wtorek, 24 grudnia 2013

Spotkanie cz.1

ŚWIĘTA, ŚWIĘTA!!! Jestem po prostu happy, więc jest obiecana świąteczna jednorazówka. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Proszę komentujcie i oceniajcie!!!

Nasi kochani czytelnicy!!!
Chcemy wam życzyć:
Wiele rozdziałów do czytania!
Wiele świetnych jednorazówek!
Weny do pisania!
I czasu na czytanie!
 Niech wam Mikołaj przywiezie prezenty!
Niech wam radość czas wypełni!
                                              Niech miłość do drzwi zapuka!
W ten cudowny czas!


Marika&Gigi






Przemierzała ulice miasta, które chciała jak najszybciej opuścić. Nic dobrego jej w nim nie spotkało.  Słone krople spływały po jej twarzy. Jak on mógł poświeciła mu bardzo dużo czasu? Ale czego mogła się spodziewać? Była jego podwładna, co z tego, że kierownikiem finansów to i tak nic nie dawało.  Zaczęła biec. Nie zwracała uwagi na dziwnie się patrzących przechodniów. Nie zwracała sobie głowy przepraszaniem za wpadnięcia na jakiś ludzi. Biegła. Chciała zapomnieć. Chciała się uwolnić od myśli o nim. Chciał dojść do mieszkania spakować się i stąd wyjechać. Nie zauważyła jak zderzyła się z kimś. Upadłaby gdyby jej przytrzymał ramiona. Silne ramiona. Spojrzała na swoja ofiarę przez łzy. Był to jakiś facet w czarnym pewnie markowym garniturze. Znała ten materiał i fason. Taką sama marynarkę często ściągała z ramion, które należały do tego… tego. Głupie serce nadal nie mogła go wyzwać od najgorszych. Wypłatała się z jego rąk i puściła się biegiem przed siebie. Dotarła do domu. Spojrzała w lustro wiszące na ścianie. Widziała ładną twarz z dużymi niebieskimi oczami, które teraz były czerwone. Na jej policzkach widniały czarne ślady od rozmazanego tuszu. Spojrzała niżej na jej pełne ładnie wykrojone usta z pozostałościami po czerwonej szmince. Miała dosyć duży biust pasując do jej zgrabnej sylwetki. Włosy spływały jasnymi kaskadami do pasa. Kiedyś wiązała je w przeróżne sposoby warkoczyki, kucyki, koki…itp. Ale doszła do wniosku że pora z tym skończyć, bo poznała jego.  Jest ładna nie można temu zaprzeczyć. Wiec, dlaczego? Dlaczego? Jej łzy zaczęły od nowa płynąć po polikach. Czym ta głupia czarna dziwka jest od niej lepsza? Przed oczami pojawił się obraz Mamoru i tej… tej suki jak ją …!!! Na biurku!!! Na biurko, na którym wiele razy robili TO oni. Tylko, że ona się z nim kochała a to, co robił on z Rei nie miło nic wspólnego z miłością!!! Pomyśleć, że one były kiedyś przyjaciółkami. Już wiedział, co się zmieniło od czasów liceum. Ich relacja zaczęła się psuć już w czasie studiów. To wtedy Usagi zaczęła się bardzo dużo uczyć i skończyła ekonomie z wyróżnieniem. Na co Rei zawsze mądrzejsza i lepsza od Usy zareagowało złością, zazdrością i postanowiła, że jej wszystko odbierze. Wcieliła swój plan zatrudniła się w dobrze prosperującej firmie, w której Usagi została właśnie dyrektorem finansowym. Kiedy zaczęła tam pracować dostrzegła, co się dzieje miedzy szefem i dyrektorką. Wiedziała, co musi zrobić.  Kilka uśmiechów niewinny filtr i był jej. Zaplonowała to dnia, kiedy zobaczyła pierścionek na palcu Usagi. Wysłała sms z telefonu Mamoru i nie mogła doczekać się jak roześmiana twarz przyjaciółki pogrąży się w rozpaczy. Stało się. Kiedy Rei zobaczyła Tsukino ubrała się i za nią wybiegła i wszystko jej powiedziała. Powiedziała jak bardzo jej nienawidzi i że zrobiłaby to jeszcze wiele razy by tylko ona cierpiała. Usagi przypomniała sobie to, co mówiła jej dawna przyjaciółka, zaczęła się zastanawiać się czy mogłaby kogoś tak znienawidzić by go tak strasznie i mocno zranić. Poszła do kuchni wyciągnęła kilka butelek wina i korkociąg. Nalała sobie lampkę wina opróżniła ją jednym haustem. Nalała kolejną porcję i włączyła radio, aby jej od razu wyłączyć. Cholerne święta! Nie spotykało jej w nie nic dobrego. Pięć lat temu w święta zginęła jej siostra. Facet za szybko jechał wpadł w poślizg i zderzył się z samochodem jej kochanej siostry. Kiedyś ubóstwiała święta już w wrześniu poszukiwała prezentów by ze wszystkim zdążyć. Żyła przygotowaniami do nich. Jednak, kiedy święta stały się także rocznicą śmierci najbliższej jej osoby zaczęła je nienawidzić a teraz jeszcze zdrada jej narzeczonego. Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła. Obudziła się na kanapie. Noc w niewygodnej pozycji przepłaciła bólem pleców.  Poszła do łazienki. Przejrzała się w lustrze. Wyglądała okropnie po prostu okropnie. Postanowiła żyć dalej często powtarzała ,, co cię nie zabije to cię wzmocni’’ postanowiła że nie dam mu tej satysfakcji i pójdzie do biura złoży wymówienie i oda mu tandety pierścionek z białego złota z zwyczajnym diamentem. Gdyby mu na niej zależało wiedziałby, o jakim pierścionku marzyła. Wykopała się, ubrała i wypiła kawę. Postanowiła w końcu wyjść z domu i udać się do biura. Po godzinie stała przed jego gabinetem. Zapukała. Wolała uniknąć, stania się świadkiem rzeczy, których nie chciał nigdy widzieć. Usłyszała jego głos rozkazując wejść do środka. Przybrała najbardziej poważny zarazem obojętny wyraz twarzy i pchnęła drzwi.
