sobota, 30 listopada 2013

Wyzwanie

  Witajcie. To nie rozdział, ale jednorazówkę. Pewnie czekacie na NL i Dreamland. Marika pracuje nad drugą częścią siódmego rozdziału a ja nie mogę się zebrać do naszego ,, mężczyzny". Ale na pocieszenie jest ta o to jednorazóweczka, która chodziła mi się po głowie od jakiegoś czasu, ale została napisana pod wpływem nowej piosenki ,,Braci'' , którą poleciła mi nasza kochana i najdroższa Marika. Sama ma zamiar dodać swoja koncepcje już niedługo. Co do jednorazówki to będą jeszcze dwie części, które dodam naprawdę nie długo. Obiecuje!!!
    Mam nadzieje, że się nie zniechęcicie i przeczytacie ją całą. Są w nią wplątane  trudne tematy. Jednak pamiętajcie, że to jest opowiadanie a ja jest autorka i nie muszę mieć takiego zdania i doświadczeń jak bohaterzy. Mam nadzieje, że wiecie, o co mi chodzi i to rozumiecie. Nie chce nikogo nią obrazić, ale jako autorka nie mam zamiaru bać się jakiegoś tematu. 
    Jak zawsze zachęcam do komentowania, bo naprawdę wasze komentarze wiele dla nas znaczą i serdecznie za wszystkie dziękujemy!!!

Pamiętam jak dziś, kiedy cię zostawiłem, kiedy musiałam odejść widziałam twoje łzy a moje serce chciało tak zostać, kiedy w końcu powiedziałaś, że mnie kochasz i przepraszasz, że mówisz mi to dopiero teraz prosiłem cię wtedy abyś nigdy więcej nie płakała i chyba wolałabym gdybyś jednak mnie nie kochała a nienawidziła tak jak kiedyś. Wiedziałbym przynajmniej, że nie będziesz smutna a jedynie rozgoryczone. Tak chciałam zostać być przy tobie miałaś na sobie moja koszule zapiętą na jeden guzik a pod nią koronkową czarną bieliznę byłaś wtedy tak seksowna włosy spięłaś w niesfornego koczka a przy twarzy spływały pasm okalając ją. Chciałam ci wtedy tak bardzo pocałować, ale wiedziałem, że to tylko utrudni  powiedzenie ci, że odlatuje. Wolałem jak byłaś obojętna a twoje serce było zamknięte dla mnie na kluczy, który wyrzuciłaś do oceanu. A wszystko zaczęło się od jednego zakładu od jednego głupiego wyzwania…

***
-Hej Usagi jak tam z Mamoru gdzie nasz książę się podziewa?- Zapytała Mina i usiadła na kolanach mojego brata. Jej czerwona a przed wszystkim kusa sukienka podwinęła się niebezpiecznie do góry. Nie cierpiałem i nadal nie cierpię takich wyzywających kobiet. Co ja do cholery wtedy tam robiłem? Siedziałem sobie na kanapie w domu mojego najgorszego wroga i popijałem whisky. Idiota! Salon był jasny i przestrony na jednej ścianie było ogromne akwarium a w nim najdroższe rybki tego świata. Z sufitu zwisały okrągłe, wielkie białe kule zrobione z grubej słomy pełniąc role lamp. Widziałem schody, z których schodziła. Usagi Tsukino w kilku zdaniach. Mhy... blondynka z długimi włosami zgrabna. Inteligenta i przebiegła. Ciekawe, kiedy się tak zmieniła. Kiedyś była szarą myszką, które wiązała włosy w ten przedziwny sposób. Bała się kiedyś odezwać a teraz pyskuje każdemu na około. Kiedyś grzeczna i wzorowa uczennica a teraz? Nadal się uczyła była wzorowym przykładem, ale poza wścibskimi spojrzeniami nauczycieli potrafiła zniszczyć każdego. Zawsze dostawało to, czego chciała nikim się nie przejmowała. Była twarda i nigdy nie płakała. Przynajmniej przy ludziach. Zawsze nie naganie ubrana i uczesana. Nieważne, do której godziny imprezowała z swoimi służkami. Bo tak traktowała swoje cztery przyjaciółki zawsze wyglądała perfekcyjnie. Zawsze była na wszystko przygotowana. Ale co najważniejsze nienawidziła mnie. Wzajemnie. Tylko ja miałem odwagę je odpowiedzieć na pyskówki i zaczepki tylko kłócą się ze mną traciła panowanie, choć na minutę a by potem ponownie przybrać maskę egoistki. Nawet nie zauważyłem, kiedy stanęła przy stole i sięgnęła po swój kieliszek z najdroższym i najlepszym szampanem.                                                                                                                             – MAMORU- wypowiedziała jego imię z lekko zauważalna ironią- miał trening a teraz jest gdzieś na mieście z kumplami. Prawdę mówiąc nie mam ochoty z nim rozmawiać.- Mamoru Chiba gwiazda święcąca światłem odbitym naszej drużyny futbolowej. Chłopak Tsukino. Tak połączyła ich wielka miłość… do pieniędzy. Czy można go nazwać mężczyzną wątpię raczej niewyżytym suki synem. Nie wiem czy PANI-JESTEM-NAJWAŻNIEJSZA tego nie zauważała, że Pan Tępy zdradza ją za wszystkim, co się rusza? Prawdę powiedziawszy gówno mnie to obchodziło.        

