niedziela, 1 grudnia 2013

Niebezpieczny list - Rozdział 7

   Byłem szczerze zdziwiony swoim zachowaniem. Nigdy wcześniej nie byłem tak nieprofesjonalny jak wczoraj. I pomyśleć, że to wszystko przez jedną kobietę. Co takiego, do cholery może mieć w sobie?!
     W swoim życiu spotykałem się z wieloma przedstawicielkami płci pięknej, jednak one wszystkie były takie same  -  naiwne z priorytetami nie innymi niz sława czy pieniądze. Dlatego tak łatwo było zdobyć ich zaufanie i wykonać każde zadanie.
     Chłód Diamanda i jego bezpośredniość zamiast odstraszać kobiety przyciągały je. Są jak natrętny muchy, które lecą do pachnącego  kwiatka, nie zważając, że ten może je zjeść.  A ja potrafię to wykorzystać - pomyślał.
     Czy miał wyrzuty sumienia? Nie, nie po tym co się stało. Życie nauczyło go ostrożności, dając mu lekcję, która na zawsze pozostanie w jego pamięci.

          

       Tokio, 25 lat wcześniej

  

  Idąc w niedziele do pokoju rodziców rozpierała go radość. To był zdecydowanie jego ulubiony dzień tygodnia. Wtedy zawsze wybierał się z rodzicami na długie spacery, wycieczki, czy choćby do kościoła. Czas, który mógł spedzić z nimi był dla niego bezcenny. Nie poświęcali mu go dużo, ze wzgledu na swoją pracę - oboje byli związani z prawem. Matka była prokuratorem, a ojciec sędzią. Należeli do ludzi, którzy nigdy nie bali się wyrażać głośno swojego zdania.
     I być może to dlatego właśnie tak skończyli...

     Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Zdziwiło go, że o tej porze leżeli jeszcze w łożku. Podchodząc już całkiem blisko wdepnął w coś stopą. Pochylił głowę i zobaczył brunatną ciecz na podłodze kołdrze i częściowo na ścianach. Wdrapał się koło mamy i spróbował ją obudzić. Ale ona już nie spała. Miała otwarte oczy spoglądające wprost na niego i bladą twarz.

- Mamo! Mamusiu! Obudź się! - krzyczał potrząsając bezwładnym ciałem matki. Nic. Zero jakiejkolwiek reakcji. Podszedł do taty, lecz jego też nie zdołał wybudzić.
    
     Wybiegł z domu i poleciał pod drzwi swojej sąsiadki. Zadzwonił dzwonkiem. Wydawało mu się, że stoi tam wieczność. W końcu w drzwiach zobaczył uśmiechnięta staruszkę. Jej wyraz twarzy gwałtownie się zmienił, gdy tylko na niego spojrzała.
 - Boże Drogi! Dziecko, co się stało? - wykrzyknęła przerażona. Skąd wiedziała, że... Spojrzał na swoje ubranie. Ono też prawie całe było ubrudzone tą substancją...
 - Moi rodzice... oni... nie ruszają się... - wyjąkał.

- Jak to? Co się stało?  - ponowiła pytanie - Poczekaj - idę tam - mimo swoich lat dobiegła do domu w zadziwiajaco szybkim czasie.

- Poczekaj! Nie wchodź tam - nakazała chłopcu. Co ona sobie myślała? Przecież już tak był i wszystko widział!
    
     Po chwili usłyszał krzyk. Kobieta wybiegła z domu, tak szybko, jak się w nim zjawiła.
     Wyszedł za nią. Opierała się o ogrodzenie ciężko dysząc.

- Choć do mnie Diamandzie - skinęła dłonią - Spokojnie, wszystko będzie dobrze - powiedziała próbując uspokoić bardziej bicie swojego serca niz chłopca.
    