- O co…- zamarł w połowie wypowiedzi kiedy zobaczyła jej zgrabną sylwetkę w drzwiach.
- Przyszłam, aby oddać ci to.- Mówiąc to podeszła do biurka i rzuciła mu dokument. Spojrzał na nią zaskoczony i zaczął czytać. Z każdym słowem na jego twarzy malowało się, co raz większe zaskoczenie. Zirytowało ją to. Czy on myślał że po tym wszystkim z nim zostanie.
- Dlaczego jesteś taki zdziwiony najdroższy? – Zapytała z kpiną w głosie a ostanie słowo wręcz wypluła z siebie.
- Dlaczego? Jesteś bardzo dobry pracownikiem, a jeżeli chodzi o nas to bardzo cię przepraszam kochanie musisz wiedzieć, że ten… incydent nic nie znaczył. – Podchodził do niej z każdym słowem a na samym końcu próbował ja objąć. Odepchnęła go od siebie i uderzyła w twarz, na co on złapał ją mocno za nadgarstki jedna dłonią a drugą jej oddał w tym momencie do środka wszedł pewien mężczyzna. Kiedy zauważył, co się dzieje na jego twarz pojawiła się złość.
- Mamoru można wiedzieć, co robisz?- Zapytał z udawanym spokojem.
- Nic wielkiego Diamandzie to zwykła szmata, musi…- nie dokończył, bo białowłosy chwycił go za koszule i przygwoździł go do ściany. A następnie pięścią uderzył go prosto w nos. Z którego natychmiast popłynęła krew.
- Nie mów więcej tak o kobietach łajzo. Ty nazywasz się odpowiedzialnym i dorosłym mężczyzna- zapytał go Diamand z wyraźnie słyszana pogardą w głosie. Puścił go i podszedł do przerażonej dziewczyny pomógł jej wstać i zaprowadził do jakiegoś gabinetu. Pracowała tu już przez jakiś czas, ale nigdy go nie widziała.
- Proszę usiądź.- mówiąc to wskazał jej na kanapę. Sam podszedł do stolika na którym stały szklani i karafka z wodą. Podał Usie szklankę. Popatrzyła na niego zagubionym wzrokiem.
-Dzięki. Można wiedzieć, kim jesteś i skąd znasz…- Zawahała się przez chwile a oczy zapiekły- Mamoru- jednak dokończyła odrobine drżącym głosem.
- Znamy się od dosyć dawna… Ale to nie jest teraz najważniejsze. Napij się a potem odwiozę cię może do domu albo na jakieś ostatnie świąteczne zakupy- próbował wybrnąć z trudnego tematu Mamokluchy jak go czasem nazywał z znajomymi.
- A no tak święta kompletnie o nich zapomniałam.- Odpowiedziała a potem się odrobine zmieszała.  Spojrzała na nią z szokiem w oczach.
- zapomniałaś o świętach to cudowny czas.- Powiedział z entuzjazmem a w oczach dziewczyny ponownie zaszkliły się łzy. Popatrzył na nią z troską. Usiadł obok niej na kanapie i ją do siebie przygarnął. Wtuliła się w jego ramie a łzy popłynęły z pełna mocą. Opowiedziała mu o wszystkim. O jej siostrze i tym, co stało się miedzy nią a jej byłym narzeczonym. A on słuchał i głaskał jej włosy i plecy. Kiedy się uspokoiła odsunęła się od niego. Zdając sobie sprawę z tego, co uczyniła. Otworzyła się przed kompletnie obcym mężczyzna, wyjawiła mu wiele więcej uczuć niż komukolwiek. Z niektórych nawet ona sobie nie zdawała sprawy. Jedyną osoba, która znała ją lepiej niż ona sama była Aya jej siostra. Popatrzyła na niego zmieszana.
- Mógłbyś mnie odwieźć do domu? Proszę. – czuła się dosyć dziwnie. Była zmęczona a zarazem wypoczęta jakby wypowiedzenie wszystkich myśli i uczuć kotłujących się w niej zdjęło jej z pleców ogromny ciężar. A on patrzył na nią i zdał sobie sprawę, że wcześniej nie zauważył tego jak ona jest piękna. Zapatrzył się w jej oczy. Był ona smutne, pozbawione blasku i jakichkolwiek radosnych iskierek. Ile by oddał, aby zobaczyć ją roześmianą i szczęśliwą. Wiele wycierpiała. Poniekąd wiedział, co straciła i czuł jej ból. Jago brat zmarł, gdy Diamand był w wieku szkolnym, ale bardzo go kochał, Jego starszy brat. Po jego śmierci zbliżył się trochę do Mamoru, ale z każdą minuta widział, jaki z niego idiota. Po chwili zdał sobie sprawę, że jego dłonie nadal trzymają dosyć blisko dziewczynę. Odsunął się od niej i przypomniał sobie pytanie Dziewczyny.
- Tak jasne. Powiesz mi jak masz na imię.- Zapytał zdając sobie sprawa ze jeszcze tego nie wie.
- Usagi Tsukino, ty jesteś Diamand tak. Jak masz na nazwisko?
