostać w mieście do czasu wyjaśnienia sprawy. Możemy jeszcze potrzebować pani pomocy. Na razie to wszystko. Dziękuje.
     Błękitnooka zabrała swoje rzeczy i szybko wybiegła z budynku.


***
    

     W pomiętej białej pościeli leżała blondwłosa, seksowna, dziennikarka. Patrzyła na porozrzucane po całym pokoju ubrania.                                                                                             
     W drzwiach stanął umięśniony mężczyzna z szampanem i truskawkami w ręku. Z lubieżnym uśmiechem przyglądał się kobiecie leżącej w jego łóżku.
- Przyniosłem nam obiad- mrukną- deser już zjedliśmy- mrugną okiem do zarumienionej blondynki, podszedł i podał jej musujący napój. Ona odepchnęła  butelkę,  pociągnęła go za rękę i przewróciła na plecy.
- Mam ochotę na coś innego- szepnęła i przejechała dłonią po  umięśnionym torsie mężczyzny. Zachłannie wpiła się w jego usta.
     W tym momencie rozległ się dźwięk telefonu.
     Minako spróbowała odepchnąć srebrnowłosego, jednak ten w geście sprzeciwu przygwoździł ją do łóżka. Zaczął całować jej usta, szyje, dekolt…
- Nie mogę. Muszę odebrać- powiedziała, uwolniła się spod jego silnych ramion i pobiegła do łazienki.
- Tylko mi tu wróć!- krzykną za nią Yaten.

- Halo?
- Cześć Mina. Słyszałaś, co się dzieje?
- Yyyyeee… chyba nie. Wiesz jestem trochę chora- wymownie zakaszlała, więc może…
- To słuchaj. Mam cynk od znajomego, że coś nie tak z kliniką tego męża twojej przyjaciółki. Policja zaczyna coś podejrzewać…


Marika&Gigi

wtorek, 23 lipca 2013

Niebezpieczny list- Rozdział 1

    Dodajemy dziś pierwszy rozdział NL. Przepraszamy, że tak krótko, ale na więcej nie mamy siły. Kolejny rozdział pojawi się jutro. Prosimy i zachęcamy do komentowania i uzasadnionej krytyki :)))
   

 Podczas wieczornego obchodu Usagi myślała jak przeprowadzić dzisiejsza poważna rozmowę z Mamoru. Wiedziała, ze musi mu powiedzieć, jednak bała się tej rozmowy. Nie wiedziała jakie reakcji może się spodziewać po swoim mężu.
     Z zamyślenia wyrwał ją głos pielęgniarki :
- Pani doktor, chwileczkę, szukają pani- powiedziała zdyszana pielęgniarka- Policja chce z panią rozmawiać.
- Jak to policja?- zapytała zdziwiona.
- Chodzi o doktora Chiba, nie zastali go, więc poprosili o rozmowę z panią. Czekają na doktor w pokoju lekarskim.
     Zdenerwowana Usagi udała się w stronę pomieszczenia, gdzie podobno mieli na nią czekać funkcjonariusze. Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi.
- Witam, jestem doktor Usagi Chiba. Mogę wiedzieć o co chodzi?
- Dzień dobry, nazywam się  Naoki Irie, a to Koichi Hanari. Chcieliśmy zapytać dlaczego pani męża nie ma w pracy- powiedział wysoki brunet.
- Jak to nie ma go w pracy? Przecież powinien mieć teraz dyżur- po czym zaniepokojona spojrzała na grafik. Oboje pracowali dziś na druga zmianę, więc dlaczego go nie było?
- Rozumiem, ze nie wie pani gdzie się teraz znajduje pan Chiba. Dobrze... prosimy, żeby zgłosiła się pani za parę dni na komisariat- poinformował rudowłosy mężczyzna.
- Nie rozumiem... w jakiej sprawie?
- Czegoś więcej dowie się pani po wizycie na posterunku. Dziękujemy i przepraszamy za zaistniałe zamieszanie. Do widzenia- odparli i zostawili oniemiała lekarkę samą.