     Jak miało być dobrze?! Nie miał rodziców. Nie miał nikogo. Został sam na świecie...
     Potrząsnął głową i zacisną mocniej powieki, pragnąc wyrzucic z  pamięci te koszmarne obrazy. Już dawno się z  tym uporał. Ta tragedia choć pozostawiła bliznę w jego psychice, to jednak sprawiła, że paradoksalnie stał się silniejszy. Bardziej odporny na wszelkie bodźce z zewnątrz. Takie doświadczenia potrafią zarówno złamać, jak i wzmocnić.
     Od chwili morderstwa swoich rodziców nosił w sercu smutek i rozgoryczenie. Przez pewien czas miał żal do całego świata. Nie mógł się oswoić z tak wielką stratą. Wielokrotnie myślał dlaczego to właśnie jego to spotkało, ale nigdy nie mógł znalźć odpowiedzi.
      Aż z czasem zaczął "normalnie funkcjonować", o ile jeszcze dało się tak powiedzieć o jego sposobie życia. Jego oblicze zamarzło. Ale nikt o tym nie wiedział. Nigdy nie dawał tego po sobie poznać. Szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego. Już jako mały chłopiec wiedział, że użalanie się w niczym mu nie pomoże, tak więc prawdziwe emocje skrywał w sobie. Dobrze dbał o to, by nikt nie odkrył jak jest ma zewnątrz pozostał niemal taki sam.
     A później, już jako młody mężczyzna sprawnie odnalazł sie w świecie. Do wszystkiego doszedł sam. Wszystko co miał zawdzięczał wyłącznie sobie. Na początku mógł też liczyć tylko na siebie. Nie było łatwo, ale o ile więkasza jest nasza radość z pracy, którą wykonaliśmy sami?
     W tej chwili jedyne czego mógł pragnąć to spokój. Wszystko inne już miał, jednak tej jednej rzeczy nie udało mu się zdobyć. A bardzo jej potrzebował. Gdyby udało mu się odzyskać równowagę wreszcie mógłby z tym wszystkim skończyć. Z pracą, z ciągłymi obowiązkami, raportami. Wyjechać gdzieś i zacząć od nowa. I może nawet odzyskać zafanie, a pozbyć strachu przed kolejnym ciosem od życia.

                                                                                                                                                           
                                                                                                                                                                    ***
   


      Czy podejmowanie decyzji pod wpływem impulsu, to dobra decyzja? Nie - pomyślała Usagi. Dziś już wiedziała, że ten cały wywiad to głupota. Utwierdziła się w tym przekonaniu, gdy dowiedziała się, kto ma go z nią przeprowadzić. Na myśl o Seiyi miała mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyła się, że to właśnie on, w końcu to jej dawny przyjaciel, więc może oszczędzi ją i nie zacznie bombardować pytaniami jak inni.
     Była też druga strona medalu. Usagi doskonale wiedziała jaki jest stosunek Seiyi do jej małżeństwa z Mamoru.  Zresztą nigdy się z tym nie krył. Zawsze, bez względu na okoliczności był z nią szczery. I to tak bardzo w nim ceniła. Być może też jego uczucia do niej nie pozwoliły, by tak okrutnie go raniła. Nie mogła patrzeć na to, jak się wypala. I to przez nią. Cierpiała, i on też wiedząc, że nie będzie w stanie okazać mu takiego uczucia, jakie sam do niej żywił. Jego oddanie bardzo jej schlebiało, jednak to nie było fair. Dlatego powoli zaczęła go od siebie odsuwać, starając się, by tego nie odczuł.
     A teraz zaczynała żałować wszystkich swoich decyzji, bo w końcu co z tego miała?! Zupełnie nic. Została sama. I to przez swoją bezmyślność. Troszczyła się o dobro innych, ale gdzieś w tym wszystkim chyba zapomniała o sobie. Dotąd jej całe życie kręciło się wyłącznie na zaspakajani potrzeb wszystkich prócz swoich. Musiała położyć temu kres. Jak mogła odizolować się od wszystkich naiwnie wierząc, że przez to nie będą cierpieli? Przecież każde z nich ma swój rozum. Każde zrobiłoby to, chciało. Sami podjęli decyzje, czy chcą przy niej zostać, czy też odejść? Dlaczego więc zdecydowała sama?
     Czasami właściwe odpowiedzi przychodzą do nas późno. Zbyt późno...
                                                                                                                                                                


