wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwi


Dobra kochani jestem oto sylwestrowa jednorazówka specjalnie dla was. Wiem, że w weekend nie wywiązała się z umowy, ale moja wena leży i śpiewa. Wiec to będzie pewnie słabe.:( 

Wszystkiego najlepszego kochani w nowym roku i  samych szczęśliwych  wiadomość w 2014.
Do siego roku!!! :***

Marika&Gigi




Pierwsze promienie słońca budziła śpiąca dziewczynę. Otworzyła powoli oczy. Wstała i się przeciągnęła. Ruszyła potem prosto do łazienki. Przejrzała się a na jej twarzy widać było przerażenie. Rozmazany tusz i potargane włosy. Wróciła wczoraj wykończona pragnąc tylko snu. Nalała wody do wanny i dodała różany olejek. Wsunęła się do wody i zamknęła oczy. Rozkoszowała się zapachem i temperaturą. Jej humor był tragiczny dzisiaj był sylwester. Od dawna go nie świętowała jak należało. Jej przyjaciółki wyszły za mąż i urodziły dzieci niemiały czasu już dla blondwłosej dziewczyny. A pędzenie za karierą nie przysporzyło jej nowych znajomych. Więc dziewczyna pewnie znowu spędzi go siedząc przed komputerem lub czytając, jakąś książkę. Smuciło ją to. A le nie mogła nic z tym zrobić a raczej nie miała siły. Kiedy woda zaczęła robić się zimna wyszła z niej i okryła się ręcznikiem. Nałożyła krem na twarz i balsam na ciało. Przeszła przez sypialnie do garderoby a raczej zabudowanej szafy. Zawsze marzyła o wielkie pięknej garderobie z ogromnym lustrem i słodką pufą na środku i oczywiście półeczkami na buty. A weszła do brązowej malutkie i brzydkiej. Wybrała dla siebie różową bluzkę i czarne spodnie cygaretki oraz niebezpiecznie wysokie szpilki. Poszła ponownie do łazienki. Wysuszyła włosy i spięła je w kucyka, który sięgała jej do polowy pleców, kiedy je rozpuściła to były do pasa. Musnęła twarz pudrem a rzęsy maskarą i spryskała się swoimi perfumami. Poszła do kuchni i zaparzyła sobie kawę. A po chwili rozkoszowała się smakiem czarnej i słodkiej kawy. Spojrzała na zegarek i doszła do wniosku, że jeżeli chce zdążyć na czas do pracy to powinna już wychodzić. Wzięła swoja wielka torbę i pomalowała usta pastelowy błyszczykiem. Miała nadziej, że nie będzie w biurze jej szefa, bo się już piec minut spóźniła, a był on strasznie wściekły za każdym razem, gdy robiła cos źle lub przychodziła po czasie. Wbiegła do budynku i dopadła na pół zamknięta windę. Po chwili drzwi się jednak otworzyły i weszła do środka. Niestety miała strasznego pecha i przed nią stał jej szef. Ubrany jak zawsze w garnitur a jego białe włosy były artystycznie roztrzepane.
-Panno Tsukino dziesięć minut spóźnienia. Można wiedzieć, dlaczego się spóźniłaś- mówił z początku wyniosłym głosem a potem przeszedł do bardzie przyjaznego tonu.
- Za późno wyszła z domu a do tego autobus się spóźnił- odparł spokojnie patrząc w lustrzane drzwi.
- A czy przypadkiem nie jeździłaś czarnym BMW?- Zapytał rozbawiony tłumaczeniem się dziewczyny, które słyszał co najmniej kilka razy w tygodniu.
- Tak, ale jest w naprawie.-Opowiedziała pewnie Usa.
-Dobrze. Rozumiem, jako że mamy sylwestra tonie będziesz musiała tego odpracować.- Mówiąc to uśmiechnął się do niej i wysiadł z windy. A po nim ruszyła Usagi. Zobaczyła jak wchodzi do gabinetu i odetchnęła z ulgą. Otworzyła drzwi swojego miejsca pracy i nabrała powietrza próbując się zrelaksować przed ciężkim dniem pracy.
***
Zajęta pracą Usagi nie zauważyła, kiedy prawie wszyscy opuścili już biuro. Od pracy wyrwało ją pukanie do drzwi dopiero teraz zauważyła, że jest już ciemno.
- Proszę- zawołała cicho.
- Cześć. – Przywitał się Diamand- Co tu jeszcze robisz?-Zapytał.
-Pracuje- oparła oschle.
- Jestem pełen podziwu dla twojej pracowitości, ale mamy sylwestra a jest już dziewiętnasta. Nigdzie nie świętujesz końca tego roku.- Usagi praktycznie nie zwracała na niego uwagi.
-Zaraz będę się pewnie zbierała tylko to skończę.- Odpowiedziała nie patrząc na niego- A po za tym, co ty tu jeszcze robisz? – Podniosła oczy na niego.
- Powiedzmy, że jest tu ciekawiej- powiedział z uśmiechem i usiadł na jej biurku.
- Narzeczona, żona lub dziewczyna nie czekają na ciebie?- Zapytała.
- Nie mam ani dziewczyny, ani narzeczonej ani żadnej innej- Usagi słysząc to bardzo, ale to bardzo się zdziwiła, bo musicie wiedziecie, że Diamand jest najprzystojniejszym facetem na świecie do tego bogaty. Każda oprócz jej oczywiście by się na niego rzuciła.  Cała damska część biura i nawet niektórzy z męskiej się w nim podkochują. A Usa się z się z nich po prostu śmiała.
-Co zdziwiona?- Zapytał ironicznie.
- Nie no, co ty nie jesteś jakimś greckim bogiem- Odparła odrobine zakłopotana, ale on tego nie zauważył a on słysząc to po prostu się uśmiechnął właśnie jak wspomniany grecki bóg.
- Skoro ja nie mam planów na dzisiaj to może spędzimy dzisiejszy wieczór w swoim towarzystwie.-Za pytał. Co on jej zaproponował?
- Nie wiem to raczej nie jest profesjonalne- Opowiedziała zaskoczona i trochę speszona.
- Nie proponuje ci małżeństwa tylko wspólnego sylwestra.-Odparł trochę zirytowany- Nie daj się prosić- Mówiąc to podszedł do niej i złapał jaj dłoń, aby wstała. Kiedy to zrobiła to ją podniósł i się zakręcił- To jak zgadasz się ? – Zapytał ponownie.
- OK, ale muszę się przebrać- odparła bez zastanowienia.
-To jedziemy do ciebie- mówiąc to pociągnął ją za dłoń i wyszli z jej gabinetu.
***
Po piętnastu minutach byli u niej. Wchodzili do jej mieszkania.
-Dobra to się rozgość a ja się przebiorę.- Powiedział i poszła do sypialni.
-OK-odparł i rozejrzał się po mieszkaniu. A Usagi przeżywała największy dramat w swoim życiu nie wiedziała, w co ma się ubrać. Czerwień zbyt wyzywający kolor. Róż na sylwestra?! Nie! Biel też nie. Mhm… Czerń zbyt oblatane. Złoto-czarno sukienka do kolan przylegająca do ciała z odkrytymi plecami. Do tego złote szpilki i czarna torebka. Włosy upięła i pomalowała się nieco ostrzej. Wyszła z sypialni rozejrzała się za Diamandem. Zobaczyła go siedzącego na kanapie z otwartymi ustami i wpatrzonymi w nią oczami.
-Cos nie tak?- Zapytała się przestraszona i się obróciła wokół własnej osi. Poczuła jego dłonie na tali
- Spokojnie wykładasz cudownie- szepnął jej do ucha, na co Usagi się delikatnie uśmiechnęła.- Dobra idziemy zadzwoniłem do znajomych i jest impreza u mojego wspólnika.
- Myślisz, że to dobre posunięcie pokazywać się na takiej imprezie z podwładną?- zapytała niepewnie
- Oj przestań i chodź-Powiedział głośno- Nie czekaj masz jakiś płaszcz jest trochę zimno i misie rozchorujesz się?- Zapytał zmartwiony, na co Usagi się uśmiechnęła i podeszła do szafy na okrycia wierzchnie.
-Spokojnie oczywiście, że mam płaszczyk – mówiąc to sięgnęła po niego a on wzioł go od niej i pomógł jej się ubrać.
-Dobra idziemy- Krzyknął śmiejąc się.
***
Wchodzili do bogato urządzonego ogromnego domu wypełnionego ludźmi. Wszyscy tańczyli i pili. Już z daleka było słychać roześmiane głosy bawiących się ludzi. Doszli na tył domu gdzie znajdował się wielki basen a w nim kopali się półnagie dziewczyny. Wszędzie lała się wódka, whisky i piwo. Do rąk Usy trafił kubek z whisky z colą. Przywitali się z podpitym wspólnikiem Diamanda, którego nigdy wcześniej nie widziała. A po tym zostali porwani w wir zabawy. Tańczyli wszyscy skakali i się śmiali.  A o północy Diamand podszedł do Usy.

- Wszystkiego najlepszego- Usagi nie mogła odpowiedzieć, ponieważ zajął jej usta namiętnym pocałunkiem. Prze pewien czas się całowali w grupie roześmianych i szczęśliwych ludzi. 

Gigi

piątek, 27 grudnia 2013

Nowy rok to i porządki...

Kochani chciałam was poinformować o tym, co będę działać na blogu.
  1.      W tym tygodniu zakończę świąteczną jednorazówkę. Postaram się, aby post były krótsze, ponieważ wydaje mi się, że niektórym nie chciało się jej przeczytać. Związku z nią dziękuje Fance12 oraz Lence* za komentarze XD.
  2.      Postaram się o coś sylwestrowego na 31.12.2013r.
  3.      Zakończę także jeszcze w ten weekend III część wyzwania.
  4.      Zawieszam Dremland. Nie mam pomysłu ani chęci, aby pisać do tego rozdziały jedynie, jeżeli pojawia się głosy chcące o ciąg dalszy tej historii zrobię z tego jednorazówkę.
  5.       Związku z powyższym konkurs na głównego bohatera także jest odwołany, jednak nie zdradzę, jaki był to paring jedynie mogę poinformować, że żaden z podanych przez was nie był prawidłowy.
  6.      Na pocieszenie mogę zaproponować pomyśł, który naszedł mnie bardzo niedawno dokładnie piętnaście minut temu.  Bohaterowie będą przeżywali w nim wiele rozterek miłosnych. Dosłowny galimatias uczuciowy. Kto kogo kocha? Kto komu jest przeznaczony? Kto kogo wybierze? Czy miłość się spełni, czy ważniejsze będzie przeznaczenie? A może poznanie swoich dawnych żyć, historii świata oraz drugiego wymiaru od podszewki im pomoże? A może po prostu los sam im pomoże lub przeszkodzi? Chcecie wiedzieć, co będzie dalej? Piszcie swoje zdanie czy chcecie coś takiego przeczytać. ( Na wszelki wypadek podam bohaterów)

Usagi Tsukino- Czarodziejka księżyca o oraz księżniczka żyjąca na Ziemi. Wiek 17 lat. Kocha swoje cztery przyjaciółki jednak zazdrości im wolnego wyboru… Uczy się w liceum jest jedną z lepszych uczennic. Wydoroślała z dziecinnych marzeń i stała się zadziorną oraz pewna siebie młoda kobietą o wyjątkowej urodzie.