- A no tak Kawashini. Diamand Kawashini- ujął jej dłoń i szarmanckim ruchem ją ucałował. – Poczekasz chwile zabiorę tylko dokumenty.- Zapytał. Zgodziła się kiwnięciem głowy. Bala się ze jej glos zdradzi jak bardzo jego pocałunek pobudził jej ciało. Nadal czuła dreszcze. A przecież był to tylko pocałunek dłoni, a jego usta… Spojrzała na nie. Mimowolnie westchnęła. Obejrzał się na nią i uśmiechnął ironicznie, ale nic nie powiedział jedynie wskazał na drzwi, dając znak, że mogą już iść. W głowie Usy szalała burza. Był nieziemsko przystojny i taki… tajemniczy.  Miale ochotę do niego podejść w wpić w jego usta. Dlaczego pragnęła dotyku obcego mężczyzny?  Nie dawno dowiedziała się, że Mamoru ją zdradził a ona wprost śliniła się na widok innego. Czy to znaczy, że naprawdę jest szmatą? Nie może tak o sobie myśleć. Nigdy nie zdradziła Mamoru. Nawet na innych nie patrzyła. Ale Diamand ma coś w sobie, że rozpala każdy skrawek jej skory. Dotarli do windy. Nie wytrzyma chyba z nim w tak małym pomieszczeniu. Patrzyła na niego. Jego koszula była rozpięta pod szyja ukazują jego opalona skórę. Widziała rysujące się pod materiałem mięsnie. Przez ramię miął przełożona marynarkę. Dryga ręka przeczesał swoje prawie białe włosy. Widziała, choć jeden najmniejszy jego gest. Co się z nią dzieje? Próbowała uspokoić oddech, który mimowolnie jej przyspieszył. Dojechali na parking. Dziękowała w myślach, że może już wyjść z tej windy. Wyobraziła sobie jak do niej podchodzi i ją całuje. Jak jego dłonie błądzą po jej ciele. Stop!!! Koniec z tym. Dopiero rozstałaś się z narzeczonym, Który okazał się wielkim łajdakiem. Uśmiechała się na tą myśli, w końcu pomyślała o nim coś złego. To jej nie usprawiedliwia. Nie powinna tak myśleć o dopiero, co poznanym facecie. Nawet, jeżeli jest cholernie seksowny. Przygryzła wargę. Doszli do czerwonego porsche. Dostrzegła jego ukradkowe spojrzenie. Czy on myślał o niej podobnie? Nie to niemożliwe. Była ładna, ale taki facet jak on mógłby mieć każdą. Wsiedli do samochodu. Spojrzała na jego dłonie spoczywające na kierownicy. Były duże i silne. Pamiętała, co na ten temat mówiła jej Minako. Zaczerwieniła się, co on zauważył. Jechali milcząc. Diamand nie mógł zabrać myśli. Co chwile na nią patrzył. Kiedy jechali winda prawie się na nią rzucił. Człowieku opanuj się ona dopiero, co rozstała się z twoim bratem. Ale nie mógł nic poradzić na to, że strasznie go pociągała. Jej długie blond włosy i piękne czerwone usta.  Ciekawiło go jak one smakują. Nie mógł uwierzyć, jakim cudem jego idiotyczny brat zdobył tak cudowną dziewczynę. Nie mógł również uwierzyć jak jego głupi braciszek mógł pozwolić odejść Usie, nie mówiąc już o zdradzie. Co za DEBIL!!! Mimowolnie zacisnął dłonie na kierownicy. Zobaczył katem oka jak jego towarzyszka się rumieni. Interesowało go, o czym ona myśli.
- Podasz mi swój adres?- Zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie ma jechać
- Aaa… Tak jasne. Mieszkam już całkiem niedaleko. Pokieruje cię- Uśmiechnęła się blado- O tu skręć. -Wskazała na ulice. Oprócz wskazówek dojazdu nie wymienili nawet jednego słowa. Każde z nich krążyło daleko w swoich myślach, A jednak były one całkiem podobne. Do jechali.
- Dzięki. Za podwiezienie i cala resztę.- Powiedziała z smutnym uśmiechem, próbując przybrać neutralny głos.
- Niema, za co. Do usług. – Sięgnął do kieszeni marynarki- Jakbyś chciała jeszcze kiedyś pogadać.- Uśmiechnął się… szczerze. Zdziwiło ja tą. Ale odpowiedziała mu tym samym. Przyjęła wizytówkę.
- Dzięki- wysiadła szybko z samochodu i pobiegła pod drzwi kamienicy. Wstukała kod. Otwierają drzwi spojrzała jeszcze w jego stronę. Patrzył na nią, jakby chcąc się upewnić, że nic jej się niestanie. Nie myśląc dłużej weszła do środka i pobiegła po schodach do swojego mieszkania. To była długa noc dla ich obojga. Nie mogli spać. Myśleli o sobie nawzajem.
***

Następnego dnia obudził się w bardzo złym humorze. Nie spala prawie całą noc dopiero nad ranem się zdrzemnął. W jego myślach krążyła piękna jak anioł blond włosa dziewczyna. Smuciła go myśli ze nie cieszy się z tych cudownych świat. Podszedł do kuchni i zaparzył sobie kawy. Upił łyk. Była taką, jaką kochał czarna z dużą ilością cukru. Nie mógł pozbyć się z myśli Usagi. Myślał cały czas jakby tu ja rozweselić?  W końcu po nie długim czasie wpadła na genialny pomysł. Kto tego nie kocha?
***
Spała bardzo krótko. Poszła od razu do łazienki, gdy tylko wstała. Przejrzała się w lusterku. Była w opłakanym stanie. Skołtunione włosy, rozmazany tusz do rzęs gdzie nie gdzie ślady szminki.  Musiała wziąć długa i gorącą kąpiel. Wlała wodę do wanny i dodała pomarańczowy olejek. Wsunęła się do prawie parzącej kąpieli. Rozkoszowała się cytrusowym zapachem. Ale i tak nie mogła przestać myśleć o pięknych fioletowych oczach. Z krainy myśli wyrwał ja dzwonek do drzwi. Wyszła z wanny i owinęła się jedwabnym szlafroczek. Otworzyła drzwi. I stanęła jak zaczarowana. Nie mogła nic z siebie wykrztusić. U progu jej mieszkania stał obiekt jej rozmyślań.
- Cześć Usagi, mogę wejść?- Zapytał białowłosy z szerokim uśmiechem.