***
    

      W domu Usagi panowało wielkie zamieszanie." Afera łapówkowa" szybko znalazła się na pierwszych stronach gazet i nic nie wskazywało, by miała je opóścić. Ciągle snuto nowe domysły, na temat tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Na razie jednak nikt tego nie wiedział.
     Teraz całe Tokio na nowo żyło tą sprawą, a to wszystko przez informację o wywiadzie, który rzekomo ma zostać przeprowadzony z  dr Usagi Chiba. W takiej sytuacji nie spodziewano się żadnej inicjatywy z jej strony.
     Tym czasem ekipa w najlepsze rozkładała się ze sprzętem. Ona sama patrzyła na to z boku. Oprócz powitania nie zamieniła ani słowa z kimkolwiek. A zwłaszcza z Seiyą. Jego widok był dla niej szokiem. Nie widzieli się dość długo, więc wrażenie, jakie na niej wywarł było ogromne. Rysy twarzy stały się bardziej wyraźne, męskie. Włosy jak zwykle były związane w kitkę i lekko opadały na jego umięśnione plecy, które dobrze ukazywała biała koszula.  Chyba jedynie jego oczy się nie zmieniły. Wciąż zachwycały swym pięknym granatowym odcieniem i tylko dzięki ukrych w nich radosnych iskierkach wiedziała, że to ten sam chłopak, którego poznała jako nastolatka. Widać było, że stał się mężczyznom. Przystojnym mężczyzną - pomyślała.
 - Okej, możemy zaczynać. Jesteś gotowa Króli... Jesteś gotowa? - zwrócił się do Usagi. W porę się powstrzymał, by nie nazwać jej Króliczkiem. Nie miał do niej żadnego żalu, ale wiedział, że teraz powinna się uspokoić. Nie chciał tracić jej nerwów na wyjaśnienia, że nie jest już Króliczkiem. Po za tym wolał już nie wprowadzać żadnego zamieszania w ich już i tak wystarczająco skomplikowane relacje. On sam wciąż ją kochał, ale nie taką miłością jak kiedyś. Myślał, że będzie jej wierny do końca i nikogo juz tak nie pokocha. A jednak... A do Usagi czuł również miłość, bezwarunkową, jednak braterską. W końcu jak można nie kochać takiej wspaniałej istoty.

- Jasne, zaczynajmy - głośno westchnęła.

- Minuta do wejścia.

-  Denerwujesz się? - zapytał blondynkę.

-  Nie... Tak... Nie poradzę sobie - jęknęła.

- Spokojnie. Razem damy radę - mówiąc to podszedł do niej i położył dłonie na jej ramionach, a następnie zmusił, by spojrzała mu w oczy.

- 30 sekund.

- Pamiętaj, dla ciebie to nic nowego.Przemowa  przemowa do słuchaczy. Robiłaś to już wiele razy. A teraz masz jeszcze ten niewątpliwy zaszczyt, bo ja będę ci towarzyszył - uśmiechną się i puścił jej oczko.

- Jesteś tak samo niemożliwy jak kiedyś - westchnęła, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. Właśnie kogaś takiego teraz potrzebowała.

- Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden... wchodzisz!

- Dzień dobry. Tu Seiya Kou - nie poznawała go. Jego głos brzmiał tak chłodno i rzeczowo. Nigdy nie podejrzewałaby go o taką powagę. Pewnie ta jego pewność siebie powinna ją uspokoić, to jednak czuła się gorzej. W końcu on ma doświadczenie, a ja nawet nie wiem, co mam powiedzieć.
     Seiya bez problemów przekazał informację o posiedzeniu lokalnych władz oświaty. Później gładko przeszedł do podwyżki cen hurtowych, by następnie na chwilę oddać głoś do studia. Poprosił jednak o zostanie przy odbiornikach, gdyż za chwilę transmitowany będzie z nią wywiad.

- Dobrze Kou! Tak trzymaj, pamiętasz co masz mówić? - spytał poddenerwowany producent.
     
     Teraz dopiero było widać, jak ważna dla stacji była ta rozmowa. Tym bardziej, że tylko oni będą posiadać materiał. Dodatkowa biorąc pod uwagę ilość innych gazet, czy programów informacyjnych, można był założyć, że ten wywiad to żyła złota i świetna oglądalność zarazem, jeśli kierujemy się zasadą im większy sakandal tym większa publiczność. a patrząc na nich wszystkich można było uznać to wręcz za ich motto.  A to właśnie ta całą widownia była w tym zawodzie największą wyrocznią. Czasami potrafili wydać wyrok na człowieka i potępić go,  jeszcze zanim całą sprawą zajęły się właściwe służby.

- Witam ponownie po przerwie. A już teraz razem ze mną niesamowita osoba: lekarz pediatra i współzałożycielka fundacji "Mam marzenie" - Usagi Chiba - czyżby jeszcze o niczym nie wiedzieli?
- Usiądźmy - zaproponował - I opowiedz mi proszę co miało wpływ na twoją decyzję - zauważył, że nie wie, o czym mówi - Bo widzisz, zazwyczaj to my nakłaniamy do wypowiedzi publicznych i wywiadów, nieczęsto zdaża się, by ktoś sam się do nas zgłosił - pośpieszył z wyjaśnieniami.

- Cóż, jak widać ostatnio moje nazwisko nie schodzi z pierwszych stron gazet... Co prawda kiedyś chciałam być sławna, ale to chyba przesada. Zbyt częste bycie w centrum zainteresowania nie wpływa dobrze na człowieka, jak widzimy to choćby po reporterach - tu wymownie spojrzała na "swojego" reportera i posłała niewinny uśmiech - A wracając do pytania: bardzo zależy i na wyjaśnieni całej sytuacji. Choć sama chciałabym powiedzieć coś tej sprawie, to jednak nie mam pojęcia co naprawdę się wydarzyło. Tak więc liczę, że policja, CBA, bądź inne służby jak najszybciej podejmą odpowiednie kroki, bo sprawa jest na tyle poważna, iż abolutnie nie może pozostać bez szybkiego wyjaśnienia. Sama na czas rozwiązania całej sytuacji zawieszam swoją wszelką działalność, jak i pracę w klinice. Zamierzam spokojnie poczekać, aż będziemy znać prawdę, bo z doświadczenia wiem, że wielu pacjentom, ja jako żona Mamoru będę się źle kojarzyła i wzbudzała niepokój - jej odpowiedź zaskoczyła chyba wszystkich. Nikt nie spodziewał się takiego monologu. Właściwie powiedziała wszystko, co chcieliby usłyszeć.

- A sama jakie masz zdanie na ten temat?

- Jeżeli mam być szczera, to nie wiem co mogło się wydarzyć. Wiem, że ludzie mi nie uwierzą, bo byłam najbliżej Mamoru, więc kto, jak nie ja miałby cokolwiek zauważyć? Dlatego też, jeśli to wszystko prawda, to nie miałam o niczym pojęcia. Więc równie mocno, jak wszyscy świadkowie, którzy już znają tę sprawę, lub dopiero poznają czekam na wyjaśnienia. Oczywiście chciałaby, by wszystkie zarzuty okazały się nieprawdę, jeśli jednak jest inaczej to...  - głos chwilowo jej się załamał - ludzie zasługują na to, by znać prawdę.

- Czego mogę ci życzyć? - zapytał chcąc już zakończyć jej męki. W końcu miał już cały potrzebny materiał.

- Spokoju - odparła natychmiast - naprawdę chciałabym, żeby do wyjaśnienia wszelkie media trochę sobie odemnie odpoczęły. Powiedziałam już wszystko, co do powiedzenia miałam, więc jakiekolwiek próby rozmowy ze mną są bezcelowe.

- Dziękuję bardzo za rozmowę - wstał i uścisną jej dłoń. Później pożegnał się z widzami i wyłączona kamery. Wszyscy mogli odetchnąć z ulgą.

- Świetnie, o to chodziło, możemy sie już zbierać - powiedział producent.

- Jedźe, ja dołączę później, mam coś jeszcze do zrobienia.

- Dobra, panowie zbieramy się - zabrali swój sprzęt i zniknęli z nim rłównie szybko jak się pojawili. Usagi i Seiya tylko odprowadzili ich wzrokiem.

- To co tak naprawdę mogę dla ciebie zrobić? zapytał, gdy juz zostali sami.

- Słucham? - powiedziała wyrwana z zamyślenia.

- Oj przestań. Samotność i spokój to ostatnie rzeczy, których pragniesz. Więc czego potrzebujesz? - Usagi zdziwiło jak dobrze ją zna.

- Długiej, oczyszczającej rozmowy z przyjacielem - nie odpowiedziała od razu, jakby bała się, czy będzie chciał jeszcze z nią rozmawiać.

- Jasne - uśmiechnął się - weż płaszcz, pójdziemy na kawę - napotkał jej spojrzenie pełne sprzeciwu - Nie, nie możemy tu zostać. Musisz wyjść do ludzi, nie pozwól by inni, a tym brdziej ty sama uznali cie za winną. Bo tutaj, akurat nie zrobiłaś nic złego. I nie daj sobie tego wmówić.

- Dziękuję - mówiąc to przytuliła się do niego. Ten również ją objął,  a potem pozwolił się ubrać, otulił ramieniem i zaprowadził do swojego samochodu.

                                                                                                                                                              ***

- Ona zdecydowanie nie czuje się dobrze - westchnęła Minako - Musimy coś zrobić.

-  Racja. Usagi nie może zostać sama - zgodziła się Mako - Przecież ona właśnie teraz najbardziej nas potrzebuje. A swoją drogą musicie przyznać, że to niezwykły przepadek z tym wywiadem. Nie myślałam, że może trafić na Seiyę.

- Nie zbieg okoliczności, tylko czyjaś inteligentna ingerencja - rzuciła beznamietnie Rei.

- Tylko mi nie mów, że to ty za tym stoisz - powiedziała Mako.

- Okej, nie powiem - uśmiechnęła się i przygryzła wargę.