 – Och Usagi trzeba cię rozerwać, chodź zatańczymy – zaproponowała Rei i ciągnęła już Tsukino na środek salonu. Ta też była nieźle ubrana. Krótka i obcisła spódniczka i czerwona bluzka z wielkim dekoltem a do tego wysokie szpilki. Zastanawiałam się jak ona w nich chodzi. Brała chyba kiedyś lekcje chodzenie na szczudłach. Uśmiechnąłem się na ta myśli. A Tsukino nie można było powiedzieć, że wyglądam wyzywająca, ale na pewno seksownie. Gdyby to nie była ona, pewnie byłaby już moja. Miała na sobie granatowe rurki i czarną bluzkę z niedużym dekoltem, która podkreślała jej nie naganą figurę i duży biust.   Poczułem po chwili jak do siadam się do mnie Koki naprawdę nazywa się Kazuhiro, ale zawsze ma przy sobie…                                                    

 -Kreseczkę stary?- Zapytał mnie machając mi przed nosem białym proszkiem w foliowej torebce. Znał odpowiedź nie nienawidziłem ćpunów i narkotyków. To chore niszczyć swój organizm. Wiele razy mi proponowała zawsze odmawiałem było tak i tym razem a do nas zaraz podleciała Rej jak zauważyła Kokiego z ,,sproszkowaną kredę” …                                                                        

- Ooo Koki zadbał, aby impreza była udane. Usa masz gdzieś portfel trzeba zrobić kreseczki. – Ucieszona i rozbawiona Rej nie mogła się doczekać aż jak to mówiła poczuje się jak w niebie. A Usa na prośbę koleżanki wręczyła jej kartę oczywiście złota tak w naszym towarzystwie w portfelu każdego spoczywała sobie często używana karta w kolorze płynnego złota. A Rei pochwchwyciwszy kartę zrobiła kreseczkę a po chwili ją wciągneła.                                            
 – Koki ty masz zawsze świetny towar czuje się jak w niebie - zaśmiała się na pewno nie perliście.
-Usagi kotku skusisz się – zapytała się Tsukino, ale ta najwyraźniej miała takie same jak ja poglądy na temat wspomagaczy (z najwyższej półki) zabawy. Odmówiła kręcąc głowa, ale powiedziała żeby oni się nie krępowali. Wypiła jednym haustem kieliszek szampana. Który to już jej chyba sama zgubiła rachubę w liczeniu, chociaż ja nie byłem lepszy?                                                    

