poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Niejasna sytuacja 2

 Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał część 1 jest  tutaj

Byłem w drodze do mojego gimnazjum. Myśląc o nim starałem się pamiętać tylko te dobre wspomnienia, nie poruszając przy tym licznych błędów mojej młodości. Chociaż gdy patrzyłem na nie z perspektywy czasu wiedziałem, że były potrzebne. Dzięki nim dużo lepiej poznałem mechanizm, jakim działają kobiety.  Dobrze pamiętałem moją gimnazjalną klasę. Teoretycznie utrzymywałem przyzwoite relacje z wszystkimi znajomymi, ale większość z nich bawiła mnie swoim irracjonalnym zachowaniem. Grupki dziewczyn otaczające mnie na przerwie z czasem stawały się uciążliwe, więc po mojej ostatniej wielkiej pomyłce dałem sobie z tym spokój i zacząłem przebywać z męską częścią naszej klasy. Jednak od nieraz fanatycznych, wciąż zakochanych we mnie przedstawicielek płci pięknej niełatwo było się uwolnić. Nie integrowałem się z intelektualną elitą naszej klasy i nigdy do niej nie należałem. Byłem postrzegany, jako nieprzejmujący si ę niczym, wiecznie wyluzowany chłopak, który swoją wolność stawiał na pierwszym miejscu. Dlatego wszystkie dziewczyny, które pragnęły absorbować mój czas nie miały żadnych szans. Nie zamierzałem dla nikogo rezygnować z treningów piłkarskich. Ze wszystkich osób, które lubiłem bardziej, lub mniej, była ta jedna, o której wolałbym nigdy nie pamiętać… A mimo wszystko myśl o niej wprawiała mnie w konsternację. Zawsze byłem z nią dosyć blisko, jednak nigdy nie sądziłem, że nasza znajomość będzie… Potrząsnąłem gwałtownie głową pragnąc odgonić od siebie obrazy pojawiające się w mojej głowie. To przeszłość. W dodatku nic nieznacząca. Nie widziałem sensu, by się w to zagłębiać. Spojrzałem przez okno na widoczny gmach gimnazjum. Jeszcze 12 lat temu byłem jednym z wielu uczniów, któremu nikt nie wróżył świetlanej przyszłości, a dziś… Dziś wracam tu, jako szanowany biznesmen, posiadający świetnie prosperująca firmę i wspierający miejsca takie, jak to. Oczywiście głownie dla poprawy swojej zszarganej reputacji. Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć miny tych wszystkich ludzi, którzy nigdy we mnie nie wierzyli. Chciałem wiedzieć, jak ułożyło się życie tych „inteligentnych, szóstkowych uczennic i uczniów”. Dzisiaj oczywiście nie spodziewałem się spotkać nikogo znajomego, ale za tydzień nasza dawna przewodnicząca organizowała zjazd klasowy. Co prawda miałem wtedy lecieć do Dubaju, ale czego się nie robi dla zaszokowanych min moich rówieśników? Z tą myślą wszedłem do wnętrza budynku.

***
Leżałem w sypialni mojego niewielkiego mieszkania próbując zignorować ćmiący, przeszywający moja głowę ból. Byłem cały obolały i czułem, że nie jestem w stanie poruszyć żadnym mięśniem. Gardło piekło i było tak zaciśnięte, że z trudem przełykałem ślinę. Widocznie wczoraj lekko się przeforsowałem. Niestety nigdy nie uznawałem półśrodków, dusza sportowca nie pozwalała mi na to, wi ęc zawsze starałem się dawać z siebie wszystko. Otworzyłem oczy i ze zdziwieniem odkryłem, że znajduję się na podłodze, zaraz przed moim łóżkiem. Z głośnym jękiem podniosłem się i rozmasowałem obolały kark. Skierowałem się do łazienki po środki przeciwbólowe, zgarniając przy tym butelkę wody.  Nie myślałem o niczym poza zlikwidowaniem tego bólu, który dosłownie rozsadzał mi głowę. Zaraz po zażyciu tabletek i pastylek wziąłem zimny, pobudzający prysznic. Dopiero będąc świeżym i trochę trzeźwiej myślącym skierowałem się do kuchni. Godzina, którą zobaczyłem na zegarze sparaliżowała mnie. Miałem 10 minut, żeby dostać się na dzisiejszą uroczystość organizowaną przez gimnazjum, w którym uczę.  To było niewiarygodne! Jak mogłem o tym zapomnieć?! Odkąd tylko pamiętam byłem punktualną osobą, również jedną z tych osób aspirującą do 100% frekwencji. Zawsze miałem bardzo dobrą, niemal nieskazitelną opinię. Ominął mnie ten okres życia, w którym ma się naście lat i szalone pomysły. Kiedy przyjaciele woleli się bawić i imprezować, ja wylewałem siódme poty na codziennych treningach kolarskich, a po nocach zakuwałem do sprawdzianów i kartkówek. Moje młodzieńcze lata może nie należały do najlepszych, ale wierzyłem, że psychiczny i fizyczny wysiłek zostanie mi zrekompensowany w przyszłości. Tymczasem życie napisało dla mnie scenariusz, którego nie przewidziałem. Co prawda nie skarżyłem się nikomu na moja obecna pracę, ale wiedziałem także, że nie jest to szczyt moich możliwości. Chciałem się dalej rozwijać, realizować, osiągać sukcesy w którejś z dziedzin życia.  Byłem ambitną osobą, więc taka stagnacja źle na mnie wpływała. Powoli zaczynałem się dusić. Jednak w dzisiejszych czasach nie miałem szans na lepsze życie. Smutne, ale prawdziwe. Natychmiast otrząsnąłem się z mojego letargu, trzasnąłem drzwiami, wsiadłem na rower i pognałem, w kierunku dobrze znanej mi placówki.


***

Chłodnym spojrzeniem patrzyłem na wszystkich gromadzących się w szkolnej auli. Nie lubiłem tego typu wystąpień, ale czasami musiałem się poświęcić. Dyrektor placówki serdecznie powitał wszystkich gości, a następnie przedstawił mnie i opowiedział o moim szczodrym wkładzie finansowym w innowacyjny projekt historyczny. Po małym przemówieniu przyszła pora na moje parę słów. Przeczesałem palcami moje gęste włosy i podszedłem do mikrofonu:

-  Witam państwa, mam nie bywała przyjemność na dzisiejszej uroczystości być gościem specjalnym. Ogromnie się cieszę, że mogę pomóc szkole, w której poznałem smak pierwszych miłość – w połowie wypowiadanego przeze mnie zdania otworzyły się drzwi a w nich stanął rozczochrany młody mężczyzna. Poczułem irytacje, ale także gdzieś z tyłu głowy majaczyła mi myśli, że skądś znam tego człowieka. Opanowałem się jednak i wznowiłem swoją wypowiedź. -nastoletnich imprez oraz zostałem dobrze przeprowadzony przez trudny okres buntu jakim jest on  dla każdego młodego człowieka. Wiem, że ta szkoła stawia na ucznia a nie tylko wyniki. Wiem także, że nauczyciele chcą dla swoich podopiecznych stworzyć przyjazną atmosferę na lekcjach oraz pragną rozwijać ich zainteresowania. Ja mogę przyczynić się tym oto czekiem do poszerzania wiedzy historycznej młodych ludzi, co jest niebywale kluczowe.

- A teraz zapraszam do nas naszego historyka, Adriana Łakomskiego, pomysłodawcę projektu. Gorące brawa!

- Chciałbym serdecznie podziękować w imieniu swoim i swoich uczniów, za okazaną pomoc. Dzięki wkładowi finansowemu pana – Spojrzałem na kartkę, którą wcisnął mi na samym początku dyrektor do ręki i z ściśniętym gardeł przeczytał imię i nazwisko ofiarodawcy - Jakuba Leszczyńskiego. -Czułem się jakby ktoś zdzielił mnie obuchem w głowę. Zalała mnie fala wspomnień, które już dawno wymazałem z pamięci. Zmienionym głosem dokończyłem swoją wypowiedź nasza akcja z pewnością przyniesie wiele korzyści podopiecznym naszej placówki i pozwoli na rozwój ich wiedzy dotyczącej historii- zakończyłem, po czym z niedowierzeniem spojrzałem w stronę blondyna...

M.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Wciąż żyję! + nowy projekt z Gigi

Tak, jak w tytule... Żyję i mam się dobrze. Choć może trudno w to uwierzyć, bo przestłam tu istnieć na całe 9 miesięcy. Zdaje sobie sprawę, że teraz prawdopodobnie niewiele osób zagląda i nie mogę mieć do nikogo pretensji. W końcu ile można czekać na pojawienie się jakiegoś wpisu? Na pewno nie aż tyle... Jednak, jak widać okresy mojego beznadziejnego użalania się nad sobą trwają strasznie długo. Dlatego tym bardziej chciałabym podziękować Gigi, która postanowiła wyciągnąć mnie z tego impasu i zaproponowała, żebyśmy stworzyły coś razem...Gigi dzięki Tobie mam szansę znowu  popracować nad się sobą i pisać dalej. Przechodząc do sedna: zaczęłyśmy razem z Gigi pisać zupełnie nowe opowiadanie. Tym razem nie jest to nic związanego z SM, ale nowe i nieco zabawne opowiadanko. Nawet mała parodia, a wiecie jak one świetnie wychodzą G ( a jeśli nie to odsyłam Was tu). Rozdział 1 pojawił się na blogu Gigi, a 2 będzie tutaj jeszcze dzisiaj. A jeżeli chodzi o główną tematykę bloga to chciałabym kontynuować NL, skończyć JWwCK i w końcu opublikować skończoną II i ostatnią część BiYA. Niestety nic nie obiecuje, bo widzicie, że niewiele z tego co mówię ma pockrycie w rzeczywistości. To chyba tyle...zapraszam jeszcze do zapoznania się z Niejasną sytuacja o tutaj:)

M.