wtorek, 1 kwietnia 2014

Niebezpieczny list - Rozdział 9


 
- Kiedy możemy z tym skończyć? - z końca sali dobiegł donośny głos należący
do wysokiego blondyna. - Mam już dość tego, że musimy się tu ukrywać.
 
- Cierpliwości, już niedługo - odpowiedział mu zamyślony brunet.
 
- Słuchaj no, może ty nie traktujesz tego poważnie, ale ja chcę wrócić, póki
mam jeszcze okazję uciec !
 
- Uspokój się! - nakazał mu ciemnowłosy - Na razie nic nie zdziałamy. Pora na
ich ruch. A po za tym sam też chcę to przerwać.
 
- Czyżby? - prychnął kpiącym tonem - Jakoś ostatnio bardzo pasuje ci takie
życie, a zwłaszcza robienie z nas swoich posłańców i jakiś cholernych
szpiegów! - warknął.
 
- Tak się składa, że mam pewną niedokończoną sprawę, którą muszę załatwić.
 
- Więc mamy tu siedzieć cicho, zamiast wiać stąd, bo tobie zamarzyło się
uganiać za jakąś blond laleczką?! Odpuść ją sobie, to tylko kobieta, do
cholery! Nie jest warta, żeby spieprzyć sobie przez nią życie!
 
- Zamknij się! Powiedziałem wyraźnie co robimy, a wy macie się do tego
dostosować, jasne? - widząc nieugięty wyraz twarzy blondyna kontynuował -
Dobrze wiesz, że bez mojej pomocy bylibyście już na dnie. Gdybym tylko
zechciał, mógłbym to zrobić.
 
 
- Pamiętaj, że siedzimy w tym bagnie razem czy tego chcesz, czy nie.
 
- Owszem, tylko ja mogę z niego wyjść. Nie zapominaj kim jestem.
 
- Nic ci nie pomoże, nawet to.  Nie jesteś w stanie nic zrobić.
 
- To się jeszcze okaże - rzucił z kpiącym uśmiechem - Może jeszcze nie teraz,
ale przekonasz się, że jesteś w błędzie.
    Rozmowę zakończyło trzaśnięcie drzwiami wychodzącego przez nie
blondyna.
 
 
***
 
 
- Jestem wykończony - Seiya zdjął swoją marynarkę, niedbale rzucił ja na
krzesło, po czym sam opadł na kanapę.
 
- Ciężki dzień? - zapytała z uśmiechem czarnowłosa, dodając gotowanej przez
nią potrawy trochę oregano i bazylii Seiya w odpowiedzi wymruczal coś
niewyraźnie. - Jesteś głodny? Własnie kończę robić spaghetti.
 
- Wiesz, nie bardzo, ale gdybym mógł, to przespałbym ten tydzień.
 
- Ooo...biedactwo - zaśmiała się - Nie narzekaj tak. W końcu sam wybierałeś
sobie zawód.
 
- I nie zamieniłbym go na żaden inny, ale ostatnio zaczął mi przeszkadzać ten
pośpiech, to, że muszę być w każdej chwili dyspozycyjny, no i jeszcze ci życie
na walizkach. Chyba się starzeję - westchnął.
 
- Daj spokój, to normalne, że potrzebujesz chwili oddechu. A w pracy jesteś
ważnym elementem, więc musisz się trochę pomęczyć. Ważne, że praca cię
satysfakcjonuje, czujesz, że to, co robisz ma sens. W twoim przypadku to
bardziej dobry uczynek dla ludzi niż praca, w końcu jesteś źródłem ich
informacji. No i zawsze czujesz się potrzebny, prawda?
 
- Mówiłem ci, już jak bardzo jesteś mądra? - zapytał podpierając policzek
dłonią.
 
- Coś tam mi się obiło o uszy - mruknęła.
 
- Więc chyba muszę ci powtórzyć - podniósł się i ruszył w jej kierunku.
 

***

     Usagi przeglądała właśnie jakieś papiery, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
 
- Już jestem - oznajmiła Rei wchodząc do środka i zdejmując płaszcz -
Musiałaś się bardzo za mną stęsknić, skoro zaprosiłaś mnie już dziś. Chcesz
kawy?
 