– A ty Seiya nie masz ochoty- wskazała mi ręką na stół, przy który klęczała teraz Makoto a obok niej stała Ami. A gdzie mój brat i Minako?Ciekawa.                                                                    

- Ja nie przepadam za prochami- warknąłem a Tsukino po prostu się uśmiechnęła i odeszła aby po chwili wrócić z butelką brązowego płynu i napełnić moją szklankę. – To, że się nie lubimy nie znaczy że masz się nudzić na mojej imprezie Kou. Bierz przykład z braci- zaśmiała się się - mam nadzieje, że Yatan mi łózka nie połamią.- Znowu za chichotała. Te jej imprezy to legenda ta jest naprawdę skromna. Od kiedy jej rodzice ubili niezły interes nie było ich nigdy w domu ciągle gdzieś jeździli i załatwiali ważne sprawy. Tak ciężko pracowali na Majorce. Na pewno.                          

- Tsukino mówiąc, że się nie lubimy to tak jak by powiedzieć, że Diamand cię kochał - zakpiłem z niej. Aona tylko cierpko się uśmiechneła. Czy jest coś ich łączyło?                                                                             
- Wiesz Kou jeszcze nie mam ochoty cię zabić, choć…-urwała i po prostu z uśmiechem odeszła.

***
Po kilku godzinach imprezy wszyscy byli wstawieni. I wtedy się zaczęło. Mina siedziała na kolanach Yatana i się z nim całowała                                                                                        
- Hej Minako zostaw chłopaka, bo się udusicie- zaśmiała się Tsukino                                          

- Zróbmy zawod?- Zaproponowała Rei. Ciekawe, co jej znowu odbilo?                                      

-Że co? Jakie zawody?- Zapytała zaciekawiona Tsukino                                                            

-Która para będzie się najdłużej całowała.. Zaświergotała Rei. Chyba jej szare komórki zabłądziły.

– Jesteś nie normalna – odparła-, z kim niby ja miałabym być?- Zapytała Usa                            

 - Mina i Yatan, Ami i Taiki, ja będę sędzią, a ty z naszą gwiazda sportu.- Właśnie piłem sobie whisky, ale kiedy to usłyszałem to myślałem, że się uduszę ze śmiechu ja i ta wredna żmija. Spojrzałem na Rei morderczym wzrokiem tak samo jak Tsukino                                              

 - Chyba coś ci się pomyliło!? – odparłem zaraz a Tsukino mi zawtórowała.                                

–Pękacie?- Zadrwiła z nas Mina. No pięknie jeszcze ona. Odruchowo przeczesałem włosy. Pocałunek z Tsukino. Ohyda. Nienawidzę jej. Pochłonięty w swoich myślach nie zauważyłem jak Usa siadam mi na kolanach i przybliża swoje usta do moich. Poczułem jej perfumy wyczułem nutę jagód pachniała wręcz apetycznie. Poczułem jej usta na moich dotknęła ich delikatnie a potem pogłębiła pocałunek to, co czułem wtedy nie równało się z niczym było cudownie. Moje ręce odruchowo powędrowały na jej plecy odziane w czarna jedwabna bluzkę. Poczułem jej włosy na mojej twarzy i jej język, który przesuwał się po moich zębach. Oddawałem jej pocałunki z taka sama mocą i czułem, że robi mi się gorąco. Ugryzła mnie w wargę delikatnie. Świetnie całowała. Miale wiele dziewczyna, jako najlepszy gracz i muzyk nie mogłem się odpędzić od fanek. Ale żadne ich pocałunki nie równały się z tym. Liczyła się tylko ona i jej usta, jej dłonie na mojej twarzy. Jej włosy łaskoczące moją twarz i szyje. Nie słyszeliśmy tego jak reszta klaszcze i wiwatuje. Nie wiem ile to trwało, ale oderwały nas od siebie słowa Minako.                                  

–Mamy nową królową i nowego króle pocałunku.- Śmiała się w głos Mina. A ja patrzyłem w jej niebieskie oczy nie chcą jej puścić. Miałem wrażenie, że ona też nie chce abym ją puścił…

cdn.