Selena- Matka Usagi. Królowa księżyca i była czarodziejka. Mieszka na księżycu. Poszukuje swoich przyjaciółek. Strzeże ważnej tajemnicy. Pragnie, aby przeznaczenie się spełniło. Jej przeszłość skrywa wiele tajemnicy i skandali. Czy Usagi je pozna?

Seiya Kou- Zakochany bez wzajemności. Mieszka na ziemi. Nienawidzi się z  Yatena jednym z swoich braci. Jest bardzo zżyty z Taikim. Przeznaczona jest mu Rei.

Taiki Kou- Jest zakochany w Ami. Pragnie, aby jego bracia się pogodzili. Pragnie powrotu z ziemi na Planetę Pachnących Oliwek.

Yaten Kou- Jest zakochany w Rei a przeznaczona jest mu Minako, którą darzy negatywnym uczuciem. Nienawidzi Swojego brata, ponieważ on nie chce się sprzeciwić ich królowej. Tak jak jego bracia nie poznał nigdy swojej matki.

Diamand- Czarny książę. Pragnący władzy nad kosmosem. Jest oskarżany o pewna tragedie. Wychował się na księżycu a jego opiekunką była babcia Usagi. Liczy sobie 100 lat jednak dzięki pewnemu silnemu zaklęciu nie starzeje się i nadal wygładza na 30 lat. Nigdy nie poznał swoich korzeni. Jego czarny charakter kratowało wiele wydarzeń. A może, kiedy zobaczy pewne oczy coś w nim pęknie? Przeznaczona jest mu Mohoto tak ustaliła jego opiekunka i matka dziewczyny.

Mamoru Chiba- Książe Ziemi. Jego wybranką jest Usagi. Kocha się w nim Rei. Pragnie śmierci Diamnda oraz odnalezienia jego matki o ojca.

7.      Dla dziewczyn, które często komentują mam na myśli Lenkę oraz Fankę12 zadedykuje pisana specjalnie dla nich jednorazówkę z powodu częstego udzielania się na blogu. Proszę was o wytyczne dotyczące tematu i bohaterów. 


   GIGI

wtorek, 24 grudnia 2013

Spotkanie cz.1

ŚWIĘTA, ŚWIĘTA!!! Jestem po prostu happy, więc jest obiecana świąteczna jednorazówka. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Proszę komentujcie i oceniajcie!!!

Nasi kochani czytelnicy!!!
Chcemy wam życzyć:
Wiele rozdziałów do czytania!
Wiele świetnych jednorazówek!
Weny do pisania!
I czasu na czytanie!
 Niech wam Mikołaj przywiezie prezenty!
Niech wam radość czas wypełni!
                                              Niech miłość do drzwi zapuka!
W ten cudowny czas!


Marika&Gigi






Przemierzała ulice miasta, które chciała jak najszybciej opuścić. Nic dobrego jej w nim nie spotkało.  Słone krople spływały po jej twarzy. Jak on mógł poświeciła mu bardzo dużo czasu? Ale czego mogła się spodziewać? Była jego podwładna, co z tego, że kierownikiem finansów to i tak nic nie dawało.  Zaczęła biec. Nie zwracała uwagi na dziwnie się patrzących przechodniów. Nie zwracała sobie głowy przepraszaniem za wpadnięcia na jakiś ludzi. Biegła. Chciała zapomnieć. Chciała się uwolnić od myśli o nim. Chciał dojść do mieszkania spakować się i stąd wyjechać. Nie zauważyła jak zderzyła się z kimś. Upadłaby gdyby jej przytrzymał ramiona. Silne ramiona. Spojrzała na swoja ofiarę przez łzy. Był to jakiś facet w czarnym pewnie markowym garniturze. Znała ten materiał i fason. Taką sama marynarkę często ściągała z ramion, które należały do tego… tego. Głupie serce nadal nie mogła go wyzwać od najgorszych. Wypłatała się z jego rąk i puściła się biegiem przed siebie. Dotarła do domu. Spojrzała w lustro wiszące na ścianie. Widziała ładną twarz z dużymi niebieskimi oczami, które teraz były czerwone. Na jej policzkach widniały czarne ślady od rozmazanego tuszu. Spojrzała niżej na jej pełne ładnie wykrojone usta z pozostałościami po czerwonej szmince. Miała dosyć duży biust pasując do jej zgrabnej sylwetki. Włosy spływały jasnymi kaskadami do pasa. Kiedyś wiązała je w przeróżne sposoby warkoczyki, kucyki, koki…itp. Ale doszła do wniosku że pora z tym skończyć, bo poznała jego.  Jest ładna nie można temu zaprzeczyć. Wiec, dlaczego? Dlaczego? Jej łzy zaczęły od nowa płynąć po polikach. Czym ta głupia czarna dziwka jest od niej lepsza? Przed oczami pojawił się obraz Mamoru i tej… tej suki jak ją …!!! Na biurku!!! Na biurko, na którym wiele razy robili TO oni. Tylko, że ona się z nim kochała a to, co robił on z Rei nie miło nic wspólnego z miłością!!! Pomyśleć, że one były kiedyś przyjaciółkami. Już wiedział, co się zmieniło od czasów liceum. Ich relacja zaczęła się psuć już w czasie studiów. To wtedy Usagi zaczęła się bardzo dużo uczyć i skończyła ekonomie z wyróżnieniem. Na co Rei zawsze mądrzejsza i lepsza od Usy zareagowało złością, zazdrością i postanowiła, że jej wszystko odbierze. Wcieliła swój plan zatrudniła się w dobrze prosperującej firmie, w której Usagi została właśnie dyrektorem finansowym. Kiedy zaczęła tam pracować dostrzegła, co się dzieje miedzy szefem i dyrektorką. Wiedziała, co musi zrobić.  Kilka uśmiechów niewinny filtr i był jej. Zaplonowała to dnia, kiedy zobaczyła pierścionek na palcu Usagi. Wysłała sms z telefonu Mamoru i nie mogła doczekać się jak roześmiana twarz przyjaciółki pogrąży się w rozpaczy. Stało się. Kiedy Rei zobaczyła Tsukino ubrała się i za nią wybiegła i wszystko jej powiedziała. Powiedziała jak bardzo jej nienawidzi i że zrobiłaby to jeszcze wiele razy by tylko ona cierpiała. Usagi przypomniała sobie to, co mówiła jej dawna przyjaciółka, zaczęła się zastanawiać się czy mogłaby kogoś tak znienawidzić by go tak strasznie i mocno zranić. Poszła do kuchni wyciągnęła kilka butelek wina i korkociąg. Nalała sobie lampkę wina opróżniła ją jednym haustem. Nalała kolejną porcję i włączyła radio, aby jej od razu wyłączyć. Cholerne święta! Nie spotykało jej w nie nic dobrego. Pięć lat temu w święta zginęła jej siostra. Facet za szybko jechał wpadł w poślizg i zderzył się z samochodem jej kochanej siostry. Kiedyś ubóstwiała święta już w wrześniu poszukiwała prezentów by ze wszystkim zdążyć. Żyła przygotowaniami do nich. Jednak, kiedy święta stały się także rocznicą śmierci najbliższej jej osoby zaczęła je nienawidzić a teraz jeszcze zdrada jej narzeczonego. Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła. Obudziła się na kanapie. Noc w niewygodnej pozycji przepłaciła bólem pleców.  Poszła do łazienki. Przejrzała się w lustrze. Wyglądała okropnie po prostu okropnie. Postanowiła żyć dalej często powtarzała ,, co cię nie zabije to cię wzmocni’’ postanowiła że nie dam mu tej satysfakcji i pójdzie do biura złoży wymówienie i oda mu tandety pierścionek z białego złota z zwyczajnym diamentem. Gdyby mu na niej zależało wiedziałby, o jakim pierścionku marzyła. Wykopała się, ubrała i wypiła kawę. Postanowiła w końcu wyjść z domu i udać się do biura. Po godzinie stała przed jego gabinetem. Zapukała. Wolała uniknąć, stania się świadkiem rzeczy, których nie chciał nigdy widzieć. Usłyszała jego głos rozkazując wejść do środka. Przybrała najbardziej poważny zarazem obojętny wyraz twarzy i pchnęła drzwi.
- O co…- zamarł w połowie wypowiedzi kiedy zobaczyła jej zgrabną sylwetkę w drzwiach.
- Przyszłam, aby oddać ci to.- Mówiąc to podeszła do biurka i rzuciła mu dokument. Spojrzał na nią zaskoczony i zaczął czytać. Z każdym słowem na jego twarzy malowało się, co raz większe zaskoczenie. Zirytowało ją to. Czy on myślał że po tym wszystkim z nim zostanie.
- Dlaczego jesteś taki zdziwiony najdroższy? – Zapytała z kpiną w głosie a ostanie słowo wręcz wypluła z siebie.
- Dlaczego? Jesteś bardzo dobry pracownikiem, a jeżeli chodzi o nas to bardzo cię przepraszam kochanie musisz wiedzieć, że ten… incydent nic nie znaczył. – Podchodził do niej z każdym słowem a na samym końcu próbował ja objąć. Odepchnęła go od siebie i uderzyła w twarz, na co on złapał ją mocno za nadgarstki jedna dłonią a drugą jej oddał w tym momencie do środka wszedł pewien mężczyzna. Kiedy zauważył, co się dzieje na jego twarz pojawiła się złość.
- Mamoru można wiedzieć, co robisz?- Zapytał z udawanym spokojem.
- Nic wielkiego Diamandzie to zwykła szmata, musi…- nie dokończył, bo białowłosy chwycił go za koszule i przygwoździł go do ściany. A następnie pięścią uderzył go prosto w nos. Z którego natychmiast popłynęła krew.
- Nie mów więcej tak o kobietach łajzo. Ty nazywasz się odpowiedzialnym i dorosłym mężczyzna- zapytał go Diamand z wyraźnie słyszana pogardą w głosie. Puścił go i podszedł do przerażonej dziewczyny pomógł jej wstać i zaprowadził do jakiegoś gabinetu. Pracowała tu już przez jakiś czas, ale nigdy go nie widziała.
- Proszę usiądź.- mówiąc to wskazał jej na kanapę. Sam podszedł do stolika na którym stały szklani i karafka z wodą. Podał Usie szklankę. Popatrzyła na niego zagubionym wzrokiem.
-Dzięki. Można wiedzieć, kim jesteś i skąd znasz…- Zawahała się przez chwile a oczy zapiekły- Mamoru- jednak dokończyła odrobine drżącym głosem.
- Znamy się od dosyć dawna… Ale to nie jest teraz najważniejsze. Napij się a potem odwiozę cię może do domu albo na jakieś ostatnie świąteczne zakupy- próbował wybrnąć z trudnego tematu Mamokluchy jak go czasem nazywał z znajomymi.
- A no tak święta kompletnie o nich zapomniałam.- Odpowiedziała a potem się odrobine zmieszała.  Spojrzała na nią z szokiem w oczach.
- zapomniałaś o świętach to cudowny czas.- Powiedział z entuzjazmem a w oczach dziewczyny ponownie zaszkliły się łzy. Popatrzył na nią z troską. Usiadł obok niej na kanapie i ją do siebie przygarnął. Wtuliła się w jego ramie a łzy popłynęły z pełna mocą. Opowiedziała mu o wszystkim. O jej siostrze i tym, co stało się miedzy nią a jej byłym narzeczonym. A on słuchał i głaskał jej włosy i plecy. Kiedy się uspokoiła odsunęła się od niego. Zdając sobie sprawę z tego, co uczyniła. Otworzyła się przed kompletnie obcym mężczyzna, wyjawiła mu wiele więcej uczuć niż komukolwiek. Z niektórych nawet ona sobie nie zdawała sprawy. Jedyną osoba, która znała ją lepiej niż ona sama była Aya jej siostra. Popatrzyła na niego zmieszana.
- Mógłbyś mnie odwieźć do domu? Proszę. – czuła się dosyć dziwnie. Była zmęczona a zarazem wypoczęta jakby wypowiedzenie wszystkich myśli i uczuć kotłujących się w niej zdjęło jej z pleców ogromny ciężar. A on patrzył na nią i zdał sobie sprawę, że wcześniej nie zauważył tego jak ona jest piękna. Zapatrzył się w jej oczy. Był ona smutne, pozbawione blasku i jakichkolwiek radosnych iskierek. Ile by oddał, aby zobaczyć ją roześmianą i szczęśliwą. Wiele wycierpiała. Poniekąd wiedział, co straciła i czuł jej ból. Jago brat zmarł, gdy Diamand był w wieku szkolnym, ale bardzo go kochał, Jego starszy brat. Po jego śmierci zbliżył się trochę do Mamoru, ale z każdą minuta widział, jaki z niego idiota. Po chwili zdał sobie sprawę, że jego dłonie nadal trzymają dosyć blisko dziewczynę. Odsunął się od niej i przypomniał sobie pytanie Dziewczyny.
- Tak jasne. Powiesz mi jak masz na imię.- Zapytał zdając sobie sprawa ze jeszcze tego nie wie.
- Usagi Tsukino, ty jesteś Diamand tak. Jak masz na nazwisko?
- A no tak Kawashini. Diamand Kawashini- ujął jej dłoń i szarmanckim ruchem ją ucałował. – Poczekasz chwile zabiorę tylko dokumenty.- Zapytał. Zgodziła się kiwnięciem głowy. Bala się ze jej glos zdradzi jak bardzo jego pocałunek pobudził jej ciało. Nadal czuła dreszcze. A przecież był to tylko pocałunek dłoni, a jego usta… Spojrzała na nie. Mimowolnie westchnęła. Obejrzał się na nią i uśmiechnął ironicznie, ale nic nie powiedział jedynie wskazał na drzwi, dając znak, że mogą już iść. W głowie Usy szalała burza. Był nieziemsko przystojny i taki… tajemniczy.  Miale ochotę do niego podejść w wpić w jego usta. Dlaczego pragnęła dotyku obcego mężczyzny?  Nie dawno dowiedziała się, że Mamoru ją zdradził a ona wprost śliniła się na widok innego. Czy to znaczy, że naprawdę jest szmatą? Nie może tak o sobie myśleć. Nigdy nie zdradziła Mamoru. Nawet na innych nie patrzyła. Ale Diamand ma coś w sobie, że rozpala każdy skrawek jej skory. Dotarli do windy. Nie wytrzyma chyba z nim w tak małym pomieszczeniu. Patrzyła na niego. Jego koszula była rozpięta pod szyja ukazują jego opalona skórę. Widziała rysujące się pod materiałem mięsnie. Przez ramię miął przełożona marynarkę. Dryga ręka przeczesał swoje prawie białe włosy. Widziała, choć jeden najmniejszy jego gest. Co się z nią dzieje? Próbowała uspokoić oddech, który mimowolnie jej przyspieszył. Dojechali na parking. Dziękowała w myślach, że może już wyjść z tej windy. Wyobraziła sobie jak do niej podchodzi i ją całuje. Jak jego dłonie błądzą po jej ciele. Stop!!! Koniec z tym. Dopiero rozstałaś się z narzeczonym, Który okazał się wielkim łajdakiem. Uśmiechała się na tą myśli, w końcu pomyślała o nim coś złego. To jej nie usprawiedliwia. Nie powinna tak myśleć o dopiero, co poznanym facecie. Nawet, jeżeli jest cholernie seksowny. Przygryzła wargę. Doszli do czerwonego porsche. Dostrzegła jego ukradkowe spojrzenie. Czy on myślał o niej podobnie? Nie to niemożliwe. Była ładna, ale taki facet jak on mógłby mieć każdą. Wsiedli do samochodu. Spojrzała na jego dłonie spoczywające na kierownicy. Były duże i silne. Pamiętała, co na ten temat mówiła jej Minako. Zaczerwieniła się, co on zauważył. Jechali milcząc. Diamand nie mógł zabrać myśli. Co chwile na nią patrzył. Kiedy jechali winda prawie się na nią rzucił. Człowieku opanuj się ona dopiero, co rozstała się z twoim bratem. Ale nie mógł nic poradzić na to, że strasznie go pociągała. Jej długie blond włosy i piękne czerwone usta.  Ciekawiło go jak one smakują. Nie mógł uwierzyć, jakim cudem jego idiotyczny brat zdobył tak cudowną dziewczynę. Nie mógł również uwierzyć jak jego głupi braciszek mógł pozwolić odejść Usie, nie mówiąc już o zdradzie. Co za DEBIL!!! Mimowolnie zacisnął dłonie na kierownicy. Zobaczył katem oka jak jego towarzyszka się rumieni. Interesowało go, o czym ona myśli.
- Podasz mi swój adres?- Zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie ma jechać
- Aaa… Tak jasne. Mieszkam już całkiem niedaleko. Pokieruje cię- Uśmiechnęła się blado- O tu skręć. -Wskazała na ulice. Oprócz wskazówek dojazdu nie wymienili nawet jednego słowa. Każde z nich krążyło daleko w swoich myślach, A jednak były one całkiem podobne. Do jechali.
- Dzięki. Za podwiezienie i cala resztę.- Powiedziała z smutnym uśmiechem, próbując przybrać neutralny głos.
- Niema, za co. Do usług. – Sięgnął do kieszeni marynarki- Jakbyś chciała jeszcze kiedyś pogadać.- Uśmiechnął się… szczerze. Zdziwiło ja tą. Ale odpowiedziała mu tym samym. Przyjęła wizytówkę.
- Dzięki- wysiadła szybko z samochodu i pobiegła pod drzwi kamienicy. Wstukała kod. Otwierają drzwi spojrzała jeszcze w jego stronę. Patrzył na nią, jakby chcąc się upewnić, że nic jej się niestanie. Nie myśląc dłużej weszła do środka i pobiegła po schodach do swojego mieszkania. To była długa noc dla ich obojga. Nie mogli spać. Myśleli o sobie nawzajem.
***