***

     Przekręciła zamek w drzwiach, po czym naparła na nie. Odszukała włącznik światła i pstryknęła go. W pokoju zapanowała jasność.
     Zdjęła czarne szpilki z obolały stóp, a następnie ściągnęła płaszcz. Jej umysł cały czas zaprzątały myśli dotyczące Mamoru. Dlaczego ktoś miałby go szukać? 
     Przecież to ceniony, szanowany i doświadczony lekarz. Wiele razy była świadkiem uznania pacjetów. Czyżby coś się zmieniło? Wyciągnęła z torebki telefon i pośpiesznie wybrała numer ukochanego. Nie odbierał. Spróbowała jeszcze raz i kolejny. Nic. Martwiła się co raz bardziej. 
     Już miała się udać do łazienki, kiedy jej uwagę przykuła biała koperta leżąca na łóżku, a obok niej czerwona róża. Podniosła ja i otworzyła. W środku znalazła list. Kto mógł go zostawić? Zaraz... to pismo... przecież to list od Mamoru! Pośpiesznie zabrała się do czytania :

Droga Usako!
     Pewnie już była po mnie policja. Na pewno jesteś zdenerwowana i nie wiesz co o tym myśleć.
     Bądź pewna, że długo mnie nie zobaczysz. Jednak będę pisał do Ciebie listy. To pierwszy z nich.
     Będziesz je dostawała często i w różnych miejscach. Następny dostaniesz za dwa dni. Znajdziesz go w miejscu, gdzie obchodziliśmy nasza pierwsza rocznicę ślubu. Jeżeli zostałaś poproszona o zjawienie się na komisariacie, to zrób to jutro.
     Zaufaj mi, bo ja ufam Tobie.
     Skarbie, wiedz, że Cię kocham. Wrócę i to wszystko się skończy, ale musisz mi pomóc i wypełniać moje polecenia. Pamiętaj nikomu, powtarzan nikomu nie możesz powiedzieć o tych listach!!! Obiecujesz!!!?
Twój Mamoru
P.S. Utop go w rzece, gdy znajdziesz kolejny.

Jak on śmie pisać, że mnie kocha, nazywać mnie swoim skarbem. Jak może igrać z moimi uczuciami?
- Do cholery jestem w końcu jego żoną!- powiedziała, po czym chwyciła wazon i wycelowała nim w ich wspólne zdjęcie stojące na półce. Rozległ się huk tłuczonego szkła. Zaczęła zrzucać wszystkie przedmioty z szafek. Po chwili zmęczona otworzyła drzwi balkonowe,  podeszła do barierki i krzyknęła na cały głos:
- Dlaczego zdecydowałeś za mnie...

***
W ciemnej alei stał wysoki brunet, szepczący:
- Przepraszam...


Marika&Gigi

Niebezpieczny list- Prolog

Usako!
     Co raz więcej wiesz, ale wydaje mi się, że nie wiele z tego rozumiesz. Choć możesz w to wątpić to ja nadal Cię kocham i pragnę. Chcę Cię całować, patrzeć w oczy i czuć Twój zapach. Słyszeć jak krzyczysz moje imię, gdy  jesteśmy  sami. Pamiętasz tę noc? Pamiętasz pałatki róż? Cienie rzucane przez światło świec? Przypomnij sobie jacy wtedy byliśmy szczęśliwi?
     Mam nadzieję, że wciąż mogę Ci ufać,a  obrączka, którą nosisz na palcu ciągle coś dla Ciebie znaczy.
     Wiem o nim. Nie wierz mu! Nie jest tym, za kogo się podaje. 

Twój Mamoru
P.S. Spal ten list.


Marika&Gigi

Witajcie :D

    Przedstawiamy Wam nowego bloga o tematyce SM. Postaramy się, żeby posty dodawane były dość często, jednak prosimy o wyrozumiałość, gdyż jst to nasz pierwszy blog i  piszemy go  we dwie, więć czasami ciężko jest nam się dogadać.

          Zapraszamy do komentowania i uzasadnionej krytyki

Marika&Gigi