- Tak - odparła automatycznie, ale zaraz potem uświadomiła sobie jak dziwne
było jej pytanie - Czekaj, ja jestem u ciebie, czy ty u mnie?
 
- Skarbie, przeciez wiesz, że doskonale znam rozkład twojego domu, więc bez
problemu trafię do kuchni.
 
- Jak chcesz. W każdym razie dziękuję, że przyszłaś, bo potrzebuję twojej pomocy.
 
- Nie pierwszy i nie ostatni raz. Mów o co chodzi.
 
- Przejrzałam papiery dotyczące kliniki, porównałam statystyki z tego miesiąca
i te sprzed kilku i...nie wygląda to dobrze. Wbrew moim obawom wciąż mamy
wielu pacjentów, z czego bardzo się cieszę, tylko... - zawachała się. Nie była
pewna jak jej impulsywna przyjaciółka zareaguje na te wiadomość.
 
- Tylko co? - od razu chciała przejść do konkretów.
 
- Zaczyna brakować mi środków i...
 
- Jak to? - natychmiast przerwała blondynce - przecież zawsze dochody były
na tyle duże, że nie brakowało wam pieniędzy. Po za tym zawsze możesz
wspomóc się oszczędnościami z waszego konta.
 
- Też tak myślałam, ale dzisiaj okazało się, że już ich nie ma, rozumiesz Rei?
Mamoru wyczyścił nasze konto do ostatniego jena i gdyby nie to, że mam
swoje własne, to teraz zostałabym z niczym.
 
- Jak on mógł to zrobić? Wyobrażał sobie, że zaczniesz sama na wszystko
zarabiać. Czy on chociaż przez chwilę pomyślał o tobie?
 
- Podobno cały czas to robi - odparła bez zastanowienia.
 
- Słucham? Skąd to wiesz? Usagi tylko nie mów, że on próbował sie z tobą
kontaktować!
 
- Nie...,ale jeszcze gdy tu był, to zapewniał mnie, że wszystko co robi jest z
miłości do mnie - zręcznie udało jej się wymigać.
 
- Jasne, z miłości - prychnęła, ale za chwilę uświadomiła sobie, że tymi
słowami rani Usagi. W końcu Mamoru nadal jest jej mężem. - Przepraszam,
wiem, że to cię pewnie bardzo boli...
 
- Nie Rei, już nie. Podjął taką, a nie inną decyzję, jeżeli stwierdził, że woli takie
życie, to w moim nie ma już dla niego miejsca. Zdecydował za nas oboje.
 
- Wiesz, nie spodziewałam się, że tak dobrze to zniesiesz. Cieszę się, że jesteś
taka silna - uśmiechnęła się do niej.
 
- Muszę - odparła krótko - Ale proszę nie rozmawiajmy już o nim, w końcu nie
po to cię to ściągnęłam.
 
- No właśnie, słucham, czego ode mnie potrzebujesz.
 
- Chcę zorganizować bal charytatywny - powiedziała w prost.
 
- I ja mam być współorganizatorką? - zapytała z widocznym entuzjazmem.
Usagi uśmiechnęła się do niej, dziękując opatrzności, że ma swoją Rei, na
której może polegać.
 
- Nie ukrywam, że potrzebuje twojej pomocy. O czywiście reszty dziewczyn też.
Te pieniądze bardzo by mi się przydały, tym bardziej, że w budowie jest nowy
oddział, do którego będzie potrzebny sprzęt. Myślisz, że damy radę go
zorganizować?
 
- Pewnie, wątpisz w moje wątpliwości? - udała, że poczuła się urażona.
 
- Wątpie, czy ludzie będą chcieli wziąć w tym udział.
 
- Przecież zawsze brali uział w różnego rodzaju zbiórkach. Pamiętaj, że
wszyscy bardzo cenią sobie działalność kliniki.
 
- Albo cenili - dodała z ponurym wyrazem twarzy, ale zaraz potem otrząsnęła
się i spojrzała na przyjaciółkę - Rei, wiesz, że chyba nigdy nie zdołam ci się
odwdzięczyć za wszystko co dla mnie robisz.
 
- Jak to mówią: nie chwal dnia przed zachodem Słońca, jeszcze niczego nie
zorganizowałam.
 
- Ale wiem, że zrobisz wszystko, by mi pomóc - posłała jej swój olśniewający
uśmiech.
 