Następnego dnia obudził się w bardzo złym humorze. Nie spala prawie całą noc dopiero nad ranem się zdrzemnął. W jego myślach krążyła piękna jak anioł blond włosa dziewczyna. Smuciła go myśli ze nie cieszy się z tych cudownych świat. Podszedł do kuchni i zaparzył sobie kawy. Upił łyk. Była taką, jaką kochał czarna z dużą ilością cukru. Nie mógł pozbyć się z myśli Usagi. Myślał cały czas jakby tu ja rozweselić?  W końcu po nie długim czasie wpadła na genialny pomysł. Kto tego nie kocha?
***
Spała bardzo krótko. Poszła od razu do łazienki, gdy tylko wstała. Przejrzała się w lusterku. Była w opłakanym stanie. Skołtunione włosy, rozmazany tusz do rzęs gdzie nie gdzie ślady szminki.  Musiała wziąć długa i gorącą kąpiel. Wlała wodę do wanny i dodała pomarańczowy olejek. Wsunęła się do prawie parzącej kąpieli. Rozkoszowała się cytrusowym zapachem. Ale i tak nie mogła przestać myśleć o pięknych fioletowych oczach. Z krainy myśli wyrwał ja dzwonek do drzwi. Wyszła z wanny i owinęła się jedwabnym szlafroczek. Otworzyła drzwi. I stanęła jak zaczarowana. Nie mogła nic z siebie wykrztusić. U progu jej mieszkania stał obiekt jej rozmyślań.
- Cześć Usagi, mogę wejść?- Zapytał białowłosy z szerokim uśmiechem.
- Co ty tutaj robisz?- Dziewczyny nadal stała zaszokowana w drzwiach blokują wejście do środka.
- A gdzie część, dzień dobry, witaj lub chociaż hej? Zapytał roześmiany białowłosy
- Hej.- Odpowiedziała rozkojarzone Usa.
- Mogę wejść?- Ponownie zapytał.
-Jeżeli musisz- Przesunęła się umożliwiając mu wejście do środka jej mieszkania. Było dosyć duże, urządzone dość nowocześnie. Ściany w salonie miały kolor kawy z duża ilością mleka. Na środku stała wielka kanapa w podobnym kolorze za barkiem stal duży stół dalej widział wejście do kuchni.
- Co ty tutaj robisz?- Powtórzyła swoje pytanie Usa.
- Może najpierw się ubierzesz a potem pogadam- poprosił Diamand- Chyba, że nie chcesz?- Zapytał ją z seksownym uśmiechem. Na co ona tylko prychnęła i poszła do sypialni się coś na siebie założyć. Po chwili wróciła ubrana w czarne rurki i czerwony dłuższy sweter. Włosy spięła w wysokiego kucyka. Zobaczyła go stojącego w kuchni, robił jajecznice i parzył kawę.
- witaj z powrotem. Mam nadziej, że jesteś głodna – zapytał nawet na nią na patrząc.
- jeszcze nie jadłam. Dzięki- była pod dużym wrażeniem widząc go przy kuchni. Nikt nie zrobił jeszcze specjalnie dla niej śniadania. Mamoru nigdy nie miał czasu.
- O czym myślisz- zapytał widząc smutną minę dziewczyny.
- o Mamoru- odparła bez zastanowienia
- Aaa ok. – odparł nie chcąc się wtrącać, jednak po chwili jego ciekawość a może po prostu troska zwyciężył- jak się czujesz?
- Nie chce o tym rozmawiać- Spojrzała na niego widziała, że się o nią martwi- Ale jeżeli musisz wiedzieć to całkiem nieźle. Myślałam, że będzie gorzej. Kiedy ich zobaczyłam to bolało, ale raczej nie z powodu miłości do Chiby a przywiązania. A może po prostu płakałam nad tym, że byłam ślepa. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mogłam się domyślić, ale była zaślepiona a może nie chciała widzieć. Burzyć ułożonego świata… Cholera! Znowu to robię.- Odwróciła od niego wzrok zakłopotana.
- Co robisz?- Zapytał rozkojarzony, kiedy mówiła patrzył na jej usta i próbował zapamiętać każde słowo
- Zwierzam się obcemu mężczyźnie- Odpowiedziała z nikłym uśmiechem
- Uważasz, że jestem obcy?- Zapytał smutno
- Znam cię ledwie dzień. Jesteś obcy- odpowiedziała z przekonaniem
- Możliwe. Ten błąd trzeba naprawić.- Powiedział z uśmiechem niewróżącym nic dobrego a jego oczy zabłysł niebezpiecznymi ognikami.- Porywam cię.
- Dokąd?- Zapytała ostrożnie- I skąd przekonanie, że się zgodzę- dodał po chwili
- Czego nie zrozumiałaś z mojej wypowiedzi?- podszedł do niej- Ale to może poczekać teraz musisz mieć sile na niespodziane- odsuną jej krzesło. Usagi był znowu zdezorientowana, to nie było dobre musi przejąć kontrole nad sytuacją. Już miała coś powiedzieć jednak do jej półotwarty ust trafił widelec z najlepszą na świecie jajecznica, jaka jadła. Kompletnie zapomniała o tym, co chciała powiedzieć i z rozmarzonym wyrazem twarzy zajadała się niadaniem. Diamand świetnie gotowali i wszystko było ładnie poddane. Cud nie facet. Po posiłku udali się na parking. Rozmawiali i śmiali się przez całą drogę. Wysiedli w podziemiach wielkiego centrum handlowego. Usagi mimowolnie jęknęła. Nie lubiła takich miejsc w czasie świąt. Ujął jej dłoń i szepnął…
- zobaczysz nie jest tak źle
- Nienawidzę taki miejsc i to teraz. Diamand nie chce.- Powiedziała jak mała dziewczynka przed wizyta u dentysty
- Chcesz, nadal kochasz święta, choć się i pewnie boisz, ponieważ przyniosły ci wiele cierpienia. Wygraj z tym. Chodź! Będzie fajnie!- Mówiąc to podszedł do niej ja do siebie przytulił. Usagi odwzajemniła uścisk.
- Dobrze, pewnie masz racje mądralo- zgodziła się z wielki i szczerym uśmiechem. Nie wiedziała, dlaczego tak szybko się poddała. Czuła się przy nim bezpiecznie. Wiedziała, że to nie normalne tak ufać dopiero, co poznanemu facetowi, ale on jest cudowny, szarmancki, świetnie gotuje, kulturalny, mądry i inteligent a do tego szalenie przystojny i seksowny. Chyba najważniejsze to, że ja bardzo, ale to bardzo pociągał.
Po wielu godzinach zakupów, słuchania kolęd, śmianiu się i wydawaniu pieniędzy wracali do samochodu obładowani po uszy. Usagi od bardzo dawna oszczędzał na ślub z Mamoru, ale jeżeli go nie będzie to, chociaż poszaleje. Kupiła sobie trochę ubrań i innych dupereli i pierwszy raz od dawna zakupiła prezenty dla rodziców. Cieszyła się jak małe dziecko, latając po sklepach i pijąc gorąca czekoladę. To był jednym słowem świetny dzień. Nie wiedziała, kiedy dojechali pod jej dom. Było jej dobrze z Diamandem, dużo rozmawiali i fantastycznie bawili w swoim towarzystwie. Wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi.
- Mademoiselle proszę bardzo karoca podjechała.- Ukłonił się staroświeckim gestem, na co Usagi się zaśmiała. Wysiadła z samochodu i ujęła ramie mężczyzny a on odprowadził ja pod drzwi. Stali przez chwile uśmiechając się do siebie. Nagle Usa pocałowała go w policzek muskając kącik jego ust i wbiegła do domu. Diamand stal przez chwile zaszokowany. Dotknął dłonią policzka gdzie widniał ślad po szminki dziewczyny i skierował swoje kroki do samochodu mając w głowie istny mętlik
***
Obudził ją sygnał sms. Przez chwile nie wiedział, co się dzieje i gdzie jest. Śniły jej się bardzo dziwne rzeczy w roli głównej z Diamandem. Przypomniała sobie wczorajszy dzień. Jeszcze nigdy tyle się nie śmiała. Szkoda, że to się pewnie już nie powtórzy. Z tą myślą ruszyła do łazienki, kompletnie zapominając o wiadomości. Wykąpała się, ubrała i zjadła śniadanie. Właśnie szła do sypialni, aby spakować swoje rzeczy. Postanowiła, że nic jej tu nie trzyma i chce jak najszybciej opuścić to miasto, nie była tu szczęśliwa, no może ostanie dni było cudowne, jednak tak naprawdę niczego nie zmieniają. Usłyszała dzwonek do drzwi, podeszła i jej otworzyła licząc, że to może białowłosy. Nie pomyliła się. Wyglądał cholernie dobrze w czarnym garniturze. Dziewczynę zamurowało, czulą się jakby miała Déjà vu.
- Cześć Usagi mogę wejść- zapytał mężczyzna, ale ona dalej nic nie mówiła i nawet się nie przesunęła umożliwiając mu wejście-Zaczynam się o ciebie martwic w tym momencie mówisz coś uprzejmego i odprawiasz mnie z kwitkiem lub wpuszczasz do mieszkania.- Powiedział próbując przybrać poważny ton.
- Wejdź- mówiąc to skierowała się do sypialni. Spojrzał na nią zdziwiony, ale szybko odzyskał zimna krew
-Szybka jesteś kotku- powiedział jednak swoje kroki skierował do salonu
- Niemów do mnie kotku- wrzasnęła jak on mógł pomyśleć, że chce się z nim przespać przecież go nawet nie zna.
- Oj kotku idź się lepiej w coś przebierz ponownie cię porywam-Nie wiedział, czemu ale lubił się z nią droczyć.
- Chyba żartujesz, nigdzie z tobą nie pojadę, a poza tym jest wigilia jedź do rodziny- Bardzo chciała z nim spędzić tan czas jednak nie podobało jej się, że tak nią łatwo manipulować.