- Co ty tutaj robisz?- Dziewczyny nadal stała zaszokowana w drzwiach blokują wejście do środka.
- A gdzie część, dzień dobry, witaj lub chociaż hej? Zapytał roześmiany białowłosy
- Hej.- Odpowiedziała rozkojarzone Usa.
- Mogę wejść?- Ponownie zapytał.
-Jeżeli musisz- Przesunęła się umożliwiając mu wejście do środka jej mieszkania. Było dosyć duże, urządzone dość nowocześnie. Ściany w salonie miały kolor kawy z duża ilością mleka. Na środku stała wielka kanapa w podobnym kolorze za barkiem stal duży stół dalej widział wejście do kuchni.
- Co ty tutaj robisz?- Powtórzyła swoje pytanie Usa.
- Może najpierw się ubierzesz a potem pogadam- poprosił Diamand- Chyba, że nie chcesz?- Zapytał ją z seksownym uśmiechem. Na co ona tylko prychnęła i poszła do sypialni się coś na siebie założyć. Po chwili wróciła ubrana w czarne rurki i czerwony dłuższy sweter. Włosy spięła w wysokiego kucyka. Zobaczyła go stojącego w kuchni, robił jajecznice i parzył kawę.
- witaj z powrotem. Mam nadziej, że jesteś głodna – zapytał nawet na nią na patrząc.
- jeszcze nie jadłam. Dzięki- była pod dużym wrażeniem widząc go przy kuchni. Nikt nie zrobił jeszcze specjalnie dla niej śniadania. Mamoru nigdy nie miał czasu.
- O czym myślisz- zapytał widząc smutną minę dziewczyny.
- o Mamoru- odparła bez zastanowienia
- Aaa ok. – odparł nie chcąc się wtrącać, jednak po chwili jego ciekawość a może po prostu troska zwyciężył- jak się czujesz?
- Nie chce o tym rozmawiać- Spojrzała na niego widziała, że się o nią martwi- Ale jeżeli musisz wiedzieć to całkiem nieźle. Myślałam, że będzie gorzej. Kiedy ich zobaczyłam to bolało, ale raczej nie z powodu miłości do Chiby a przywiązania. A może po prostu płakałam nad tym, że byłam ślepa. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mogłam się domyślić, ale była zaślepiona a może nie chciała widzieć. Burzyć ułożonego świata… Cholera! Znowu to robię.- Odwróciła od niego wzrok zakłopotana.
- Co robisz?- Zapytał rozkojarzony, kiedy mówiła patrzył na jej usta i próbował zapamiętać każde słowo
- Zwierzam się obcemu mężczyźnie- Odpowiedziała z nikłym uśmiechem
- Uważasz, że jestem obcy?- Zapytał smutno
- Znam cię ledwie dzień. Jesteś obcy- odpowiedziała z przekonaniem
- Możliwe. Ten błąd trzeba naprawić.- Powiedział z uśmiechem niewróżącym nic dobrego a jego oczy zabłysł niebezpiecznymi ognikami.- Porywam cię.
- Dokąd?- Zapytała ostrożnie- I skąd przekonanie, że się zgodzę- dodał po chwili
- Czego nie zrozumiałaś z mojej wypowiedzi?- podszedł do niej- Ale to może poczekać teraz musisz mieć sile na niespodziane- odsuną jej krzesło. Usagi był znowu zdezorientowana, to nie było dobre musi przejąć kontrole nad sytuacją. Już miała coś powiedzieć jednak do jej półotwarty ust trafił widelec z najlepszą na świecie jajecznica, jaka jadła. Kompletnie zapomniała o tym, co chciała powiedzieć i z rozmarzonym wyrazem twarzy zajadała się niadaniem. Diamand świetnie gotowali i wszystko było ładnie poddane. Cud nie facet. Po posiłku udali się na parking. Rozmawiali i śmiali się przez całą drogę. Wysiedli w podziemiach wielkiego centrum handlowego. Usagi mimowolnie jęknęła. Nie lubiła takich miejsc w czasie świąt. Ujął jej dłoń i szepnął…
- zobaczysz nie jest tak źle
- Nienawidzę taki miejsc i to teraz. Diamand nie chce.- Powiedziała jak mała dziewczynka przed wizyta u dentysty
- Chcesz, nadal kochasz święta, choć się i pewnie boisz, ponieważ przyniosły ci wiele cierpienia. Wygraj z tym. Chodź! Będzie fajnie!- Mówiąc to podszedł do niej ja do siebie przytulił. Usagi odwzajemniła uścisk.
- Dobrze, pewnie masz racje mądralo- zgodziła się z wielki i szczerym uśmiechem. Nie wiedziała, dlaczego tak szybko się poddała. Czuła się przy nim bezpiecznie. Wiedziała, że to nie normalne tak ufać dopiero, co poznanemu facetowi, ale on jest cudowny, szarmancki, świetnie gotuje, kulturalny, mądry i inteligent a do tego szalenie przystojny i seksowny. Chyba najważniejsze to, że ja bardzo, ale to bardzo pociągał.
Po wielu godzinach zakupów, słuchania kolęd, śmianiu się i wydawaniu pieniędzy wracali do samochodu obładowani po uszy. Usagi od bardzo dawna oszczędzał na ślub z Mamoru, ale jeżeli go nie będzie to, chociaż poszaleje. Kupiła sobie trochę ubrań i innych dupereli i pierwszy raz od dawna zakupiła prezenty dla rodziców. Cieszyła się jak małe dziecko, latając po sklepach i pijąc gorąca czekoladę. To był jednym słowem świetny dzień. Nie wiedziała, kiedy dojechali pod jej dom. Było jej dobrze z Diamandem, dużo rozmawiali i fantastycznie bawili w swoim towarzystwie. Wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi.