- Jak ty wykorzystujesz naszą przyjaźń - westchnęła z rozbawieniem - Lepiej
zacznij myśleć o rekompensacie za moje starania. A teraz bardzo cię
przepraszam, ale muszę lecieć na spotkanie. Dam ci znać, jak już coś będę
wiedziała.
 
- Jasne, do zobaczenia - powiedziała zamykając za nią drzwi.
     Zastanawiała się jak jej przyjaciółki mogą chcieć wciąż jej pomagać, być
przy niej, mimo tego, jak źle je traktowała.
     Cóż, chyba nie tylko miłość, ale też przyjaźń bywa ślepa.
 

***
 
 
     Diamand od rana starał się mieć jakieś zajęcie. Cokolwiek, byleby tylko nie
siedzieć bezczynnie, nie myśleć o pracy, zadaniu, wczorajszym wieczorze... o
niej. "Cholera - pomyślał - muszę znaleźć na nią jakąś taktykę." Problem tkwił
w tym, że nie potrafił jej jeszcze rozgryźć. A ona będąc tak ostrożną i skrytą nie
ułatwiała mu tego.
     Pamiętał, jak zareagowała na jego pytanie. Teoretycznie mogła po prostu
być przemęczona, ale on czuł, że chodzi o coś więcej. Lata praktyki w swoim
zawodzie nauczyły go rozpoznawać ludzkie emocje, nawet te, które tak bardzo
chcieli ukryć. Doskonale też wiedział kiedy ktoś kłamał. A jednak musiał
przyznać, że ta blondynka jest naprawdę sprytna -  jak na amatorkę umiała się
dość dobrze maskować. I choć na razie nie miał podstaw, by twierdzić, że jest
czemukolwiek winna, to wiedział, że swojego przeciwnika nie należy nigdy
lekceważyć. Nawet jeżeli jest on drobną, filigranową blondynką.
 

***
 
 
     Seiya czekał właśnie na swojego brata Yatena. Nie był pewny, czy srebrnowłosy będzie chciał oderwać się od swojej Aino-san, więc poczuł znaczącą ulgę, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
 
- Dobrze, że jesteś. Muszę z Tobą porozmawiać. Wejdź - gestem wskazał wnętrze mieszkania.
     Gdy już obaj siedzieli w fotelach Yaten postanowił zacząć rozmowę, widząc, że jego brat nie potrafi tego zrobić.
 
- Mów od razu o co chodzi, nie po to zmarnowałem sobotni wieczór, żeby
sobie z tobą pomilczeć - niewątpliwie był najbardziej niecierpliwym z braci i
naprawdę niewiele wystarczyło, by go zirytować. Pod tym względem idealnie
pasował do Minako, która także nie znosiła czekania.
 
- Jak to jest braciszku, że ja zawsze umiem zrujnować sobie życie? - zapytał
podnosząc do ust szklankę z whisky.
 
- O co chodzi? Masz świetną pracę, mieszkanie, Arisu...
 
- O... właśnie, Arisu...Co jest ze mną nie tak?
 
- Nic z tego nie rozumiem.
 
- Jestem kretynem, rozumiesz? Nie potrafię w ogóle wyciągać wniosków z
lekcji, które daje mi życie. A przez to niszczę wszystko.  Niszczę ją - wskazał na
zdjęcie szatynki - Ale też siebie.
 
- Seiya, co ci odbija? Masz wszystko co chciałeś, kobietę, którą kochasz, przecież sam mówiłeś jaka jest cudowna...
 
- Bo jest - przerwał mu - Zdolna, mądra, piękna. Interesują nas te same rzeczy,
lubimy to samo, jej towarzystwo...jest jak promienie Słońca w pochmurny
dzień.
 
- Więc czego ty jeszcze chcesz? Czego jej brakuje?! - wstał z fotela - No, słucham,  jaka musi być, żeby cię zadowolić. Co ci w niej przeszkadza? To, że... - gwałtownie urwał. Po jego twarzy przebiegł wyraz olśnienia - Nie jest Usagi, prawda? O to chodzi? - posłał w stronę brata pogardliwy uśmiech, zaraz jednak opamiętał się - Seiya, kiedy w końcu o niej zapomnisz? Unieszczęśliwiasz siebie, a przy okazji Arisu, zrozum to.
 
- Wiem Yaten, naprawdę wiem.
 
- Cholera, nie rozumiem, po co były te cyrki? Po co związałeś się z Arisu, skoro nadal wzdychasz do Tsukino - san? Ona nie zasługuje na takie traktowanie.
 
- Posłuchaj, ja naprawdę tego nie chciałem. Pamiętasz, po tym jak Usagi wyszła za Mamoru, odpuściłem. Wyjechałem, poswięciłem się pracy...tęskniłem za nią, ale chciałem by była szczęśliwa, nawet, jezeli oznaczałoby to, że ma byc z nim. Z czasem zacząłem normalnie funkcjonować, przestałem mysleć o tym co do niej czuję. Będąc daleko mogłem tzreźwo ocenić sytuacje. Wtedy zobaczyłem, że nie mam u niej szans - urwał w połowie zdania przypominając sobie jakim uczuciem darzył swojego Króliczka -  ale przysięgam, że to zaakceptowałem. I wtedy poznałem Arisu - uśmiechnął się - ona była dla mnie powiewem świeżości. Sam byłęm zaskoczony, że potrafię zainteresować się kimś innym niz Usagi. Yaten - zwrócił się do brata, który uważnie analizował sytuację - Naprawdę się w niej zakochałem. I byłem z nią szczęśliwy.
 
- Byłeś? - srebrnowłosy wciąż był zdezorientowany - Więc co się teraz zmieniło?
 
- Dowiedziałem się o jej kłopotach, o tym co zrobił ten dupek. I tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że to nie był facet dla niej. Ale nadal szalałem za Arisu i nie myślałem o Usagi. Tak było do czasu wywiadu, jednak gdy przekroczyłem próg jej mieszkania...wszystko odżyło. A gdy pomyślałam, ze główna przeszkoda w postaci jej męża już nie stoi mi na drodze, to oszalałem.
 
- A mi się wydaje, że główną przeszkodą jest twoja głupota - warknął - Pomyślałeś, że może ona cię nie kocha?

-Jeżeli chodzi o Arisu, to wiem, że do siebie pasujemy, że mozemy ze sobą być. Jest wyrozumiała, inteligentna, utalentowana, ale... Jest też Usagi, która zawsze była dla mnie jak zakazany owoc, a teraz mam szansę go zdobyć.
 
- A czy nie jest tak, że gdy owoc staje się powszechny, przestaje być pożądany? - zakpił z brata.
 
- Chyba nie w tym przypadku. Najgorsze jest to, że ja sam nie wiem co do niej czuję. Wciąż ją kocham, czy po prostu mam okazje spełnić swoje marzenie...
 
- Seiya, postawmy sprawę jasno: musisz podjąć decyzję, albo walczysz o Usagi i rozstajesz się z Arisu, albo jestes z Arisu, wyjeżdżacie, i definitywne zapominasz o Usagi.
 
- Nie mam pojęcia co robić - westchnął - Czy to musi być takie trudne?
 
- Sam doprowadziłeś do takiego stanu i sam musisz zdecydować - wiedział, że przedstawia tę sprawę niemal brutalnie, ale Seiya potrzebował kogoś, kto jasno określi mu jego położenie.
     Ciemnowłosy nie musiał nic mówić. Jego brat wiedział, że jest mu wdzięczny.
    Żaden z mężczyzn nie wiedział jednak, że całej rozmowie przysłuchiwała się pewna brązowowłosa kobieta. " Już ja zadbam, żebyś podjął właściwą decyzję" - pomyślała i poszła odszukać numer do swojej dawnej przyjaciółki. Nie sądziła, że będzie jej jeszcze kiedyś potrzebny, ale wiedziała, że tylko ona może jej pomóc.
 
- Akane? To ja, Arisu. Jak szybko możesz przylecieć do Tokio?



***
 
Rozdział miał być o U&D, ale trochę zmieniłam koncepcję opowiadana, i musiałam zacząć wprowadzać nową postać. Obiecuję, ze następnym razem się postaram i w końcu będzie dużo Usy i Di.
 