- O mnie się nie martw kotku, ja sobie radę dam- zaśpiewał roześmiany
- Nie nigdzie nie jadę- powiedziała całkowicie zła
-Proszę Usagi- mówiąc to podszedł do nie bardzo blisko, tak ze ich oddechy się mieszały, rozchyliła delikatnie usta czekając na pocałunek jednak on tylko ponownie poprosił ja szeptem, aby się zgodziła i kiedy uzyskał pożądaną odpowiedź odsunął się od niej. Stała przez moment i nie wiedziała, co ma zrobić. Chciała krzyczeć z frustracji, był tak blisko kilka milimetrów i spełniłaby swoje marzenie o poznaniu ich smaku. Odwróciła się do niego
-Powiedz chociaż gdzie mnie zabierasz- Poprosiła Usa- żebym wiedział w co mam się ubrać- to był błąd Diamand skierował swoje kroki do jej sypialni i otworzył jej szafę przejrzał ubrania i wybrał jej sukienkę, czarną z wycięciem na plecach pokrytym koronką
- Do tego szpilki ładna biżuteria i upięte włosy. Będziesz cudowna. Masz godzinę.
- To za mało.  Potrzebuje więcej czasu- rzekła przerażona Usagi
- Było trzeba wziąć moja wiadomość na serio. Powiedział trochę urażony- I tak się spóźnimy,
- Jaką wiadomość?- chwyciła telefon i faktycznie była jedna nie odebrana widność od nieznanego numeru- Ja jej nie przeczytałam. A tak na marginesie skąd miałeś mój numer?
- Mam swoje sposoby kotku- Usagi chwyciła poduszkę i nią rzuciła w stronę Diamanda, ale ten zamknął drzwi tak że poduszka opadła na ziemie. Usa słyszała jeszcze tylko cichy śmiech mężczyzny i przytłumiony głos.- Czas leci.- Usagi zaczęła szybko się ubierać i malować. Zastanawiała się jak ona ma zdążyć, była już w sukience, kiedy zdała sobie sprawę z tego ze ma obrzydliwą bieliznę. Nie wiedział czy tej nocy nie spędzi z kimś, rozebrała się i zmieniła ja na koronkowe czarne majteczki oraz pastelowo różowy staniczek pokryty gdzie nie gdzie czarna koronką. Właśnie zakładał sukienkę z powrotem, kiedy drzwi do sypialni się uchyliły i wszedł Diamand. Zobaczył Usagi prawie całkowicie nagą, która próbuje zasłonić się sukienką. Zaschło mu w ustach.
- Wyjdź stąd- Wrzasnęła- Chce się ubrać- powiedziała już nieco ciszej.
- Widzę.- Wyszeptał, na co Usa prychnęła.- Masz jeszcze dziesięć minut. Pośpiesz się- mówiąc to po prostu wyszedł, a swoje kroki kierował do łazienki. Opukał twarz zimna wodą, widok półnagiej Usy podziałał na niego bardzo źle, nie powinien pragnąc byłej narzeczonej swojego brata. Co on w ogóle tu jeszcze robi?
***
  Usagi przez chwile patrzyła się tępo w drzwi, za którymi zniknął Diamand. Czuła jak krew odpływa jej z policzków przywracają jej naturalny kolor. Otrząsnęła się z niewłaściwych myśli i zaczęła ubierać. Przejrzała się w lustrze było dobrze. Jeszcze tylko włosy i będzie gotowa. Postawiła na artystycznego koczka, a kilka pasm włosów spływało sobie wolno przy twarzy. Założyła czarne szpilki i pomalowała ostatni raz usta na czerwono. Jej zdanie wyglądał naprawdę apatycznie i seksownie, choć nie wyzywająco. Spryskała się kwiatowymi perfumami i wyszła z sypialni. Diamand siedział na kanapie zapatrzony w telewizor. Usagi znacząc chrząknęła. Cudowne fiołkowe oczy Diamanda skierowały się na nią. Obróciła się ukazują mu się w całej okazałość. Poczuła jego ręce na ramionach i coś ciężkiego na dekolcie. Podprowadził ja do lustra. Na jej szyji spoczywał piękny złoty naszyjnik. Na pewno był bardzo drogi. Zachwyt Usagi zmienił się w zakłopotanie.
- Diamandzie ja nie mogę tego przyjąć- Chciała się wyswobodzić z jego uścisku, jednak on jej na to nie pozwolił.
- Tylko na jedną noc kotku.- Szeptał jej do ucha a jego usta muskały jej odsłonięta szyje. Z ust Usagi wydobył się cichy jęk. Jej dłoń wplątała się w jego włosy przyciągać jego usta bliżej do jej szyj. Jego dłonie trzymały ja mocno talii nie pozwalając się odwrócić. Oddech Usy przyśpieszył. Nagle cisze porywaną jedynie przez przyśpieszone bicie serc rozdarł dźwięk telefonu Diamanda. Zaklął cicho i odebrał tym samym puszczając Usagi. Odsunął się od niej i wyszedł na klatkę. Dziewczyna próbowała sobie wszystko ułożyć w głowie i unormować oddech. Po chwili wrócił Diamand.
- Chodź już jesteśmy i tak spóźnieni.- Powiedział całkowicie spokojnie chodź i w jego głowie szalała burza.
- Tak jasne jeszcze tylko płaszcz i jestem gotowa.
Jechali dosyć długo nie rozmawiając z sobą. Usagi próbowała myśleć o wszystkim tylko nie o swoim towarzyszu. Po woli zaczynała ją bolec głowa od natłoku uczuć i myśli. Sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła pudełeczko z tabletkami i jedna połknęła.
- źle się czujesz chcesz się przewietrzyć- zapytał z troską Diamand
- Nie dzięki, powiesz mi gdzie jedziemy- spojrzała na niego- proszę- wyszeptała blisko jego ucha tak że jej oddech go łaskotał
- Jedziemy do moich rodziców na wigilie- Powiedział spokojnie a Usagi zamurowało. chciała krzyczeć, przeklinać i kazać mu zawrócić jednak nie mogła nic z siebie wydusić.
- Spokojnie mojego brata pewnie nie będzie. Zawsze był mało rodziny.- Usagi zastanawiała się przez chwile, o co mu chodzi a kiedy zaczęło jej coś świtać w głowie nie chciała w to uwierzyć
- Nie znam twojego brata- wyszeptała z nadzieją, że to, co ona myśli, że on ma na myśli jest nieprawdą.
- Moim bratem Usagi, jest Mamoru Chiba, twój były szef i narzeczony.- A jednak Usa była wściekła jak on mógł ja narazić na spotkanie z tym imbecylem.
- Jak mogłeś nie chce go widzieć- krzyknęła dziewczyna. A on wiedział, że będzie to jeszcze dłuższa droga niż w rzeczywistości.
- On nigdy nie przyjeżdża na święta, dlatego nigdy mnie nie poznałaś, naprawdę rzadko się z nim widuje. Jest on pierworodnym i biologicznym synem moich rodziców ja byłem adoptowany w wieku pięciu lat. Dlatego mam inne nazwisko. Dlatego się nie lubimy za bardzo. Nie może się pogodzić z tym, że to ja mam więcej udziałów w rodzinnej firmie Chiba, a przecież ja nim nie jestem. Dużo się o to kłóciliśmy i po wielu latach zakopaliśmy wojenny topór. – Usagi słuchała go nic nie mówiąc próbowała sobie wszystko przeanalizować. Słabo jej to wychodziło
- ja nie wiedziała. Przykro mi.- Wyszeptała skruszona Usa
- A mi nie- odparł szybko Diamand
- Jako kto mam być na waszej rodzinnej wigilii- zapytała w końcu.
- Może, jako moja przyjaciółka- zapytał a raczej stwierdził mrugając do niej.
- Może być. Za ile dojedziemy- zapytała sennym głosem.
- Za piętnaście minut kotku- odpowiedział z uśmiechem z powodu zakończenia tej malej kłótni albo jak to woli wymiany zdań.
- Lepiej przy twoich rodzicach nie mów do mnie ,,Kotku’’, ok?- Zapytała
- Spokojnie kotku, będzie dobrze nie denerwuj się- już chciała zaprzeczyć, że się nie denerwuje a jednak znowu miał rację bała się tego spotkania. Nie wiedziała czy jego rodzina ją polubi jechali jeszcze chwile, kiedy zobaczyła wielki i piękny dom otoczony lasem. Otworzyła usta z zachwytu. Dom był dwupiętrowy z dużymi oknami. Gdzie nie gdzie pokrywał go bluszcz nadając mu bajeczny wygląd. Cały był wielki. Kolumny przy wejściu pokrywały białe światełka tak samo jak front domu. Wszystko było pięknie oświetlone a do tego sypiący śnieg i Usagi czuła się jak w pięknej bajce o książnice i księciu. Diamand obszedł samochód jej otworzyła jej drzwi. Wysiadła z niego i wyszeptała
- To jest twój dom, jest niesamowicie piękny- Diamand podszedł do niej i ja objął w pasie.
- Wiem, też go uwielbiam a nie widziałaś jeszcze widoku z mojego pokoju a także ogrodu i rzeki.- Faktycznie słyszała pluskanie wody o brzeg. Była pod wielkim zachwytem tego domu a tu jeszcze nie widziała go w środku. U progu domu przywitała ich starsza pani w fartuszku.
-Witaj Alicjo. Proszę poznaj moją przyjaciółkę Usagi.- Przywitał się z nią Diamand i przedstawiła jej Usagi
- Dzień dobry. Witam panienkę. Ja jestem Alicja i jeżeli będzie panienka czegoś potrzebowała proszę się do mnie zwrócić. A teraz pozwolą państwo że wezmę wasze płaszcze.
- Dziękujemy. Rodzice są w salonie?- Zapytał ją Diamand