- Mademoiselle proszę bardzo karoca podjechała.- Ukłonił się staroświeckim gestem, na co Usagi się zaśmiała. Wysiadła z samochodu i ujęła ramie mężczyzny a on odprowadził ja pod drzwi. Stali przez chwile uśmiechając się do siebie. Nagle Usa pocałowała go w policzek muskając kącik jego ust i wbiegła do domu. Diamand stal przez chwile zaszokowany. Dotknął dłonią policzka gdzie widniał ślad po szminki dziewczyny i skierował swoje kroki do samochodu mając w głowie istny mętlik
***
Obudził ją sygnał sms. Przez chwile nie wiedział, co się dzieje i gdzie jest. Śniły jej się bardzo dziwne rzeczy w roli głównej z Diamandem. Przypomniała sobie wczorajszy dzień. Jeszcze nigdy tyle się nie śmiała. Szkoda, że to się pewnie już nie powtórzy. Z tą myślą ruszyła do łazienki, kompletnie zapominając o wiadomości. Wykąpała się, ubrała i zjadła śniadanie. Właśnie szła do sypialni, aby spakować swoje rzeczy. Postanowiła, że nic jej tu nie trzyma i chce jak najszybciej opuścić to miasto, nie była tu szczęśliwa, no może ostanie dni było cudowne, jednak tak naprawdę niczego nie zmieniają. Usłyszała dzwonek do drzwi, podeszła i jej otworzyła licząc, że to może białowłosy. Nie pomyliła się. Wyglądał cholernie dobrze w czarnym garniturze. Dziewczynę zamurowało, czulą się jakby miała Déjà vu.
- Cześć Usagi mogę wejść- zapytał mężczyzna, ale ona dalej nic nie mówiła i nawet się nie przesunęła umożliwiając mu wejście-Zaczynam się o ciebie martwic w tym momencie mówisz coś uprzejmego i odprawiasz mnie z kwitkiem lub wpuszczasz do mieszkania.- Powiedział próbując przybrać poważny ton.
- Wejdź- mówiąc to skierowała się do sypialni. Spojrzał na nią zdziwiony, ale szybko odzyskał zimna krew
-Szybka jesteś kotku- powiedział jednak swoje kroki skierował do salonu
- Niemów do mnie kotku- wrzasnęła jak on mógł pomyśleć, że chce się z nim przespać przecież go nawet nie zna.
- Oj kotku idź się lepiej w coś przebierz ponownie cię porywam-Nie wiedział, czemu ale lubił się z nią droczyć.
- Chyba żartujesz, nigdzie z tobą nie pojadę, a poza tym jest wigilia jedź do rodziny- Bardzo chciała z nim spędzić tan czas jednak nie podobało jej się, że tak nią łatwo manipulować.
- O mnie się nie martw kotku, ja sobie radę dam- zaśpiewał roześmiany
- Nie nigdzie nie jadę- powiedziała całkowicie zła
-Proszę Usagi- mówiąc to podszedł do nie bardzo blisko, tak ze ich oddechy się mieszały, rozchyliła delikatnie usta czekając na pocałunek jednak on tylko ponownie poprosił ja szeptem, aby się zgodziła i kiedy uzyskał pożądaną odpowiedź odsunął się od niej. Stała przez moment i nie wiedziała, co ma zrobić. Chciała krzyczeć z frustracji, był tak blisko kilka milimetrów i spełniłaby swoje marzenie o poznaniu ich smaku. Odwróciła się do niego
-Powiedz chociaż gdzie mnie zabierasz- Poprosiła Usa- żebym wiedział w co mam się ubrać- to był błąd Diamand skierował swoje kroki do jej sypialni i otworzył jej szafę przejrzał ubrania i wybrał jej sukienkę, czarną z wycięciem na plecach pokrytym koronką
- Do tego szpilki ładna biżuteria i upięte włosy. Będziesz cudowna. Masz godzinę.
- To za mało.  Potrzebuje więcej czasu- rzekła przerażona Usagi
- Było trzeba wziąć moja wiadomość na serio. Powiedział trochę urażony- I tak się spóźnimy,
- Jaką wiadomość?- chwyciła telefon i faktycznie była jedna nie odebrana widność od nieznanego numeru- Ja jej nie przeczytałam. A tak na marginesie skąd miałeś mój numer?
- Mam swoje sposoby kotku- Usagi chwyciła poduszkę i nią rzuciła w stronę Diamanda, ale ten zamknął drzwi tak że poduszka opadła na ziemie. Usa słyszała jeszcze tylko cichy śmiech mężczyzny i przytłumiony głos.- Czas leci.- Usagi zaczęła szybko się ubierać i malować. Zastanawiała się jak ona ma zdążyć, była już w sukience, kiedy zdała sobie sprawę z tego ze ma obrzydliwą bieliznę. Nie wiedział czy tej nocy nie spędzi z kimś, rozebrała się i zmieniła ja na koronkowe czarne majteczki oraz pastelowo różowy staniczek pokryty gdzie nie gdzie czarna koronką. Właśnie zakładał sukienkę z powrotem, kiedy drzwi do sypialni się uchyliły i wszedł Diamand. Zobaczył Usagi prawie całkowicie nagą, która próbuje zasłonić się sukienką. Zaschło mu w ustach.
- Wyjdź stąd- Wrzasnęła- Chce się ubrać- powiedziała już nieco ciszej.
- Widzę.- Wyszeptał, na co Usa prychnęła.- Masz jeszcze dziesięć minut. Pośpiesz się- mówiąc to po prostu wyszedł, a swoje kroki kierował do łazienki. Opukał twarz zimna wodą, widok półnagiej Usy podziałał na niego bardzo źle, nie powinien pragnąc byłej narzeczonej swojego brata. Co on w ogóle tu jeszcze robi?