Gigi

P.S. przepraszam wszystkich za błędy 
P.S.2Ten blog chyba mnie nie lubi?!

sobota, 16 listopada 2013

KONKURS XD ,, Zgaduj zgadula''



Moi drodzy dla wytrwałych i dociekliwych mamy konkurs, o którym informowałam już w komentarzu pod  Dreamlandem. Konkurs właśnie tego opowiadania dotyczy. Mianowicie wasze zadanie polega na poprawnym  zgadnięciu, o kim o ono jest. W następnych rozdziałach pojawią się wskazóweczki. Osoba, która pod trzecim rozdziałem zamieści poprawną i najszybszą opowiedz będzie miało prawo do wybrania paringu naszej jednorazóweczki. Zachęcam wszystkich naszych czytelników do wzięcia udziału XD

czwartek, 14 listopada 2013

Dreamland - Rozdział 1

ROZDZIAŁ 1
Witajcie, mam nadzieje, że nas nie znienawidziliście. Wstawiam pierwszy rozdział Dreamlanda. Niestety na siódmy rozdział NL będzie trzeba chwilkę poczekać, a to, dlatego gdyż będzie trochę wątków i poznacie pewna historie z przeszłości. Ja sama jak to czytałam to łezka mi się w oku zakręciła. Dobra koniec o NL. Zapraszam na rozdział. Pojawiły się głosy, że to Diamand jest głównym bohaterem, a ja nie zaprzeczam nie potwierdza czekam na wasze sugestie, co do ,,mężczyzny’’xD Kochani komentujcie. A jeżeli wam się to moje opowiadanko nie podoba piszcie to zamiast Dreamlandu będzie cały czas NL lub jakieś jednorazóweczki :)))


- Witaj z powrotem jak tam się spało?- zapytała pielęgniarka – Mam nadzieje, że smacznie.             – Ta cudownie- Jezu kobieto dopiero, co się obudziłem i nic nie pamiętam wprost cudownie. Otworzyłem oczy i zaraz pożałowałem, że byłem taki nie miły dla sympatyczna trochę puszysta starsza pani.                                                                                                                              – Przepraszam- powiedzieli skruszony chłopak.                                                                            - Nie ma, za co słodziutki zrozumiale, że możesz być trochę nie w sosie. To okropne, co ci się przytrafiło- nic nie rozumiał z wypowiedzi kobiety. Co przytrafiło? – A te szczyle jeszcze za to nie odpowiedzą, bo ich nie złapali. Jak bym w ręce ich dostała? Też ssę wymyślili- na boga, o co jej chodzi?                                                                                                                                      - A może pani jaśniej, co wymyślili. Kto? Nie... nie rozumiem!?                                                    - Nie martw się słodziutki lekarz już idzie. O panie doktorze. Dobrze ze pan doktor już jest.            – Witam pani Lili. Co z naszym jak to pani mówi słodziutkim?- Co sobie ten lekarz myśli jaj mogę jeszcze pozwolić żeby się do mnie tak zwracała, ale tan doktorek nie będzie się ze mnie wyśmiewał!- Dzień dobry w czasie jego rozmyślań pielęgniarka wyszła z pokoju –                          - Jak się pan miewa? – się uprzejmy teraz zrobił!                                                                          - Całkiem dobrze, choć kompletnie nie wiem co się stało i może by mi ktoś w końcu opowiedział!!!- Odpowiedział wzburzony i całkiem zdezorientowany mężczyzna.                              – Proszę się uspokoić ma pan prawdopodobnie amnezje na skutek uderzenia się w głowę.- Lekarz zajrzał w dokument- był pan w śpiące przez ponad 2 miesiące. Pod czas wypadku złamał pan rękę oraz nogę oraz miał pan wiele siniaków. Niestety nie znaleźliśmy przy panu żadnych dokumentów mówiących o pana tożsamości. Może pan, chociaż to pamięta?                                  - Ja… nie wiem! Nie pamiętam!!! Kim ja jestem?!-  Chłopak zaczął wstawać i krzyczeć jego ciśnienie zaczęło skakać                                                                                                              - Szybko niech ktoś tu przyjdzie- krzyknął lekarz i zaraz w pokoju pojawiła się ochrona która przytrzymała mężczyznę. A lekarz wykonał zastrzyk usypiający. A twarz chłopak się uspokajała i było widać jak jego ciało się rozluźnia i odpływa w sen.