- Tak czekają na was- mówiąc to kobieta się uśmiechnęła i ukłoniła a po chwili już jej nie było. Usagi nic nie mówiła, ale naprawdę służba w domu? Zdziwiło ja to bardzo ale nie chciała czym zadziwi ja jeszcze jej towarzysz. Po prostu bała się o tym myśleć będzie musiała wszystko dokładnie przeanalizować, gdy wróci do domu. A miała tego: Mamoru jest bratem Diamanda; Diamand jest adoptowany; Ma on też większe udziały w firmie Chiba; I na koniec to dlaczego on tak na nią działa. Na razie koniec. Pewnie znowu nie prześpi nocy.
- Kotku?- Zapytał ją Diamand
- Tak? O co chodzi?- Spojrzała na niego
- Nic chciałem tylko zobaczyć twoje oczy- uśmiechnął się do niej promienie i pocałował w szyje.
- Diamandzie jesteśmy tylko przyjaciółmi- odparła zaszokowana Usagi, niemiała ochoty tego przerywać, ale wiedziała, że musi. Zaraz ma poznać jego rodziców. Postanowiła się skupić na oglądaniu wnętrza domu. Ściany było kremowe, na nich wisiało wiele obrazów.
- To są przodkowie Chibów .- Mówiąc to wskazał na obrazy. Usagi nie zwróciła na niego uwagi i podziwiało wszystko z zapartym tchem. Kryształowe żyrandole, zapewne drogie i stare meble, dębowe podłogi a to tylko korytarz. W końcu weszli do salonu. Usagi przystanęła przez chwile i obrzuciła każdy kąt wzrokiem. Wielkie kanapy, piękne stoliki i fotele, obrazy i rzeźby, długie zasłony, kominek. Wszystko wołało jak jest drogie lub zabytkowe.
- Chodź wszyscy są w jadalni, nie przejmuj się na wszystkich, którzy są tu pierwszy raz robi to wszystko- tu zatoczył okrąg w powietrzu- wrażenie
- Tylko za pierwszym raz?- Zapytała Usagi
- Przyzwyczaisz się- odpowiedział jej z uśmiechem. Czy to znaczy, że będzie tu częstym gościem? Dotarli w końcu do wielkie jadalni urządzonej także z elegancja. Duzy piękny stół. Ogromny żyrandol i drogi zapewne dywan a do tego jeszcze aksamitne zasłony. Usa powstrzymała się od otworzenia ust z zachwytu.
- Mamo, witaj- Diamand podszedł do matki i ja przytulił- Tato- uścisnął mu dłoń- to jest Usagi Tsukino moja przyjaciółka- płynie przeszedł do Usy- Usagi to są moi rodzice- w tym momencie do dziewczyny podeszła matka Diamanda. Była ubrana w czerwona sukienkę sięgającą do kolan i buty na nie wysokim obcasie. Na jej szyi spoczywał sznur pereł a włosy spływały delikatnymi falami miały one kolor płynnej czekolady.
- Och witaj kochanie musisz być wyjątkowa, jeżeli Diamand zdecydował cię przyprowadzić. Prawdę mówiąc nie myślał że to się jeszcze kiedykolwiek stanie- Tu pani Chiba się roześmiała
-Mamo spokojnie Usagi jest tylko moja przyjaciółką- odezwał się Diamand próbując wyrwać Usę z opresji.
- Tak, tak synu wszyscy tak mówią- odparł ojciec. Był to starszy pan, z siwiejącymi włosami. Podobnego wzrostu, co Diamand. Ubrany był w szary garnitur i niebieską koszule. Usagi się zaczerwieniła.
- Ale to prawda proszę pana- odezwała się w końcu dziewczyna
- A jak tam ze mnie pan, aż tak źle wygląda?- powiedział żartobliwie ojciec Diamanda- Mów mi Minoru
- Tak do mnie też mów po imieniu. Jestem Kuniko- wtrąciła się mężowi w słowo i uśmiechnęła promienie do Usagi- Pamiętaj ty jesteś najważniejsza. Tak się cieszę kochanie że Diamand kogoś poznał i to tak milą i ładna dziewczynę.
- Proszę was dajcie im już spokój – powiedział ktoś stojąc za Usą.
- Mamoru myślałam, że nie cię nie będzie- do młodego Chiby podeszła Jego matka
- Ja też- prychnął pod nosem Diamand
- Ale jestem mam nadzieje że się cieszycie- powiedział wesoło            Diamand
- Czy możemy już podawać kolacje- odezwała się Alicja. Usagi nawet nie zauważyła, kiedy weszła do salonu
- Tak Alicjo, poprosimy- odpowiedziała Kuniko uprzejmie a służąca się oddaliła
- Proszę siadajcie do stołu- odezwała się ponownie pani Chiba. Wszyscy posłusznie zajęli miejsca. Diamand odsunął oczywiście krzesło swojej towarzyscy. Kolacja mijała spokojnie bez większych uszczypliwości z strony Mamoru, czego Usagi bardzo się bała. Po z kończonej kolacji Diamand zabrał Usę do ogrodu. Dużo rozmawiali i śmiali się. Ale w pewnym momencie pojawił się jakiś mężczyzna prosząc Diamanda na rozmowę z ojcem w sprawie firmy. Jej towarzysz ja przeprosił i powiedział że za dziesięć minut będzie z powrotem jeżeli chce się jeszcze przewietrzyć a jeżeli nie to odprowadzi Usagi do jej pokoju, ponieważ ustalili a raczej białowłosy że zostaną do jutra. Jednak Usagi chciała jeszcze pochodzić po pięknym ogrodzie państwa Chiba. Chciała także pomyśleć i to był idealny moment. Nie było jej zimno. Przechadzała się po pięknych alejkach i myślała o Diamandzie. Nie wiedziała, co o nim myśleć i zastanawiało ją, co do niego czuje czy na pewno tylko go lubi a może zdobył jej serce przez te kilka dni. Przecież święta to magiczny czas pełen niespodzianek. Właśnie rozbudziło w niej od nowa miłość do Bożego Narodzenia. Właśnie skręciła w jedną z bocznych alejek, kiedy ktoś ją złapał. Nie mogła krzyczeć, bo napastnik zakrywał jej usta dłonią
- Nie krzycz kochanie jestem silniejszy- wyszeptał jej ktoś przy uchu tak, że poczuła jego oddech na szyi. Rozpoznała ten głos dopiero po chwili. Należał on do Mamoru. Zaczynał się jeszcze bardzie bać. Czuła jego dłoń wędrującą po jej udzie. Czekała na to, co jej zrobi. Zaczęła płakać. Była bezsilna. Jednak nie nastąpiła nic więcej. Nie otworzyła zamkniętych oczu. Poczuła jak ja ktoś przytula. Nagle już się nie bała. W tych ramionach czuła się bezpiecznie
- Już spokojnie. Przepraszam to moja wina nie powinienem cię samej zostawiać. Przepraszam- szeptał jej do ucha i gładził jej plecy- On cię już więcej nie skrzywdzi
- Nie spodziewałem się tego po tobie Mamoru. Zostajesz wydziedziczony. Rozumiesz, co do ciebie mówię- słyszała przytłumiony głos pana Chiby  
- To tylko nic nie warta dziwka ojcze- słyszała po głosie, że Mamoru jest wściekły
- Nie mów do mnie ojcze już nim dla ciebie nie jestem. Nie takcie wychowałem. Czy nie powtarzałem, że kobietę trzeba szanować i chronić? Ochrona zabrać go stąd i nigdy więcej tu nie wpuszczać.- Koniec nastała cisza. Jej łzy przestały już płynąć. Spojrzała ma Diamanda. Patrzył prosto w jej oczy. Widziała w nich troskę i coś jeszcze. Nie wiedziała, co to było.
-Chodź odprowadzę cię do pokoju. Dobrze?- W jego głosie słyszała hamowaną złość i żal. Usagi tylko kiwnęła głowa. Bala się ze jej głos będzie drżał. Po chwili stali przed wielkimi drzwiami.
-To jest twój pokój.- Odezwał się po pewnym czasie Diamand- mój jest tam- wskazał na drzwi znajdujące się nie daleko
- Dziękuje Diamandzie. To był miły wieczór do…- nie zakończyła, ponieważ wtrącił się białowłosy
- … do czasu nazwijmy to incydentu.- Dokończył za Usę Diamand
- Tak można to tak nazwać- mówiąc to weszła do swojego tymczasowego pokoju. Był ładny i dosyć przytulny. Wielkie uszko zdawało się wołać Usagi do siebie. Znalazła drzwi do łazienki. Wzięła szybka kąpiel, wysuszyła włosy i włożyła bieliznę a na nią puchaty szlafroczek. Położyła się spać. Nie spała długo męczyły ją koszmary. -Nic się nie stało głupia uspokój się. -Karciła się w myślach Usagi. Wstała i wyszła na korytarz. Nogi same ja niosły w kierunku pokoju Diamanda. Palce bez udziału mózgu zapukały do drzwi. Nogi stały i czekały. Po chwili drzwi się uchyliły a Usagi wśliznęła się do pokoju białowłosego i rzuciła na łózko
- Co się stało Usagi- zapytał zaspanym głosem
- Nic. Nie mogłam spać. Miałam koszmary. Więc przyszłam do ciebie- odparła Usagi
- Aha, ale pozwolisz, że ja jednak się położę?- Zapytał
- Tak jasne wskakuj to twoje łózko- Usagi poklepała wolną połowę.
- Dzięki- powiedział Diamand z przekąsem i po chwili leżał obok Usy. Usagi się do niego przytuliła A on objął ją w pasie.
- Diamand?- Zapytała delikatnie Usagi
- Mhy- odpowiedział inteligentnie mężczyzna
- Dziękuje za to, że rozbudziłeś u mnie miłość do świąt. To były najlepsze trzy dni i nie zwracając uwagi na ta całą resztę- pociągnęła się i pocałowała jego usta. Namiętnie oddając wszystkie swoje uczucia a potem położyła się obok niego jakby nigdy nic i zasnęła. W głowie Diamanda szalała burza.


Gigi

P.S. Przepraszam za wszystkie błędy i możliwe niejasności

niedziela, 15 grudnia 2013

Believe in your angel


      Hallo! Przyszedł czas na wspomnianą wcześniej jednorazówkę. Planowane są jeszcze kolejne części ( o ile Wam się spodoba) Jest ona inna niż wszystko, co do tej pory napisałam,  dlatego bardzo proszę, o szczere opinie, bo nie wiem jak wyszła. Całość  jest raczej fantastyczna i niemal bajkowa...chociaż kto wie! ;) Mam nadzieję, że jakoś ją przeczytacie, pomimo, że jest dość przygnębiająca, o czym wspomniała już Gigi, obarczając mnie winą za rozmazany tusz na policzkach po jej przeczytaniu xD


     Wielkie krople deszczu spadały na całe miasto. Rozchlapywały się się na chodnikach, obijały o parapety, lub spadały na głowy przechodniów.
     Patrzyłem, jak kilka z nich spływa po Twoim oknie. Zauważyłem Cię, choć tak bardzo się zmieniłaś. A przecież minęły dopiero 3 miesiące.
     Siedziałaś na podłodze i przeglądałaś album. Wyglądałaś żałośnie. Twoje włosy były rozpuszczone, ale nie dlatego, że tak chciałaś. Pewnie nie miałaś siły ich związać. Znowu. Masz bladą i zmęczoną twarz. Zapewne nic nie jesz. A mimo to ja mogę patrzeć tylko w Twoje oczy. Duże, błękitne, piękne oczy. Ale również bardzo smutne i puste. Widzę, jak na nowo wypełniają się łazami. Nie mogę juz w nich dostrzec choćby iskierki radości, którymi kiedyś były przepełnione.
     Odwracam wzrok i spuszczam głowę. Nie mogę znieść widoku nędznej, skulonej sylwetki ściskającej w rękach wielką księgę ze zdjęciami. Nie potrafię patrzeć, jak wylewsz tyle łez. Przeze mnie.
     Moje dłonie mimowolnie zaciskają mi się w pięści. Czuję ogromny żal, bo nie jestem w stanie Ci pomóc. Nie jestem w stanie Cię ochronić. Jednak równocześnie czuję wściekłość. Nie posłuchałaś mnie. Złamałaś obietnicę. Przysięga, którą mi złożyłaś nie ma dla Ciebie teraz żadnego znaczenia. Cierpisz, choć ja starałem się zrobić wszystko, by  Ci tego oszczędzić. Nie udało się. Czułem to, jeszcze wtedy, gdy byłem tak daleko od Ciebie i wiedziałem, że tym razem także będę bezsilny. Dlatego postanowiłem wrocić, z nadzieją, że może tym razem będzie inaczej, chociaż obiecałem sobie, że nigdy tego nie zrobię. A jednak -  złamałem zakaz i jestem tutaj. Jak widać moja tęsknota za Tobą była silniejsza niż rozsądek i nie pozwalała mi zostawić Cię po raz kolejny samej.
     Po tym, co zobaczyłem byłem pewny, że muszę Cię pilnować. Ale co z tego, jeżeli nawet będąc tutaj z Tobą nie mogę ukoić Twego bólu?!  Tak bardzo chciałbym do Ciebie wrócić, ale nie mogę, nie po tym, co się stało. Tamtych wydarzeń żadne z nas nie jest w stanie cofnąć. Doskonale to wiem, jednak nie potrafię zaaakceptować. Wierzę, że musi być dla nas jakaś szansa. Tylko, czy ja jestem w stanie jakoś zmienić naszą przyszłość? Obawiam się, że przeszłość skutecznie uniemożliwiła nam bycie razem...
     Jedno wiem napewno - dłużej nie zniosę widoku Twoich łez. Nie powinnaś ich tak bezmyślnie wylewać. Sytuacja nie jest tego warta. Nic nie jest ich warte. Ale wiem też, że żadne moje słowa Ci nie pomogą. Jedynie moja obecność mogłaby zmienić bieg zdarzeń, a ja nie mogłem wtedy przy Tobie zostać. Więc teraz to Ty sama musisz poukładać swój świat na nowo, znaleźć utracony sens życia... tak bardzo chciałbym Ci pomóc.
     Gdybyś chociaż wiedziała, że jestem tu teraz. Z Tobą. I, że już nigdy Cię nie opuszczę.
     W pewnej chwili uniosłaś głowę i spojrzałaś za okno. Przez chwilę miałem nadzieję, że mnie widzisz. Zawsze tak myślę, gdy mnie wyczujesz. Jest to chwila mojej euforii. Wtedy naiwnie liczę, że podbiegniesz do mnie i rzucisz mi się w ramiona, a ja będę Cię w nich trzymał do końca świata. Jednak jak mówiłem, to tylko chwila, bo zaraz potem dociera do mnie bolesna prawda. Ty mnie nie widzisz. Nie jesteś w stanie dostrzec mojego ciała, bo przecież ja go nie posiadam w tym świecie. Jedyne co możesz zauważyć, to jasna, rozmazana plama, którą można pomylić z obłokiem, lub dziwnie odbitym promieniem słonecznym.
     Ale nie dzisiaj, gdy chmury są tak czarne, jakby miały żałobę. Dziś wyraźnie odznaczam się na niebie. Wiem to, bo patrzysz na mnie wyjątkowo długo. Co ja bym oddał, żeby być przy Tobie cały ten czas. Nojgorsze jest to, że tak naprawdę byłem i jestem, ale Ty o tym nie wiesz. Dlatego ja również pzeżywam swoje katusze. Ten okropny stan zawieszenie - jestem tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Czy mogę coś jeszcze dla Ciebie zrobić? Moja bezsilność sprawia, że powoli się wypalam...
     Wciąż jednak nie odwracasz wzroku. A ja pierwszy raz od 3 miesięcy mogę dostrzec w Twoich oczach coś więcej niż tylko łzy... może nadzieję? Nie wiem, nie jestem w stanie zinterpretować tego przebłysku, bo po chwili już nie interesuje Cię to dziwne zjawisko. Przyciskasz do piersi album. Nasz album. A mój rozpacz osiąga punkt krytyczny, bo nie ma niczego bardziej przygnębiającego, niż patrzeć na pustkę w oczach, w których kiedyś widziałeś cały swój świat.
     Jesteś zmęczona płaczem. Postanawiam podejść bliżej. Teraz unoszę się nad Tobą. Próbuję Cię ochronić, choć wiem, że już nie mam przed czym. Bo to ja Cię skrzywdziłem odchodząc od Ciebie.
     Pierwszy raz  od dłuższego czasu zasypiasz tak łatwo i szybko, jakbyś wiedziała, że nad Tobą czuwam.
     A ja jeszcz raz wracam do wszystkich naszych wspomnień, przywołując w pamięci te obrazy, które stanowią moję jedyne pocieszenie poty, jak Cię utraciłem...

Marika

piątek, 6 grudnia 2013

Wyzwanie III cz. I +16

Witajcie kochani. To jest pierwsza cześć ostatniej części Wyzwania. Możecie za to podziękować naszej M. To ona poradziła mi potrzymać was w niepewności jednak przyrzekam, że nie długo pojawi się końcówka tej oto jednorazówki. Mam nadzieje, że wam się spodoba! Oczywiście komentujcie. Wyrażajcie swoje reakcje.
P.S. Nadal mam problem z zakończeniem. Piszcie czy szczęśliwe czy tragiczne. Jak na razie jest parę głosów za Happy End. No, ale komentujcie i wyrażajcie swoje zdanie.


Przez pewien czas było pięknie, ale potem jest końce i pożegnanie i nadal brakuje tych dwóch słów. Trzech sylab. Dziewięć liter. A kiedy je słyszysz lub wypowiadasz jest za późno, bo to jest już koniec i nie już nic. Nie ma już was. Jesteś ty i jest ona. Tęsknisz, ale nie możesz napisać nawet listu nie mówiąc już o jej zobaczeniu. Rozstanie z nią równa się zakończeniu twojego głupiego i marnego nic nieznaczącego bez niej życia. Ale żyjesz, oddychasz, rozmawiasz z innymi ludźmi i kochasz całym serce, choć to cię powoli niszczy. Jesteś w pewny sensie szczęśliwy, bo masz nadzieje, że ona żyje i masie dobrze i że ktoś inny niż ty dał jej to szczęście, którego ty nie mogłeś jej podarować, ale potem dowiadujesz się, że jej nie ma a jeszcze gorzej, kiedy widzisz jak odchodzi, ale ty już nie możesz nic zrobić…

Jechali przez siedem godzin żadne z nich się nie odezwało. Byli zatraceni w lekturze lub muzyce. Udawali. Ich myśli krążył zupełnie gdzie indziej. Ona zastanawiała się ile jeszcze te tortury będą trwały. Zastanawiała się nad jego słowami, co miło znaczyć to stwierdzenie, że ona ma na niego ochotę? Niedorzeczność jak on może tak w ogóle myśleć zadufany w sobie arogancki gnojek… Słodki gnojek.   Przy tej myśli na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Co on zauważył. Myślał, że czyta jakiś ciekawy moment. Chciałby, że by się tak uśmiechała, kiedy na niego patrzy. Była taka… delikatna. Jak to absurdalnie brzmi Usagi Tsukino delikatna… Co mu w ogóle przyszło do głowy żeby dotknąć jej ust nadal czul to ciepło i mrowienie. Nawet tak delikatna i praktycznie nie zauważalna pieszczota działała na niego jak płachta na byka. W bardzo czerwonym kolorze… Czy on się do niej jeszcze odezwie. Niby sama mu powiedziała, że ma być cicho, ale chociaż mogli pogadać o pogodzie. Nie ona się pierwsza nie odezwie. Przypomniały jej się słowa chłopaka „Rozkocham ” co to miało znaczyć? Ona nie kochała. Już nie!!! Spojrzała na niego ukradkiem a w tej samej chwili jego oczy skierowały się na nią patrzyli na siebie przez chwile a potem jak oparzeni odwrócili wzrok ignorując drugiego. Na policzkach Usy pojawił się rumieniec. Nie patrzył na nią, ale i tak to zauważył. Uwielbiał, kiedy się rumieniła. Wyglądała w tedy tak niewinnie. Ona była niewinna. Dobrze pamiętał jak się zdziwił, kiedy zauważył, że ona jest dziewicą, ale nie dał tego po sobie poznać. Nie spal kilka nocy zamartwiając się czy jej nie skrzywdził czy ona nie cierpi. Bał się, że ona go jeszcze bardziej znienawidziła po tym, co się stało… Po pewnym czasie usłyszeli głos wychowawcy proszący o zabranie swoich rzeczy i opuszczenie autokaru, gdyż do jechali na miejsce. Zastanawiali się, kiedy minęło siedem długich godzin. Nawet nie przyglądali się pensjonatowi tylko mechanicznie zaczęli zbierać się do wyjścia. Usa właśnie siłowała się z swoja walizką próbując ja prowadzić po nie równej drodze. Jej ręce były jak z waty. Całe jej ciało pragnęło tylko kąpieli i snu. Nie wiedziała, na czym spędziła tyle godzin, jednak niezbyt wygodna pozycja dawała o sobie znać. Seiya spoglądał na nią z... troską widział, że jest zmęczona wiec podszedł do niej i powiedział żeby szła do recepcji a on zajmie się jej bagażem popatrzyła na niego niepewnie, ale zgodziła się bez mrugnięcia okiem. Była mu wdzięczna i cieszyła się, że się do niej jednak odezwał. Skierowała się do recepcji i po chwili dostała klucze miała, jako jedyna pokój tylko dla siebie. Nawet się cieszyła, choć trochę żałowała tych pogaduszek z dziewczynami do poduchy. Czekała na Kou, aby powiedzieć mu gdzie ma zanieść bagaż i nim się obejrzała on już był obok niej. Wyjaśniła mu położenie jej pokoju, po czym on podszedł do recepcjonistki i zapytał gdzie on będzie spał. Okazało się, że ich pokoje są nie daleko siebie i niestety maja wspólna łazienkę. On mieszkał z Kokim. Będzie zabawnie, jeżeli można tak powiedzieć. Nawet go lubił gdyby nie jego podejście do używek różnego rodzaju…Z rozmyślań przywołał go do rzeczywistości głos Usy, która stała już na schodach jak na złość mieli pokoje na ostatnim piętrze i nie było windy. Jednym słowem zajebiście. Będzie musiał tachać te bagaże na siódme piętro. Był jeden plus na ty piętrze były tylko dwa pokoje i łazienka to się równa brak nauczycieli…
- Hej Kou jak chcemy zdążyć przed północą z tymi bagażami to się pospiesz a nie stoisz jak ten- Zaśmiewała się Tsukino jednak przy końcówce zdania się zawahał
 - Jak ten, co?- Popatrzyła na niego zakłopotana- Co chciałaś powiedzie?- Zapytał i uniósł brew
- Nic chodź już. Jestem zmęczona- Popatrzyła na niego błagalnie
- Dobra już idę- rzucił i skierował się w kierunku schodów. Odpuścił, bo także chciał odpocząć.
***
Była wykończona a czekała ją jeszcze tan durna dyskoteka na powitanie. Dobrze, że zabrała kilka sukienek. Najpierw wzięła prysznic a potem zrobiła idealny makijaż. Podkreśliła mocno oczy a usta pomalowała szminką w kolorze wiśniowym. Założyła koronkową bieliznę a na to bordowa sukienkę z ładnie wyciętym dekoltem gdzie naszyty był czarny tiul. Sukienka sięgała jej do polowy ud. Czarne dosyć wysokie szpilki ładnie podkreślały długość jej nóg. Jeszcze czarna skurzana kurtka i będzie gotowa do wyjścia. Spojrzała na telefon. Do godziny dwudziestej zostało jej jeszcze dziesięć minut, czyli ma piętnaście minutek dla siebie. Żyła zasadą lepiej się spóźnić niż przyjść wcześniej. Co by tu porobić? Włosy! Co z włosami? Pobiegła do łazienki. A po chwili wyszła z niej z ładnie upiętymi włoskami. Spojrzała jeszcze raz w lusterko oceniając surowo swój wygląd. Było idealnie może iść tam i pozarządzać swoim małym królestwem.
***
Siedział już jakiś czas przy barze i popijał soczek z procentami nie zauważalnie wlanymi do szklaneczki. Zawsze działa na ty palantów w pingielkach. Gdyby wiedzieli o się dziej na imprezach bez nich chyba by się zawstydzili. Jedno można było przyznać tej imprezie była tak nudna, że nawet nasza królowe się nie pojawiła. Postanowił opuścić ta potańcówkę emerytów i opróżnić kilka szklanek whisky. Siedem pięter i będzie mógł zatopić usta w bursztynowym trunku. Po co on się w ogóle fatygował schodzić tyle pięter żeby, co?  Może liczył, że ona tam będzie? Z zamyślenia wyrwało go zderzenie się z kimś, automatycznie przytrzymał tą osobę chroniąc przed upadkiem. Spojrzał na twarz swojej ofiary i zamarł. No tak nago go oprócz niej mógłby wpaść.
- W porządku?- Zapytał siląc się na się na współczujący ton. Choć miał ochotę na zupełnie, co innego tym bardziej, że zobaczyła jej usta podkreślone pięknym kolorem. Nie pytajcie się, jaki, nie będzie wiedział jak każdy facet nie odróżniał kolorów. Dla niego nie było pistacjowego, turkusowego, morskiego, limonkowego tylko ciemny zielony, zielono, i jasny zielony a jej usta nie były ani różowe ani fioletowe to było coś pomiędzy. Nie ważne. Liczyło się tylko to, że zamiast zatopić się w whisky wolał teraz poczuć jej usta na swoich. Przypomniał sobie ta cudowna noc, która z nią spędził
- Mógłbyś uważać jak leziesz- parsknęła. No tak, takie miłe zachowanie u niej jak po przyjeździe nie mogło się za długo utrzymywać to w końcu Usagi.
- Ty lepiej uważaj na siebie.- Odpowiedział z troską w głosie i zlustrował ją od stóp po sam czubek głowy. Musiał przyznać wyglądała cholernie apetycznie. Mógłby ją schrupać.
- O co ci znowu chodzi- syknęła przez żeby i podeszła bliżej do niego
- Chodzi mi o twój strój wyglądasz jak…- tu się zawahał nie chciał jej obrazić, lecz ona nie dala mu dokończyć
- Wyglądam jak?- Podeszła jeszcze kilka centymetrów- No jak wygląda?! – Jeszcze parę centymetrów do przodu. Sami nie zauważyli, kiedy zaczęli krzyczeć, a ich krzyk zamienił się w namiętny taniec ich ust. Przycisnął ją do ściany. Cicho jęknęła, kiedy ścisnął jej pośladki. Po chwil podniósł ją i przycisnął do siebie a ona objęła go nogami. Nie przerywając się całować trafili do jej sypialny. Rzucili się na łóżko i rozbierali się w szalonym tępię. Pragnęli tylko złączyć się w jedna całość. Czuć siebie nawzajem całym ciałem. Zatracili się zupełnie w szalonym dążeniu do spełnienia. Kiedy nastąpiło czuli, że chcą więcej. Ta noc dla nich dwojga była długa i nieprzespana.
***
Kolejny dzień minął im na rozmyślaniu o wszystkim tylko nie o tym, co się zdarzyło. Kiedy rano się obudziła jego już nie było. Trochę się zawiodła, ale doszła do wniosku, że nie wiedziałaby jak miałaby się zachować. Być obojętna, przytulic się i go pocałować, uciec, wywalić i rzucić na niego winne. Nie wiedziała. Postanowiła o tym nie myśleć i się tego trzymała przez cały dzień takie same postanowienia trzymał się Seiya. Czuł się jak tchórz, kiedy zbierał swoje porozrzucane po pokoju. Widział jak słodko spała, nie chciał widzieć jak się wkurzy, kiedy zobaczy go leżącego obok niej. Dlatego uciekł. Po prostu uciekł… 
***
Była noc wszyscy spali oprócz niej. Leżała w łóżku i rozmyślała omijając temat Seiya. Było jej gorąco postanowiła pójść do łazienki i ochlapać twarz zimną wodą. Kiedy wracała usłyszała jak jakieś drzwi się otwierają i w ostatnim momencie uniknęła wpadnięcia na nie. Po chwili zobaczyła w drzwiach Seiya Kou jak stoi sobie w drzwiach. Był bez koszulki. Tylko w bokserkach. Spaliła się rumieńcem, ale zaraz sobie przypomniała, że ona ma na sobie tylko białą dosyć obszerną koszule zakrywająca jej ledwie pośladki. Pod nią dokładnie można było dostrzec zarys jej ciał okrytego jeszcze tylko w koronkowy staniczek i figi. Jednym słowem jej strój rozpalał wyobraźnie.
- Co tu robisz?- Zapytał i wyszedł z pokoju zamykając drzwi
- Stoję nie widać – mruknęła pod nosem. Chciała już wejść do swojej sypialni, kiedy w jej umyśle zakiełkowała szalona myśl. Stanęła w drzwiach do swojego pokoju i zaprosiła go gestem do środka. Przełknął ślinę i nie zastanawiając się nad jej pobudkami do takiego czynu wszedł do jej tymczasowej sypialni. Odwróciła się do niego.  Stanęła na palcach i pocałowała go. Odsunęła się od niego i spojrzała w jego oczy. Patrzyli na siebie prze chwile. Pociągnął ja do siebie i pocałował w kącik ust. Szedł niżej na jej szyje. Odwrócił ją tyłem do siebie i odgarnął jej włosy z obojczyka, po czym go ucałował. Przytulił ja mocno do siebie. Wplątała swoje palce w jego włosy i przyciągnęła, aby móc go pocałować. Odwróciła się do niego i pociągnęła w stronę lóżka, na którym się położyła. Zdjął koszule i do niej dołączył. Całował jej usta, szyje, piersi schodził coraz niżej kończąc na jej stopach. Śmiała się przy tej pieszczocie głośno i to rozluźniło odrobine sytuacje. Przestała być napięta. Niby już to robiła z nim, ale nie tak. To było inne bardziej uczuciowe. Jej myśli zostały przerwane przez głos Seiya.
- Jeżeli nie chcesz nie musimy tego robić – czy on sobie z niej kpi nie chce niczego innego tylko to jest dziwne i jest po prostu inaczej. Czuła na policzku jego oddech. Odwróciła twarz i go pocałowała. Przewróciła go na plecy i po chwili poczuła go w sobie. To ona decydowała o wszystkim, co dawało jej satysfakcje zmęczeni orgazmem zasnęli przytuleni do siebie.
***

Tym razem, kiedy się obudziła czuła na tali uścisk męskich ramion. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Obudziła go pocałunkiem. Na jego ustach zaraz pojawił się uśmiech. Podniosła się na ramionach i go ponownie pocałowała. Słodko i niewinnie. Pasowało mu to. Chciał, aby go tak całowała tak po prostu. Odsunęła się od niego na kilka milimetrów przyjrzała mu się.
- Co się tak mi przyglądasz?- Wymruczał jej do ucha uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Co to za nowa mina?- Zapytała się go.
- Po prostu jestem szczęśliwy.- Jego słowa podziałały na nią jak kubeł zimnej… nie lodowatej wody. Nie ona nie mogła być szczęśliwa. I to dzięki komuś to uzależniało, to osłabiło. Od szczęścia jeden krok do miłości. Nie nie nie!!!
 - Musimy coś ustalić.- Oznajmiła bardzo poważnie. Martwiła się jak on zareaguje na jej słowa
- Co takiego? – Zapytał odrobine zdziwiony. O co mogło jej chodzić?
- Wiesz ja…- Zatrzymała się na chwile musiała zabrać myśli.- Ja chce cię, ale nie chce się zakochać. Miłość osłabia-wymamrotała nie patrząc mu w oczy.
- Co masz dokładnie na myśli?- Zapytał, choć domyślał się, do czego zmierza.
- Chodzi mi o to abyśmy byli przyjaciółmi. Powiedzmy przyjaciółmi- uśmiechnęła się delikatnie przypominając sobie wszystkie kłótnie i nieprzychylne myśli o nim-, których łączy sex. Sex bez oczekiwań, bez uczuć typu miłość. Będziemy mogli się spotykać z innymi a kiedy któryś z nas poczuje coś wiece powie o tym drugiemu i skończymy ten układ. Co ty na to?- Powiedziała wszystko spokojnie patrząc mu prosto w oczy. A on niedowierzał, że ona mu proponuje sex bez zobowiązań. Grzeczna dziewczynka ma naprawdę ostre pazury. Chce się tak bawić? Mogą się tak zabawić i tak się w nim zakocha. Był tego pewny.
- Dobrze słonce jak sobie życzysz.- Odpowiedział z stoicki spokojem bez krzty zakłopotania. Nie wierzyła, że mówi poważnie
- Naprawdę?- Musiała się upewnić.
- Tak. Co będziemy teraz robić idziemy na śniadanie? – Zapytał.
- Tak – odpowiedziała nadal zaskoczona.
***
  Kolejne dni mijały bardzo szybko. Zawarte w nich było dużo seksu, namiętności i uczuć, do których żadne z nich się nie przyznawało. Skończyła się wycieczka. Wrócili do rodzinnego miasta do szkoły spotykali się codziennie. Usa zerwała z Mamoru. Minoł miesiąc. Za następny koniec szkoły. Jeszcze rok i będą składali pewnie papiery na uczelnie. Usa, co raz więcej czasu poświęcała nauce. Właśnie siedziała na łóżku odziana w za dużą męską koszulkę, i przeglądała notatki z języków. Do pokoju wszedł mężczyzna praktycznie nagi niosący filiżanki kawy.
-Kotku! Kawa!- Podniosła na niego swoje piękne oczy. Nie miała na twarzy nawet odrobiny makijażu, włosy spięła w luźny węzeł na karku. Uwielbiał ją w taki wydaniu. Miał poczucie, że jest jedną z niewielu osób, którym pokazuje się naturalną, prawdziwą.
- Dziękuje. Głowa mi pęka już od tego wszystkiego. – Mówiąc to rozrzuciła wszystkie notatki rozłożyła ręce. Zaczęła się śmiać. Postawił szklanki na stoliczku i ją pocałował.
- Może sobie odpoczniesz i obejrzymy jakiś filmy
- Filmy powiadasz – zaczęła wodzić palcem po jego umięśnionym torsie.
- Tak filmy- jej usta był naprawdę blisko oddychali jednym powietrzem- ale zawsze możemy robić coś innego- szybko się poprawił
- Nie spoko możemy obejrzeć film- mówiąc to odsunęła się od niego. Sięgnęła po laptopa i włączyła jakiś filmik. Nie cierpiał, kiedy tak się z nim bawiła, potrafiła wszystko z nim zrobić. Te kobiece sztuczki.
***
Tak mijał im kolejny miesiąc. Kiedy na drodze do szczęścia stanęły im dwa słowa, które nie opacznie wypowiedział, choć miał na to ochotę już bardzo długo. Właśnie piekli ciasto cali obsypani mąką śmiali się w glos. Nie zważając, że wszystko jest brudne podszedł do niej i ja pocałował i powiedział te dwa słowa
- Kocham cię - wszystko zawirowało jej w głowie, kiedy usłyszała i zrozumiała, co znaczy zdanie, które do niej wypowiedział patrzyła na niego a w jej oczach zaszkliły się łzy. Jak on mógł? Dlaczego zniszczył wszystko? Było tak cudownie. Ale nie, jej nie jest dane szczęśliwe zakończenie. Dlaczego?
- Wiesz, że musimy to teraz skończyć. Nie taka była umowa. – Mówiła drżącym głosem
- Jak możesz tak mówić? Powiedziałem, że cię kocham.-Krzyknął. – Rozumiesz, co te dwa słowa znaczą?! – Zapytał nie wierzy ł, że tak zareagowała. Pierwsze łzy popłynęły jej po twarzy. Pierwsze łzy od bardzo dawna
- Co ty ze mną zrobiłeś?. Nie chce tego kończyć wystarczy, że się z kimś prześpisz i wszystko wróci do normy- powiedziała z pełnym przekonaniem.
- Czy ty słyszysz, co mówisz?! Króliczku czy ty mnie słyszysz?- Zapytał wierząc, że ma jakiś powód, aby go odrzucić
- Proszę ci abyś uwolnił się od miłość do mnie i wtedy wrócił. Ja nie kocham! Idź już. Wróć jak się już z kimś prześpisz. Nic więcej nie mów po prostu idź- krzyknęła a po chwili jego już nie było
***
Mijał tydzień a on nawet na nią nie patrzył tuliła się do poduszki, która nim pachniała. Uzależniła się od jego zapachu, dotyku, pocałunków. Od jego obecności. Po prostu od niego. Usłyszała sygnał sms. Gdzie ten telefon? Jest! Leżał pod łóżkiem zastawiała się, jakim cudem się tam znalazł. Otworzyła wiadomość. Dziewczyny chcą ją wyrwać do klubu. Nawet się ucieszyła. Szybko pobiegła do łazienki wzięła krótki prysznic, mocny makijaż i mała czarna. Strój idealny na to, aby odciąć się od niego… po godzinie była już pod jakimś prestiżowym klubie o nazwie,, zapomnieć” .Czy to jakieś kpiny? Pomyślała a po chwili usłyszała Minę.
- Witaj kotku. Chodź poznasz chłopaków. Musisz się rozerwać!- Mówiąc to pociągnęła ją w stronę wejścia. Muzyka była ogłuszająca. Wszystko było w czerwieni i czerni. Minako zaprowadziła Use do loży Vip. Jak mogło być inaczej?
- Hej dziewczyny, mam naszą kochana Usagi- przywitała się Mina. Usa rozejrzała się po towarzystwie, w który spędzi kilka godzin. Ami całowała się z Taikim nawet nie zwróciła na nią uwagi, Rei mizdrzyła się do dosyć przystojnego bruneta o czarnych oczach. A Mina siedziała jak zawsze na kolanach Yatena. Jednak jej wzrok przykul na dłużej pewien blondyn. Miał stalowo szare oczy, ładne rysy twarzy i te usta jednak zaraz na jego widok nasunął jej się pewien ciemnowłosy przystojniak. Musi się upić.
-Chcesz coś do picia?- Zapytał ją chłopak, którego nawet odrobine nie znała.
- Tak poproszę Magie Noir.- Odpowiedziała nie zważają, że podała nazwę drinka, który piła w Londynie.
- Sorry słonce chętnie bym ci to cudo zamówił, ale jesteśmy tutaj a nie w Umbaba na West End
- Aaa no tak to może…szampan.-Powiedziała z półuśmiechem.
- Zdobędę dla ciebie jakiś mam nadzieje dobry rocznik- Nim się obejrzała miała już kieliszek w dłoni
- To, kiedy byłaś na wyspach.- Zapytał sącząc chyba koniak.
- Jakiś rok temu. Poznałam na kursie dziewczynę barmana i jakoś tak wyszło. Ale może powiesz mi w końcu jak masz na imię? – Zapytała odrobine zmieszana jego obecnością wzbudzał w niej jakieś dziwne uczucia… Strach.
- A tak gdzie moje maniery. Nazywam się Manabu Hirose. Usagi może zatańczymy – zapytał uśmiechając się szelmowsko, co każdą dziewczynę na miejscu Usagi przyprowadziłoby o zawrót głowy. Wybawił ją sygnał sms. To, co zobaczyła, wzbudziło w niej żądze mordu. Momentalnie wybiegła z klubu, złapała taksówkę i znalazła się pod domem Seiya. Co on sobie myślał przysyłając jej zdjęcia z jakimiś dziwkami? Zastukała do drzwi… Nic. Cholera. Zaczęła wrzeszczeć i walić w drzwi. W końcu jej otworzył. Wtargnęła do środka rozejrzała się na około nigdzie nie widział tych suk.
- Gdzie one są?- Warknęła nawet nie czekając na odpowiedzi i zaczęła przeszukiwać mieszkanie
- O co ci chodzi?- Zapytała chłopaka ledwie powstrzymując śmiech.
- O to gdzie są do cholery?!- Krzyknęła. Zastanawiała się gorączkowe gdzie one mogą być. W sypialni ich nie było, w łazience także przeszukała już cały dom. Gdzie one są?!Spojrzała na chłopaka, który się śmiał. – Tak ci do śmiechu ty łajdaku?
- Kotku czy chodzi ci o te dziewczyny ze zdjęcie- spytał przybierając obojętny ton. Nie tego było za dużo. On jest bezczelny. Rzuciła się na niego. Ale tak jak za pierwszym razem nie dala mu rady był za silny. Przygwoździł ją do ściany
- Kotku nikogo tu nie ma i nie było. Zrobiłem to zdjęcie, aby zobaczyć jak zareagujesz- szeptał jej do ucha. – Ale to dziwne ze jesteś taka zazdrosna przecież sama kazałaś mi się z kimś przespać – mówił dalej nie zważając na zdziwienie malujące się na twarzy dziewczyny i na to jak się wyrywa-Kotku jak mógłbym przespać się z innymi kochając ciebie?- Za każdym słowem jej ruchy były słabsze w końcu przestała się wyrywać a na jej twarzy pojawiły się kropla słonej wody. Spojrzała na nią, kiedy zauważył łzy na jej policzkach puścił jej nadgarstki i ją przytulił. Płakała długo. Musiała w końcu spuścić z siebie wszystkie negatywne emocja nazbierane przez tak długi czas. Trzymał ja w mocnym uścisku i gładził jej włosy i plecy. Kiedy się uspokoiła poprowadził ją w stronę kanapy. Usiadła na niej nie puszczając go.
- Przyniosę ci szklankę wody, dobrze?- Przytaknęła jedynie głową. Niewiedziała, co miała myśleć. Znowu powiedział ze ją kocha, ale czy ona kocha jego.


Gigi