***
  Usagi przez chwile patrzyła się tępo w drzwi, za którymi zniknął Diamand. Czuła jak krew odpływa jej z policzków przywracają jej naturalny kolor. Otrząsnęła się z niewłaściwych myśli i zaczęła ubierać. Przejrzała się w lustrze było dobrze. Jeszcze tylko włosy i będzie gotowa. Postawiła na artystycznego koczka, a kilka pasm włosów spływało sobie wolno przy twarzy. Założyła czarne szpilki i pomalowała ostatni raz usta na czerwono. Jej zdanie wyglądał naprawdę apatycznie i seksownie, choć nie wyzywająco. Spryskała się kwiatowymi perfumami i wyszła z sypialni. Diamand siedział na kanapie zapatrzony w telewizor. Usagi znacząc chrząknęła. Cudowne fiołkowe oczy Diamanda skierowały się na nią. Obróciła się ukazują mu się w całej okazałość. Poczuła jego ręce na ramionach i coś ciężkiego na dekolcie. Podprowadził ja do lustra. Na jej szyji spoczywał piękny złoty naszyjnik. Na pewno był bardzo drogi. Zachwyt Usagi zmienił się w zakłopotanie.
- Diamandzie ja nie mogę tego przyjąć- Chciała się wyswobodzić z jego uścisku, jednak on jej na to nie pozwolił.
- Tylko na jedną noc kotku.- Szeptał jej do ucha a jego usta muskały jej odsłonięta szyje. Z ust Usagi wydobył się cichy jęk. Jej dłoń wplątała się w jego włosy przyciągać jego usta bliżej do jej szyj. Jego dłonie trzymały ja mocno talii nie pozwalając się odwrócić. Oddech Usy przyśpieszył. Nagle cisze porywaną jedynie przez przyśpieszone bicie serc rozdarł dźwięk telefonu Diamanda. Zaklął cicho i odebrał tym samym puszczając Usagi. Odsunął się od niej i wyszedł na klatkę. Dziewczyna próbowała sobie wszystko ułożyć w głowie i unormować oddech. Po chwili wrócił Diamand.
- Chodź już jesteśmy i tak spóźnieni.- Powiedział całkowicie spokojnie chodź i w jego głowie szalała burza.
- Tak jasne jeszcze tylko płaszcz i jestem gotowa.
Jechali dosyć długo nie rozmawiając z sobą. Usagi próbowała myśleć o wszystkim tylko nie o swoim towarzyszu. Po woli zaczynała ją bolec głowa od natłoku uczuć i myśli. Sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła pudełeczko z tabletkami i jedna połknęła.
- źle się czujesz chcesz się przewietrzyć- zapytał z troską Diamand
- Nie dzięki, powiesz mi gdzie jedziemy- spojrzała na niego- proszę- wyszeptała blisko jego ucha tak że jej oddech go łaskotał
- Jedziemy do moich rodziców na wigilie- Powiedział spokojnie a Usagi zamurowało. chciała krzyczeć, przeklinać i kazać mu zawrócić jednak nie mogła nic z siebie wydusić.
- Spokojnie mojego brata pewnie nie będzie. Zawsze był mało rodziny.- Usagi zastanawiała się przez chwile, o co mu chodzi a kiedy zaczęło jej coś świtać w głowie nie chciała w to uwierzyć
- Nie znam twojego brata- wyszeptała z nadzieją, że to, co ona myśli, że on ma na myśli jest nieprawdą.
- Moim bratem Usagi, jest Mamoru Chiba, twój były szef i narzeczony.- A jednak Usa była wściekła jak on mógł ja narazić na spotkanie z tym imbecylem.
- Jak mogłeś nie chce go widzieć- krzyknęła dziewczyna. A on wiedział, że będzie to jeszcze dłuższa droga niż w rzeczywistości.
- On nigdy nie przyjeżdża na święta, dlatego nigdy mnie nie poznałaś, naprawdę rzadko się z nim widuje. Jest on pierworodnym i biologicznym synem moich rodziców ja byłem adoptowany w wieku pięciu lat. Dlatego mam inne nazwisko. Dlatego się nie lubimy za bardzo. Nie może się pogodzić z tym, że to ja mam więcej udziałów w rodzinnej firmie Chiba, a przecież ja nim nie jestem. Dużo się o to kłóciliśmy i po wielu latach zakopaliśmy wojenny topór. – Usagi słuchała go nic nie mówiąc próbowała sobie wszystko przeanalizować. Słabo jej to wychodziło
- ja nie wiedziała. Przykro mi.- Wyszeptała skruszona Usa
- A mi nie- odparł szybko Diamand
- Jako kto mam być na waszej rodzinnej wigilii- zapytała w końcu.
- Może, jako moja przyjaciółka- zapytał a raczej stwierdził mrugając do niej.
- Może być. Za ile dojedziemy- zapytała sennym głosem.
- Za piętnaście minut kotku- odpowiedział z uśmiechem z powodu zakończenia tej malej kłótni albo jak to woli wymiany zdań.
- Lepiej przy twoich rodzicach nie mów do mnie ,,Kotku’’, ok?- Zapytała
- Spokojnie kotku, będzie dobrze nie denerwuj się- już chciała zaprzeczyć, że się nie denerwuje a jednak znowu miał rację bała się tego spotkania. Nie wiedziała czy jego rodzina ją polubi jechali jeszcze chwile, kiedy zobaczyła wielki i piękny dom otoczony lasem. Otworzyła usta z zachwytu. Dom był dwupiętrowy z dużymi oknami. Gdzie nie gdzie pokrywał go bluszcz nadając mu bajeczny wygląd. Cały był wielki. Kolumny przy wejściu pokrywały białe światełka tak samo jak front domu. Wszystko było pięknie oświetlone a do tego sypiący śnieg i Usagi czuła się jak w pięknej bajce o książnice i księciu. Diamand obszedł samochód jej otworzyła jej drzwi. Wysiadła z niego i wyszeptała
- To jest twój dom, jest niesamowicie piękny- Diamand podszedł do niej i ja objął w pasie.