- Jesteś niesamowita! Obłędna! Jak to wszystko zaplanowałaś? - zapytała podekscytowana Minako.
-
 Nie zapominaj, że jestem menadżerem - widziała, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonuje przyjaciółek

- No dobra, Usagi sama do mnie zadzwoniła, bo chciała wszystko wytłumaczyć na wizji, a ja pomyślałam, że będzi dobrze, jeżeli spotka się ze starym przyjacielem.

- Nie rozumiem was. Usagi jest w tak ciężkiej sytuacji, a wy zajmujecie się jakimś swataniem jej. - stwierdziła Ami.

- Oj Ami, ty naprawdę nic nie rozumiesz  - temt podjęła Minako - zobacz ona na pewno fatalnie się teraz czuje. Przechodzi ciężki okres w życiu. Więc jeżeli już tak bardzo chce oznajmić światu, swoje zdanie, to chyba lepiej, jezeli porozmawia z nią Seiya, a nie jakiś dziennikarzyk, który będzie ją gnębił, aż usłyszy wszystko, co chce. A poza tym, zobacz, kto potrafi poprawić Usie humor jeśli nie on, no i my oczywiście? - stwierdziła mądrze.

- Jejku, co ta miłość robi z ludźmi - powiedziała Rei -  Pierwszy raz słyszę, żeby Mina mówiła tak rozsądnie!

- Hej! Nie bądź wredna! - krzyknęła oburzona Minako

- Wiesz ona ma trochę racji - ostrożnie zaczęła Mako.

- Ty też przeciwko mnie? Ale chociaż Ami we mnie wierzy, prawda?

- Oczywiście, choć nie mam nic przeciwko, żebyś stale chodziła zakochana.

- I wy jesteście moimi przyjaciółkami?

- Najlepszymi - wykrzyknęły chórem.

- Nieważne - nie dała zbić się z pantałyku - Tak, czy inaczej musicie mi pomóc. Wyciągniemy Usagi na imprezę!


- Myślisz, że ona się na to zgodzi? - zapytała Ami.

- Nie będzie miała wyjścia! Przecież nam się nie odmawia. A z resztą same mówicie, że jestem dziś wyjątkowo błyskotliwa, więc już moja w tym głowa, żeby wszystko było idealnie - powiedziała i zaczęła omawiać z dziewczynami szczegóły.

                                                                                                                   
                                                                                                                                                              ***



- Opowiedz mi co u ciebie słychać? W końcu nie widzieliśmy się tak dawno... - stwierdziła z lekki smutkiem.

- Sama najlepiej widzisz jak jest. Przecież nic nie mogło się zmienić, bo ja się nie zmieniłem. Chociaż z twojej wypowiedzi w wywiadzie można było wywnioskowac inaczej.

- Eeetam, daj spokój takie małe złośliwości, ale nie powiedziałabym, że się nie zmieniłeś. A może tylko ja widzę różnicę?

- Jaką? Zmieniłem się aż tak bardzo?

- Yhym - twierdząco pokiwała głową i napiła się kawy - dobrze wiesz, że nie jesteś już tym chłopcem co kiedyś. Teraz jesteś młodym, przystojnym, jak podejrzewam bogatym mężczyzną. A do tego chyba szczęśliwym - patrzyła jak na jego twarzy zakwita uśmiech - No, to teraz opowiadaj jaka ona jest.

- Co?! - prawie zachłysną się kawą.

-Myślisz, że tylko ty mnie znasz? Przecież widzę, że cały czas głupkowato się uśnmiechasz. Musi chodzić o kobietę.

- No dobra niech ci będzie, chociaż nie wiem skąd wzięłaś tę wiedzę. Jeżeli chodzi o mnie i o Arisu...

- Więc ma na imię Arisu? Jeżeli uroda i charakter Arisu są tak wsaniałe jak jej imię, to musisz być najszczęśliwszym facetem na świecie.

- Coś w tym jest - uśmiechną się przebiegle - ale dosyć tego, więcej ze mnie nie wyciągniesz. Obiecuję, że kiedyś się spotkacie.

- Mam nadzieję, że niedługo...- przerwał jej dźwięk telefonu oznajmującego nadaejście SMS-a. - Przepraszam, muszę zobaczyć, to może być... - nie dokończyła, bo po chwili odezwał się też jego telefon. - Haha, widać, że ktoś nie może  bez nas żyć - zaśmiała się grzebiąc w torebce. - Okej, mam!
- szybko sprawdziła wiadomość - To od dziewczyn, chcą mnie gdzieś wyciągnąć dziś wieczorem.

- Do mnie też napisały. Wygląda na to, że musimy się zbierać, jeżeli chcemy zdążyć.

- Ja się nigdzie nie wybieram - oznajmiła Usagi.

- Ależ owszem wybierasz się, już ja tego dopilnuje. Zbieraj rzeczy, odwiozę cię i widzimy się wieczorem. - Powiedział twardo.

- Seiya, ja naprawdę nie mam ochoty - jęknęła.


- Nie możesz ich zawieść, zobacz ile dla ciebie robią - wiedział, że sama nie chce tam iść, ale w żadnym wypadku  ie będzie chciała rozczarować przyjaciółek.

- Jesteś okropny. Wykorzystujesz mnie!

- A ty jesteś urocza Króliczku.

- Nadal jest międy nami przyjaźń?? - postanowiła, że musi zadać to pytanie.

- Ale ona zawsze między nami była. Tylko ostatni trochę się przykurzyła, ale pamiętaj, że nigdy nie zniknie - powiedział i pocałował ją w czoło. - Chodźmy już, musisz się wyszykować. Jak już będziesz gotowa, to zadzwoń do mnie i...

- Nie - gwałtownie zaprotestowała - Będziesz ze swoją dziewczyną i zapewniam cię, że będzie się czuła niekomfortowo. Dziękuję za troskę, ale poradzę sobie sama.

- Jak zwykle nie zależna, ale może jednak...

- Jak zwykle uparty - odcięła mu się - Jedźmy, bo Pani Twojego Serca nie będzie szczęśliwa musząc wyszykować się w pół godziny.

                                                                                                                                                  ***

     Będąc już w domu odechciało jej się wszystkiego. Była po prostu zmęczona całym dniem. A jeszcze teraz dziewczyny zamierzały wyciągnąć ją na jakąś zabawę, na którą nie miała sił. Ale Seiya miał racje - nie chciała ich zawieść, nie po raz kolejny. Więc tak, czy inaczej musi tam być. Szkoda tylko, że bez pary. Zazwyczaj, gdy gdzieś wychodziła towarzyszył jej Mamoru. Nie czuła się przynajmniej samotna wśród samych par, ale dziś zapewne czeka ją taki los.
     Z trudem podniosła się z kanapy i poszła pod prysznic, mając nadzieję, że choć trochę ją orzeźwi. Długo pozwalał kroplom wody spływać po wszystkich zakamarkach swojego ciała. Jednocześnie czuła jak ulatuje z niej zmęczenie. Była naprawdę odprężona. I mogłaby tak postać jeszcze dłużej, ale wiedziała, że nie może się spóźnić. Wyszła z kabiny i zaczęła suszyć włosy, które już nie były tak długie jak kiedyś. Może i tamte były piękne, ale bardzo niepraktyczne. Jednak nie mogła się zdecydować na radykalne cięcie, np: na pazia. Nie, lubiła długie włosy, dlatego i teraz swobodnie spływały do bioder, a z  ich końców skapywała woda. No właśnie, uwielbiała swoje włosy do czasu suszenia, które było torturą, dlatego od razu się do tego zabrała.
     Suszenie przerwał jej dzwonek do drzwi, który z trudem usłyszała. Przerwał wykonywaną czynność i pobiegła do salonu. W międzyczasie spojrzała na zegarek, i stwierdziła, że czas nie miłosiernie jej upływa. Zastanawiając się, czy na pewno zdąży pobiegła otworzyć.
     W progu stał nikt inny jak jej sąsiad.

- Ooo... To ty Diamandzie - założyła sobie włosy za ucho - Nie spodziewałam się ciebie, właśnie suszyłam włosy, ale proszę, wejdź - dopiero teraz zdała sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła: oto stała przed nim z mokrymi, niesfornymi włosami w samym kusym, białym ręczniku. Poczuła, jak palą ją policzki. Gorzej juz byś nie może - pomyślała Już drugi raz robi z siebie przed nim idiotkę. Jeszcze chwilę i pomyśli, że to naprawdę jakieś miasto bezmózgów. A ją pierwszą wyśle na leczenie. Nie, najpierw oskarży o napaść i próbę stworzenia sytuacji niebezpiecznej dla jego zdrowia, kiedy to się na niego rzuciła, a później o gorszenie mieszkańców, za sprawą paradowania w ręczniczku, który mógłby być co najwyżej serwetką. Chociaż on wtedy chodził bez koszulki. Miał się czym pochwalić - przemknęło jej przez myśl, gdy przywołała jego obraz. A ja... spojrzała na swoje nogi... cóż, chyba nie jest źle... Co ja wyprawiam!? Czy ja naprawdę nie potrafię przy tym facecie myśleć?!

 - Wiesz właściwie przyszedłem, żeby gdzieś z tobą wyjść - zaproponował uważnie się jej przyglądając. Widziała jego chytry uśmieszek - W końcu siedzimy w domach sami, a mieszkamy tak blisko siebie, od niedawna jesteśmy sąsiadami i nie mieliśmy okazji się jeszcze dobrze poznać, więc może byśmy się gdzieś wybrali - jakby dopiero teraz dostrzegł jej czerwone policzki - Oczywiście w celach czysto integracyjnych.

- Widzisz, bardzo chętnie, ale... dzisiaj jestem już umówiona - powiedziała delikatnie - Z koleżankami - nie wiedziała, dlaczego to dodała, ale czuła, że w towarzystwie tego mężczyzny może, ale nawet powinna być szczera.

- Rozumiem...to może innym razem gdzieś się wybierzemy - rzucił i zaczął schodzić ze schodów.

- Poczekaj! -  krzyknęła za nim - Wiesz na tym przyjęciu będą tylko moje przyjaciółki, a ja idę sama, więc jeśli chcesz, to z chęcią przedstawię Cię moim znajomym - powiedziała patrząc w jego cudowne oczy i zagryzając dolną wargę.

- Wiesz, nie chcę ci przeszkadzać. Miałaś swoje plany i nie chciałbym ci ich krzyżować - blefował. Taka szansa mogła się już nie powtórzyć. Teraz może wkroczyć do jej kręgów i jednocześnie nawiązać z nią kontakt. Nie mógł przegapić takiej okazji.

- Niczego nie krzyżujesz - uśmiechnęła się - Tylko musisz mi dać trochę czasu, bo jestem nie gotowa.

- Skoro tak mówisz. O której po ciebie przyjść?

- Tam mamy być o 18, więc 17.30 powinna być w porządku.

- Dobrze, będę - powiedział i ucałował wierzch jej dłoni w geście pożegnania.
    
     Gdy już zamknęła drzwi wreszcie mogła odetchnąć. Nie wierzyła, że właśnie zaprosiła obcego faceta na imprezę. Nogi do tej pory miała jak z waty, a policzki piekły tak, jakby spaliła jej się z nich skóra. I ten jego gest. Czy istnieją jeszcze mężczyźni, którzy całują kobiety w dłonie? Najwyraźniej...
     Wzięła głęboki oddech i poszła się szykować. Nie wiedziała jak będzie wyglądała ta impreza. Jak zareagują dziewczyny, gdy zobaczą ją z Diamandem? Tego nie wiedziała i wolała o tym nie myśleć.

***
P.S. Postanowiłyśmy Was trochę porozpieszczać, więc Gigi wstawiła jednorazówkę, a ja rozdział. A teraz idę zbierać siły na moją jednorazówkę, która pojawi się tu szybciej niż myślicie ;)   
P.S2 Bardzo proszę o komentarze, bo naprawdę są bardzo potrzebne. Każda nawet niewielka uwaga, czy wskazóweczka dużo nam daje. Jeśli jednak nie chcecie komentować, to prosimy przynajmniej o zaznaczenie reakcji, jaką wywarł na Was post. Możecie to zrobić dzięki nowemu gadżetowi, który pojawia się pod każdym postem :) Serdecznie do tego zachęcam zarówno te czytelniczki, które komentują, jak i tym wolącym pozostać anonimowymi.         
 
Marika                         

12 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdzial :) Tylko o co chodzi Diamandowi? Czekam na ciag dalszy I pozdrawiam! Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nową czytelniczkę ;) Jak pewnie pamiętasz, to właśnie Diamand zgłosił się na ochotnika, by zostać "agentem" Usagi. Dlatego teraz ma do wypełnienia zadanie, czyli np. sprawdzenie, czy Usa nie ma nic wspólnego z tymi przekrętami. A z jakim skutkiem je wypełni... tego mam nadzieję już wkrótce się dowiemy ;D
      Serdecznie pozdrawiam
      Marika

      Usuń
  2. Aaaaaaaaaaa... no i wreszcie Usa z Di zaczynają się zapoznawać;P Zaskoczyłyście mnie trochę ze spacyfikowaniem Seiyi, bo obstawiałam, że będzie próbował wykorzystać nieobecność Mamoru i zbliżyć się do Usy:) Ciekawie;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez chwilę przemknął mi taki pomysł, ale postanowiłam zrobić ze Seiyi przyjaciela. Mam nadzieję, że sprawdzi się dobrze w tej roli ;)
      Serdecznie pozdrawiam i życzę weny na kolejne rozdziały ;)
      Marika

      Usuń
    2. W każdym razie w takiej od samego początku go jeszcze nie widziałam:) Jak najbardziej mi taka rola pasuje. Jakby Seiya miał być jedyną możliwą alternatywą dla Mamoru to inna sprawa, ale tu się chyba na to nie zanosi:) Chociaż fajnie by było, żeby Di miał jakąś konkurencję i musiał się bardziej postarać- z pozytywnym jednak oczywiście skutkiem;P W ogóle rozdział super i niecierpliwie czekam na pierwszą ‘randkę’ Usy i Di. Dziękuje i również weny życzę, Pzdr:)

      Usuń
    3. Nie powiedziałam, że Seiya całkowicie wypada z gry. Co to, to nie. Na razie jednak nie będzie wychodził z cienia, ale tego co zrobi później... cóż, nie mogę zapewnić, że Di nie będzie miał konkurencji ( choć on jeszcze nie patrzy na to z tej strony). I nie zapominajmy też o Mamoru, w końcu jego sprawa nie dobiegła jeszcze końca. Nie znamy całej prawdy. Być może postanowi zawalczyć i porozmawia z Usagi? A może wyjaśni jej coś w liście i przez to... no, mogą się wydarzyć różne rzeczy. I pewnie się wydarzą! Ostatnie czego byśmy chciały to bycie przewidywalnymi, więc mogę obiecać, że nie wszystko jest takie proste, na jakie wygląda ;D Dobra koniec, bo jeszcze chwila i będziecie znały całe opowiadanie. Straszna ze mnie gaduła!
      Pozdrawiam
      Marika

      Usuń
    4. No M. ty to masz długi język XD Ja rozumiem, że na prowadzasz nasze duszyczki na trop, ale zwolnij. Pamiętaj o tajemnicy!!! Nie możemy jej zdradzić. ;D Wiesz o tym cicho, szeptem i na ucho...
      Gigi

      Usuń
  3. super super super że wreszcie jest kolejny rozdział :) wywiad Usy z Seyią wyszedł super Rei miała dobry pomysł aby to Seyia go przeprowadził no i ta nasza Minako he he he już nie mogę się doczekać tej imprezy zwłaszcza że Usa idzie na nią z Di :)))))))) no to teraz baaaaaaaaaardzo ale to baaaaaaaaaaaaardzo niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i bardzo ciepło pozdrawiam :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, to sama nie wiem jak to będzie :) Wszystkie rozdziały powstają na bieżąco, więc ja sama czasami jestem zaskoczona, tym co z nich potem wychodzi ;) Ale bardzo się cieszę, że Ci się podoba, bo miałam duże wątpliwości do tego rozdziału i do końca nie wiedziałam, czy go wstawiać. A Minako musiała być, bo kto inny miałby takie pomysły, jak nie ona? ;D Kiedy następny rozdział? Nie jestem w stanie powiedzieć, bo pochłonęła mnie moja jednorazówka, więc muszę dzielić czas pomiędzy kolejny rozdział, a ją. W każdym razie nie musicie się martwić. Jeśli nie ja, to Gigi na pewno walnie wam drugą część jednorazówki, ( którą gorąco polecam), albo zorganizujemy następny rozdział Dreamlandu ;D
      Gorąco pozdrawiam
      Marika

      Usuń
  4. No, no, no. Nie jest tak źle jak myślałam. xD Wiem, że nie miałam pisac pochwał i obiecałam krytykę, ale tu nie mogę napisać nic złego. ;D Zaskoczyłas mnie totalnie wprowadzając jeden szczegół. :3
    Teraz czekam niecierpliwie "po drugiej stronie chmur" na ten rozdział. *-*
    Życzę weny! C:

    ~Arisu

    P.S.: Pzdr. Gigi! Wracaj szybko. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, dzięki za pozdrowienia Arisu. Miło, że choć ktoś trochę tęskni za moją osobą;) Mam nadzieje ze nie długo wrócę XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeej...!!! Jak się cieszę, że znalazłam nowe opowiadanie o jednym z moich ulubionych paringów :) Uwielbiam Diamanda :) Póki, co przeczytałam tylko ten jeden rozdział z ciekawości czy mnie zainteresuje i już wiem, że z pewnością będę śledzić go na bieżąco, oczywiście nadrabiając zaległości.:)
    Pozdrawiam ciepło ^-^
    - Sailora

    OdpowiedzUsuń