P.S. Sama też za nimi tęsknie xD
 
Marika
 

10 komentarzy:

  1. hmmmmm:))))))) i jest wreszcie kolejny rozdział trochę zaintrygował mnie początek więc tym bardziej jestem ciekawa jak to dalej rozwiniesz :) Seyia ma fajną dziewczynę więc powinien się jej trzymać zwłaszcza że nie jest pewny co tak na prawdę teraz czuje do Usy a nie wybaczyłabym mu gdyby przez głupotę skrzywdził obydwie kobiety i jestem bardzo ciekawa co też wymyśliła Arisa więc czekam na ciąg dalszy zwłaszcza że obiecałaś duuuuuuuuużo Di i Usy :)))))))))))) pozdrawiam fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam pewna jak przyjmiecie takiego Seiyę, ale widzę, że nie jest źle ;) A Arisu...cóż na pewno będzie walczyć, albo sama, albo z pomocą Akane xD
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. No koteczku, brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Akcja się rozbudowuje! Wszystko nabiera rozpędu ;) Pięknie się wszystko ze sobą komponuje. Cud, miód i orzeszki! :))) Wiem, że to teraz twoja wola, ale mam nadzieje, że zostawisz sceny, które ja bardzo ale to bardzo polubiłam?;D
    W każdym razie pisz,pisz,pisz!!!
    Bo się nie mogę doczekać, (wiesz czego?) XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale naprawdę nie musisz aż tak słodzić ;) Nie obrażę się, jeżeli coś skrytykujesz xD Ale i tak dziękuję, miło słyszeć, że Ci się podoba. Co do scen, to może i będą, ale nie mogę nic obiecać, bo Akane trochę może zagmatwać całą sytuację xD
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Kurcze, aż mnie zazdrość zżera, że GiGi wie o co kaman;P Ja też chcę wiedzieć;P

    Mieszasz, oj mieszasz:D Bo Seiya nie dość, że się rozmyśla- i to już nam raz komplikuje fabułę- to jeszcze wciągasz nową postać tajemniczej Akane;P Ale to ,,już ja zadbam, żebyś podjął właściwą decyzję” nie zabrzmiało mi na słowa płynące z ust cudownej, delikatnej i nieskazitelnie dobrej dziewczyny, jaką miała być przecież Arisu;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, Wy też niedługo się dowiecie ;) Ale mam nadzieję, że Gigi też uda mi się czymś zaskoczyć. Mogę Cię pocieszyć, że NL nie jest skończony, tak samo, jak i jego wątki, więc G może się pochwalić znajomością rozdziałów do 12 rozdziału xD Arisu faktycznie pokazuje pazurki, ale uprzedzałam o tym już na początku. Po za tym, może mieć swoje powody... wiecie już jak lubię komplikować te relacje między bohaterami :D

      Usuń
    2. Jest dokładnie tak jak Marika pisze, znam część fabuły i ogólny zamysł, choć nasza droga autorka miała już pewne pomysł wcześniej, ale nie zdążyła mi ich zdradzić:)))
      Ściskam i kocham G.
      Ps. Pamiętaj, że jeżeli będziesz potrzebowała rady to ci chętnie pomogę. A te wątki, która mi się bardzo podobała mogę napisać XD, Więc jak coś to wiesz gdzie mnie znaleźć.

      Usuń
    3. Widzę, że faktyczne Ci zależy xD Dziękuję za ofertę pomocy. Muszę zobaczyć, jak się wszystko potoczy w następnych rozdziałach i jakby pojawił się jakiś ciekawy moment... to oczywiście możemy go wykorzystać ;) Mam nadzieję, że dziewczyny nie padną jak zobaczą te 'ciekawe momenty', bo musicie wiedzieć, że gdzie pojawia się Gigi, tam pojawiają się rozdziały +18 ( nie żebym miała coś przeciwko ;), G naprawdę je lubię ;*
      Gorąco pozdrawiam

      Usuń
    4. Ze mnie to taki mały perwers wrodzony więc rozdziały 18+ witam z szeroko otwartymi ramionami;P
      I czekammmm na ciąg dalszy:) Pzdr:)

      Usuń
    5. Ja ( zresztą tak, jak Gigi) jestem wielką fanką romansów, które czytam nałogowo, więc i tutaj na pewno nie może zabraknąć takich wątków ;D Możecie liczyć na coś takiego... ;)
      Pozdrawiam

      Usuń