- Wiem, też go uwielbiam a nie widziałaś jeszcze widoku z mojego pokoju a także ogrodu i rzeki.- Faktycznie słyszała pluskanie wody o brzeg. Była pod wielkim zachwytem tego domu a tu jeszcze nie widziała go w środku. U progu domu przywitała ich starsza pani w fartuszku.
-Witaj Alicjo. Proszę poznaj moją przyjaciółkę Usagi.- Przywitał się z nią Diamand i przedstawiła jej Usagi
- Dzień dobry. Witam panienkę. Ja jestem Alicja i jeżeli będzie panienka czegoś potrzebowała proszę się do mnie zwrócić. A teraz pozwolą państwo że wezmę wasze płaszcze.
- Dziękujemy. Rodzice są w salonie?- Zapytał ją Diamand
- Tak czekają na was- mówiąc to kobieta się uśmiechnęła i ukłoniła a po chwili już jej nie było. Usagi nic nie mówiła, ale naprawdę służba w domu? Zdziwiło ja to bardzo ale nie chciała czym zadziwi ja jeszcze jej towarzysz. Po prostu bała się o tym myśleć będzie musiała wszystko dokładnie przeanalizować, gdy wróci do domu. A miała tego: Mamoru jest bratem Diamanda; Diamand jest adoptowany; Ma on też większe udziały w firmie Chiba; I na koniec to dlaczego on tak na nią działa. Na razie koniec. Pewnie znowu nie prześpi nocy.
- Kotku?- Zapytał ją Diamand
- Tak? O co chodzi?- Spojrzała na niego
- Nic chciałem tylko zobaczyć twoje oczy- uśmiechnął się do niej promienie i pocałował w szyje.
- Diamandzie jesteśmy tylko przyjaciółmi- odparła zaszokowana Usagi, niemiała ochoty tego przerywać, ale wiedziała, że musi. Zaraz ma poznać jego rodziców. Postanowiła się skupić na oglądaniu wnętrza domu. Ściany było kremowe, na nich wisiało wiele obrazów.
- To są przodkowie Chibów .- Mówiąc to wskazał na obrazy. Usagi nie zwróciła na niego uwagi i podziwiało wszystko z zapartym tchem. Kryształowe żyrandole, zapewne drogie i stare meble, dębowe podłogi a to tylko korytarz. W końcu weszli do salonu. Usagi przystanęła przez chwile i obrzuciła każdy kąt wzrokiem. Wielkie kanapy, piękne stoliki i fotele, obrazy i rzeźby, długie zasłony, kominek. Wszystko wołało jak jest drogie lub zabytkowe.
- Chodź wszyscy są w jadalni, nie przejmuj się na wszystkich, którzy są tu pierwszy raz robi to wszystko- tu zatoczył okrąg w powietrzu- wrażenie
- Tylko za pierwszym raz?- Zapytała Usagi
- Przyzwyczaisz się- odpowiedział jej z uśmiechem. Czy to znaczy, że będzie tu częstym gościem? Dotarli w końcu do wielkie jadalni urządzonej także z elegancja. Duzy piękny stół. Ogromny żyrandol i drogi zapewne dywan a do tego jeszcze aksamitne zasłony. Usa powstrzymała się od otworzenia ust z zachwytu.
- Mamo, witaj- Diamand podszedł do matki i ja przytulił- Tato- uścisnął mu dłoń- to jest Usagi Tsukino moja przyjaciółka- płynie przeszedł do Usy- Usagi to są moi rodzice- w tym momencie do dziewczyny podeszła matka Diamanda. Była ubrana w czerwona sukienkę sięgającą do kolan i buty na nie wysokim obcasie. Na jej szyi spoczywał sznur pereł a włosy spływały delikatnymi falami miały one kolor płynnej czekolady.
- Och witaj kochanie musisz być wyjątkowa, jeżeli Diamand zdecydował cię przyprowadzić. Prawdę mówiąc nie myślał że to się jeszcze kiedykolwiek stanie- Tu pani Chiba się roześmiała
-Mamo spokojnie Usagi jest tylko moja przyjaciółką- odezwał się Diamand próbując wyrwać Usę z opresji.
- Tak, tak synu wszyscy tak mówią- odparł ojciec. Był to starszy pan, z siwiejącymi włosami. Podobnego wzrostu, co Diamand. Ubrany był w szary garnitur i niebieską koszule. Usagi się zaczerwieniła.
- Ale to prawda proszę pana- odezwała się w końcu dziewczyna
- A jak tam ze mnie pan, aż tak źle wygląda?- powiedział żartobliwie ojciec Diamanda- Mów mi Minoru
- Tak do mnie też mów po imieniu. Jestem Kuniko- wtrąciła się mężowi w słowo i uśmiechnęła promienie do Usagi- Pamiętaj ty jesteś najważniejsza. Tak się cieszę kochanie że Diamand kogoś poznał i to tak milą i ładna dziewczynę.
- Proszę was dajcie im już spokój – powiedział ktoś stojąc za Usą.