***

- Kochanie, kochanie- słyszał glos wiedział już, do kogo należy. Wiedział, że jest to głos pięknej, kruchej i roześmianej dziewczyny o niebieskich oczach. – Kotku wstawaj proszę.- Użyła tego błagalnego głosiku, który poznał w czasie… w czasie… śpiączki dwumiesiesięcznej… śpiączki – Chłopak obudził się cały zlany potem o godzinie no właśnie, która to godzina rozejrzał się po pokoju, ale nie znalazł zegarka ani budzika. Wiedział, że jest w szpitalu wiedział że dostał zastrzyk pewnie, dlatego żeby się uspokoił i zasną. Chciał wstać, ale nie mógł gdyż był przyczepiony do kilku urządzeń a nie chciał stawiać na nogi szpitala. Więc się położył i spróbował odpłynąć w sen. Po pewnym czasie mu się to udało.

***

Szpital, co ja tutaj robię? A raczej gdzie ona jest? Rozejrzał się po sterylnych pomieszczeniach wszędzie było pełno ludzi ale JEJ nie widział zaczął iść do przodu rozpychając między innymi i w końcu ją zauważył siedziała skulona pod ścianą.                                                                                                                                       - Kochanie co ci powiedzieli – dziewczyna słysząc te słowa zaniosła się płaczem – kochanie ?         -Po prostu mnie przytul- wyszeptała blondynka

***

Co się z nim dzieje? Kim jest ta dziewczyna? Musi dać sobie z tym spokój. Ale może ona była dla niego, to znaczy dla mnie kimś ważnym?  Otworzył oczy. Cholera jak jasno.   Pewnie to przez okno.                                                                                                                                      – Niech ktoś zasłoni to okno- powiedział mężczyzna                                                                   - Dzień dobry- zaświergotała pielęgniarka . Postanowił otworzyć oczy, ponieważ glos nie pasował do starszej pani. Zobaczył, że to młoda kobieta. Ładna kobieta.                                                                                                                                       – Dzień dobry – odpowiedział zdezorientowany mężczyzna a kobieta zaśmiał się.                        – Nie patrz tak, wiem, że pewnie tęsknisz za panią Lili. Ja będę ją zastępować, ponieważ ona ma urlop. Mam nadzieje, że mnie też polubisz… cukiereczku- mówiąc to kobieta wyszła z sali a on usłyszał tylko perlisty śmiech.  

                                                                                  ***

Wracała z pracy.  Jak zwykle zmęczona. Ostatnio taki stan był u niej normalny. Próbowała jednak zachowywać pozory. Musiała dać sobie radę. Przecież miała, dla kogo żyć. Jej malutki synek jej potrzebował.                                                                                                                                  Z westchnieniem zabrała się do poszukiwań kluczy w torebce. Chyba jak każda kobieta liczyła się z wieloma nieprzewidzianymi zdarzeniami, co najlepiej potwierdzało wyposażenie jej torebki. W śród tak prozaicznych rzeczy jak kosmetyki, chusteczki, woda, dokumenty, kalendarz znalazły się nawet obcęgi. Obcęgi? No tak, nosiła je od czasu małej awarii z jej szpilkami, które utknęły w kratce odpływowej.  Aż wreszcie na samym dole torby dostrzegła kluczyki. Chwyciła za miękką zawieszkę.  Prezent. Od Niego. Jej pamiątka i jedno z wielu wspomnień, które za sobą niosła.                                                                        Nie rozczulając się dłużej nad sobą weszła do mieszkania.               
 - Cześć siostra! Jak tam w pracy? – Przywitała się z nią Lara cmokając w policzek.
- W porządku, a jak się ma moje Słoneczko? – Uśmiechnęła się do chłopczyka leżącego w łóżeczku.
- Bardzo dobrze. Mówię ci masz najgrzeczniejsze dziecko na świecie. Ciekawe, po kim tak ma, bo na pewno nie po tobie – powiedziała poważnie.
- Wiesz, że nie chcę o nim rozmawiać. Myślałam, że skończyłyśmy ten temat – odparła zrezygnowana.
- Skończyłyśmy? Żartujesz?! Nigdy go nawet nie zaczęłyśmy! Jak on mógł zostawić swoją narzeczona i dziecko nie mówiąc gdzie jedzie? A ty powinnaś go wywlec z pod ziemi i mi przekazać ja bym się nim już zajęła – była bardzo pewna siebie. A blondynce łzy płynęły po twarzy nie chciała, aby tak o nim mówiono. Przecież ona go kochała naprawdę, i wiedziała, że on też nie może bez niej żyć przynajmniej tak jej się wydawało.- Naprawdę wydawał się odpowiedzialny… - dalej ciągnęła jej siostra odwracając się wiec nie zauważyła jak blondynka osuwa się na ziemie Usłyszał jedynie brzdęk upuszczanych kluczy i …
                                       

P.S. Przepraszam za wszystkie błedy. 
                                                                                                                   Gigi&Marika

poniedziałek, 4 listopada 2013

Dreamland - Prolog

Wiem, obiecałam rozdział, ale zagoniłam Gigi do pisania i tym samym mamy prolog. Miłego czytania :)

Pamięć, pamięć, pamięć pamięć, pamięć.
Pamięć.
Pamiętamy piękne i straszne chwile. Pierwsza szkołę, studia i moment odebrania dyplomu. Pierwszy pocałunek i  złamane serce. Czasami
chcemy zapomnieć, ale co byście zrobili, gdyby wszystkie Wasze wspomnienia zostały wymazane? Brak początku i brak końca, który i tak ma nadejść. Koniec wszystkiego dla dwóch dusz, a ciąg dalszy dla ludzkości. Nasz koniec to tragedia, jednak wyłącznie dla nas. Dla świata to tylko chwila.
Tylko chwila dzieliła go od...
               
 ***


- Wiesz jak masz na imię? Który mamy rok? - słyszał czyjś głos, chyba kobiety. Co to za ból?! Co się dzieje? Dlaczego to tak boli?
- Cholera - ciężko wychrypiał.
- Spokojnie, wiem, ze wszystko Cię boli. Leki zaraz zaczną działać.
-  Wody - wydał z siebie dźwięk bardziej przypominający jego głos.
- Zaczekaj. Dobrze, podniosę Cię troszeczkę, ale to będzie bolało - powiedziała kobieta unosząc go i wlewając mu odrobinę wody w palący przełyk. Wykrzywił twarz w grymasie bólu i ciężko opadł na posłanie.
 - Jasna cholera - syknął. Zabrzmiał już zupełnie normalnie. Jego każdemu ruchowi towarzyszyło potworne cierpienie.
 - Uważaj! Jesteś ranny! - wykrzyknęła przerażona pielęgniarka. On już jej nie słyszał. Zasnął.
                                                                                                                 

***


- Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? - zaśmiała się blondynka.
-  Nikczemnie wykorzystam, więc uciekaj - powiedział zmysłowym, lecz poważnym tonem. Ona nic sobie z tego nie robiąc podeszła do niego i patrząc prosto  w oczy wyszeptała:
- Już mnie złapałeś - pocałował ją namiętnie w usta, a potem zszedł na szyję. Wiedział, że to uwielbia. Wsunął swoją dłoń pod jej bluzkę. Skóra była tak cudownie aksamitna.
- Uspokój się, nie jesteśmy sami - upomniała go z uśmiechem.
No tak, jesteśmy w parku...