- Mamoru myślałam, że nie cię nie będzie- do młodego Chiby podeszła Jego matka
- Ja też- prychnął pod nosem Diamand
- Ale jestem mam nadzieje że się cieszycie- powiedział wesoło            Diamand
- Czy możemy już podawać kolacje- odezwała się Alicja. Usagi nawet nie zauważyła, kiedy weszła do salonu
- Tak Alicjo, poprosimy- odpowiedziała Kuniko uprzejmie a służąca się oddaliła
- Proszę siadajcie do stołu- odezwała się ponownie pani Chiba. Wszyscy posłusznie zajęli miejsca. Diamand odsunął oczywiście krzesło swojej towarzyscy. Kolacja mijała spokojnie bez większych uszczypliwości z strony Mamoru, czego Usagi bardzo się bała. Po z kończonej kolacji Diamand zabrał Usę do ogrodu. Dużo rozmawiali i śmiali się. Ale w pewnym momencie pojawił się jakiś mężczyzna prosząc Diamanda na rozmowę z ojcem w sprawie firmy. Jej towarzysz ja przeprosił i powiedział że za dziesięć minut będzie z powrotem jeżeli chce się jeszcze przewietrzyć a jeżeli nie to odprowadzi Usagi do jej pokoju, ponieważ ustalili a raczej białowłosy że zostaną do jutra. Jednak Usagi chciała jeszcze pochodzić po pięknym ogrodzie państwa Chiba. Chciała także pomyśleć i to był idealny moment. Nie było jej zimno. Przechadzała się po pięknych alejkach i myślała o Diamandzie. Nie wiedziała, co o nim myśleć i zastanawiało ją, co do niego czuje czy na pewno tylko go lubi a może zdobył jej serce przez te kilka dni. Przecież święta to magiczny czas pełen niespodzianek. Właśnie rozbudziło w niej od nowa miłość do Bożego Narodzenia. Właśnie skręciła w jedną z bocznych alejek, kiedy ktoś ją złapał. Nie mogła krzyczeć, bo napastnik zakrywał jej usta dłonią
- Nie krzycz kochanie jestem silniejszy- wyszeptał jej ktoś przy uchu tak, że poczuła jego oddech na szyi. Rozpoznała ten głos dopiero po chwili. Należał on do Mamoru. Zaczynał się jeszcze bardzie bać. Czuła jego dłoń wędrującą po jej udzie. Czekała na to, co jej zrobi. Zaczęła płakać. Była bezsilna. Jednak nie nastąpiła nic więcej. Nie otworzyła zamkniętych oczu. Poczuła jak ja ktoś przytula. Nagle już się nie bała. W tych ramionach czuła się bezpiecznie
- Już spokojnie. Przepraszam to moja wina nie powinienem cię samej zostawiać. Przepraszam- szeptał jej do ucha i gładził jej plecy- On cię już więcej nie skrzywdzi
- Nie spodziewałem się tego po tobie Mamoru. Zostajesz wydziedziczony. Rozumiesz, co do ciebie mówię- słyszała przytłumiony głos pana Chiby  
- To tylko nic nie warta dziwka ojcze- słyszała po głosie, że Mamoru jest wściekły
- Nie mów do mnie ojcze już nim dla ciebie nie jestem. Nie takcie wychowałem. Czy nie powtarzałem, że kobietę trzeba szanować i chronić? Ochrona zabrać go stąd i nigdy więcej tu nie wpuszczać.- Koniec nastała cisza. Jej łzy przestały już płynąć. Spojrzała ma Diamanda. Patrzył prosto w jej oczy. Widziała w nich troskę i coś jeszcze. Nie wiedziała, co to było.
-Chodź odprowadzę cię do pokoju. Dobrze?- W jego głosie słyszała hamowaną złość i żal. Usagi tylko kiwnęła głowa. Bala się ze jej głos będzie drżał. Po chwili stali przed wielkimi drzwiami.
-To jest twój pokój.- Odezwał się po pewnym czasie Diamand- mój jest tam- wskazał na drzwi znajdujące się nie daleko
- Dziękuje Diamandzie. To był miły wieczór do…- nie zakończyła, ponieważ wtrącił się białowłosy
- … do czasu nazwijmy to incydentu.- Dokończył za Usę Diamand
- Tak można to tak nazwać- mówiąc to weszła do swojego tymczasowego pokoju. Był ładny i dosyć przytulny. Wielkie uszko zdawało się wołać Usagi do siebie. Znalazła drzwi do łazienki. Wzięła szybka kąpiel, wysuszyła włosy i włożyła bieliznę a na nią puchaty szlafroczek. Położyła się spać. Nie spała długo męczyły ją koszmary. -Nic się nie stało głupia uspokój się. -Karciła się w myślach Usagi. Wstała i wyszła na korytarz. Nogi same ja niosły w kierunku pokoju Diamanda. Palce bez udziału mózgu zapukały do drzwi. Nogi stały i czekały. Po chwili drzwi się uchyliły a Usagi wśliznęła się do pokoju białowłosego i rzuciła na łózko
- Co się stało Usagi- zapytał zaspanym głosem
- Nic. Nie mogłam spać. Miałam koszmary. Więc przyszłam do ciebie- odparła Usagi
- Aha, ale pozwolisz, że ja jednak się położę?- Zapytał
- Tak jasne wskakuj to twoje łózko- Usagi poklepała wolną połowę.
- Dzięki- powiedział Diamand z przekąsem i po chwili leżał obok Usy. Usagi się do niego przytuliła A on objął ją w pasie.
- Diamand?- Zapytała delikatnie Usagi
- Mhy- odpowiedział inteligentnie mężczyzna
- Dziękuje za to, że rozbudziłeś u mnie miłość do świąt. To były najlepsze trzy dni i nie zwracając uwagi na ta całą resztę- pociągnęła się i pocałowała jego usta. Namiętnie oddając wszystkie swoje uczucia a potem położyła się obok niego jakby nigdy nic i zasnęła. W głowie Diamanda szalała burza.


Gigi

P.S. Przepraszam za wszystkie błędy i możliwe niejasności

4 komentarze:

  1. Jednorazówka z Di w roli głównej, cudownie:) i to w świątecznej wersji. Połączenie normalnie urocze:) i jaka długa...Bardzo się z tego powodu cieszę, ale też podziwiam za wenę i chęci:)
    Wesołych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z Lunką jednorazówka super i już nie mogę się doczekać ciągu dalszego :))))))) pozdrawiam i również życzę WESOŁYCH ŚWIĄT fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  3. oj.dopiero.przeczytałam,ta,jednorazówkę,i,jest,świetna,
    czekam,na,jej,dalszączęść,szampańskiego,sylwestra,
    życzę,idu,,,,,,,zej,ilości,pomysłów,wnowym,
    roku
    nadia

    OdpowiedzUsuń
  4. Co prawda za innymi paringami jak U&S mniej przepadam, ale Twoja jednorazówka bardzo mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń