ŚWIĘTA,
ŚWIĘTA!!! Jestem po prostu happy, więc jest obiecana świąteczna jednorazówka.
Mam nadzieje, że wam się spodoba. Proszę komentujcie i oceniajcie!!!
Nasi kochani czytelnicy!!!
Chcemy wam życzyć:
Wiele rozdziałów do czytania!
Wiele świetnych jednorazówek!
Weny do pisania!
I czasu na czytanie!
Niech wam Mikołaj przywiezie prezenty!
Niech wam radość czas wypełni!
Niech miłość do drzwi zapuka!
W ten cudowny czas!
Marika&Gigi
Przemierzała
ulice miasta, które chciała jak najszybciej opuścić. Nic dobrego jej w nim nie
spotkało. Słone krople spływały po jej
twarzy. Jak on mógł poświeciła mu bardzo dużo czasu? Ale czego mogła się
spodziewać? Była jego podwładna, co z tego, że kierownikiem finansów to i tak
nic nie dawało. Zaczęła biec. Nie
zwracała uwagi na dziwnie się patrzących przechodniów. Nie zwracała sobie głowy
przepraszaniem za wpadnięcia na jakiś ludzi. Biegła. Chciała zapomnieć. Chciała
się uwolnić od myśli o nim. Chciał dojść do mieszkania spakować się i stąd
wyjechać. Nie zauważyła jak zderzyła się z kimś. Upadłaby gdyby jej przytrzymał
ramiona. Silne ramiona. Spojrzała na swoja ofiarę przez łzy. Był to jakiś facet
w czarnym pewnie markowym garniturze. Znała ten materiał i fason. Taką sama marynarkę
często ściągała z ramion, które należały do tego… tego. Głupie serce nadal nie
mogła go wyzwać od najgorszych. Wypłatała się z jego rąk i puściła się biegiem
przed siebie. Dotarła do domu. Spojrzała w lustro wiszące na ścianie. Widziała ładną
twarz z dużymi niebieskimi oczami, które teraz były czerwone. Na jej policzkach
widniały czarne ślady od rozmazanego tuszu. Spojrzała niżej na jej pełne ładnie
wykrojone usta z pozostałościami po czerwonej szmince. Miała dosyć duży biust
pasując do jej zgrabnej sylwetki. Włosy spływały jasnymi kaskadami do pasa. Kiedyś
wiązała je w przeróżne sposoby warkoczyki, kucyki, koki…itp. Ale doszła do
wniosku że pora z tym skończyć, bo poznała jego. Jest ładna nie można temu zaprzeczyć. Wiec,
dlaczego? Dlaczego? Jej łzy zaczęły od nowa płynąć po polikach. Czym ta głupia
czarna dziwka jest od niej lepsza? Przed oczami pojawił się obraz Mamoru i tej…
tej suki jak ją …!!! Na biurku!!! Na biurko, na którym wiele razy robili TO
oni. Tylko, że ona się z nim kochała a to, co robił on z Rei nie miło nic
wspólnego z miłością!!! Pomyśleć, że one były kiedyś przyjaciółkami. Już wiedział,
co się zmieniło od czasów liceum. Ich relacja zaczęła się psuć już w czasie studiów.
To wtedy Usagi zaczęła się bardzo dużo uczyć i skończyła ekonomie z
wyróżnieniem. Na co Rei zawsze mądrzejsza i lepsza od Usy zareagowało złością, zazdrością
i postanowiła, że jej wszystko odbierze. Wcieliła swój plan zatrudniła się w
dobrze prosperującej firmie, w której Usagi została właśnie dyrektorem finansowym.
Kiedy zaczęła tam pracować dostrzegła, co się dzieje miedzy szefem i dyrektorką.
Wiedziała, co musi zrobić. Kilka uśmiechów
niewinny filtr i był jej. Zaplonowała to dnia, kiedy zobaczyła pierścionek na
palcu Usagi. Wysłała sms z telefonu Mamoru i nie mogła doczekać się jak
roześmiana twarz przyjaciółki pogrąży się w rozpaczy. Stało się. Kiedy Rei zobaczyła
Tsukino ubrała się i za nią wybiegła i wszystko jej powiedziała. Powiedziała
jak bardzo jej nienawidzi i że zrobiłaby to jeszcze wiele razy by tylko ona cierpiała.
Usagi przypomniała sobie to, co mówiła jej dawna przyjaciółka, zaczęła się zastanawiać
się czy mogłaby kogoś tak znienawidzić by go tak strasznie i mocno zranić.
Poszła do kuchni wyciągnęła kilka butelek wina i korkociąg. Nalała sobie lampkę
wina opróżniła ją jednym haustem. Nalała kolejną porcję i włączyła radio, aby
jej od razu wyłączyć. Cholerne święta! Nie spotykało jej w nie nic dobrego. Pięć
lat temu w święta zginęła jej siostra. Facet za szybko jechał wpadł w poślizg i
zderzył się z samochodem jej kochanej siostry. Kiedyś ubóstwiała święta już w
wrześniu poszukiwała prezentów by ze wszystkim zdążyć. Żyła przygotowaniami do
nich. Jednak, kiedy święta stały się także rocznicą śmierci najbliższej jej
osoby zaczęła je nienawidzić a teraz jeszcze zdrada jej narzeczonego. Nawet nie
wiedziała, kiedy zasnęła. Obudziła się na kanapie. Noc w niewygodnej pozycji przepłaciła
bólem pleców. Poszła do łazienki.
Przejrzała się w lustrze. Wyglądała okropnie po prostu okropnie. Postanowiła
żyć dalej często powtarzała ,, co cię nie zabije to cię wzmocni’’ postanowiła
że nie dam mu tej satysfakcji i pójdzie do biura złoży wymówienie i oda mu tandety
pierścionek z białego złota z zwyczajnym diamentem. Gdyby mu na niej zależało wiedziałby,
o jakim pierścionku marzyła. Wykopała się, ubrała i wypiła kawę. Postanowiła w
końcu wyjść z domu i udać się do biura. Po godzinie stała przed jego gabinetem.
Zapukała. Wolała uniknąć, stania się świadkiem rzeczy, których nie chciał nigdy
widzieć. Usłyszała jego głos rozkazując wejść do środka. Przybrała najbardziej poważny
zarazem obojętny wyraz twarzy i pchnęła drzwi.
-
O co…- zamarł w połowie wypowiedzi kiedy zobaczyła jej zgrabną sylwetkę w
drzwiach.
-
Przyszłam, aby oddać ci to.- Mówiąc to podeszła do biurka i rzuciła mu
dokument. Spojrzał na nią zaskoczony i zaczął czytać. Z każdym słowem na jego
twarzy malowało się, co raz większe zaskoczenie. Zirytowało ją to. Czy on myślał
że po tym wszystkim z nim zostanie.
-
Dlaczego jesteś taki zdziwiony najdroższy? – Zapytała z kpiną w głosie a ostanie
słowo wręcz wypluła z siebie.
-
Dlaczego? Jesteś bardzo dobry pracownikiem, a jeżeli chodzi o nas to bardzo cię
przepraszam kochanie musisz wiedzieć, że ten… incydent nic nie znaczył. – Podchodził
do niej z każdym słowem a na samym końcu próbował ja objąć. Odepchnęła go od
siebie i uderzyła w twarz, na co on złapał ją mocno za nadgarstki jedna dłonią
a drugą jej oddał w tym momencie do środka wszedł pewien mężczyzna. Kiedy zauważył,
co się dzieje na jego twarz pojawiła się złość.
-
Mamoru można wiedzieć, co robisz?- Zapytał z udawanym spokojem.
-
Nic wielkiego Diamandzie to zwykła szmata, musi…- nie dokończył, bo białowłosy chwycił
go za koszule i przygwoździł go do ściany. A następnie pięścią uderzył go
prosto w nos. Z którego natychmiast popłynęła krew.
-
Nie mów więcej tak o kobietach łajzo. Ty nazywasz się odpowiedzialnym i
dorosłym mężczyzna- zapytał go Diamand z wyraźnie słyszana pogardą w głosie.
Puścił go i podszedł do przerażonej dziewczyny pomógł jej wstać i zaprowadził
do jakiegoś gabinetu. Pracowała tu już przez jakiś czas, ale nigdy go nie
widziała.
-
Proszę usiądź.- mówiąc to wskazał jej na kanapę. Sam podszedł do stolika na którym
stały szklani i karafka z wodą. Podał Usie szklankę. Popatrzyła na niego
zagubionym wzrokiem.
-Dzięki.
Można wiedzieć, kim jesteś i skąd znasz…- Zawahała się przez chwile a oczy zapiekły-
Mamoru- jednak dokończyła odrobine drżącym głosem.
-
Znamy się od dosyć dawna… Ale to nie jest teraz najważniejsze. Napij się a potem
odwiozę cię może do domu albo na jakieś ostatnie świąteczne zakupy- próbował
wybrnąć z trudnego tematu Mamokluchy jak go czasem nazywał z znajomymi.
-
A no tak święta kompletnie o nich zapomniałam.- Odpowiedziała a potem się
odrobine zmieszała. Spojrzała na nią z
szokiem w oczach.
-
zapomniałaś o świętach to cudowny czas.- Powiedział z entuzjazmem a w oczach
dziewczyny ponownie zaszkliły się łzy. Popatrzył na nią z troską. Usiadł obok
niej na kanapie i ją do siebie przygarnął. Wtuliła się w jego ramie a łzy popłynęły
z pełna mocą. Opowiedziała mu o wszystkim. O jej siostrze i tym, co stało się
miedzy nią a jej byłym narzeczonym. A on słuchał i głaskał jej włosy i plecy.
Kiedy się uspokoiła odsunęła się od niego. Zdając sobie sprawę z tego, co uczyniła.
Otworzyła się przed kompletnie obcym mężczyzna, wyjawiła mu wiele więcej uczuć
niż komukolwiek. Z niektórych nawet ona sobie nie zdawała sprawy. Jedyną osoba,
która znała ją lepiej niż ona sama była Aya jej siostra. Popatrzyła na niego
zmieszana.
-
Mógłbyś mnie odwieźć do domu? Proszę. – czuła się dosyć dziwnie. Była zmęczona a
zarazem wypoczęta jakby wypowiedzenie wszystkich myśli i uczuć kotłujących się
w niej zdjęło jej z pleców ogromny ciężar. A on patrzył na nią i zdał sobie sprawę,
że wcześniej nie zauważył tego jak ona jest piękna. Zapatrzył się w jej oczy.
Był ona smutne, pozbawione blasku i jakichkolwiek radosnych iskierek. Ile by oddał,
aby zobaczyć ją roześmianą i szczęśliwą. Wiele wycierpiała. Poniekąd wiedział,
co straciła i czuł jej ból. Jago brat zmarł, gdy Diamand był w wieku szkolnym,
ale bardzo go kochał, Jego starszy brat. Po jego śmierci zbliżył się trochę do Mamoru,
ale z każdą minuta widział, jaki z niego idiota. Po chwili zdał sobie sprawę, że
jego dłonie nadal trzymają dosyć blisko dziewczynę. Odsunął się od niej i przypomniał
sobie pytanie Dziewczyny.
-
Tak jasne. Powiesz mi jak masz na imię.- Zapytał zdając sobie sprawa ze jeszcze
tego nie wie.
-
Usagi Tsukino, ty jesteś Diamand tak. Jak masz na nazwisko?
-
A no tak Kawashini. Diamand Kawashini- ujął jej dłoń i szarmanckim ruchem ją ucałował.
– Poczekasz chwile zabiorę tylko dokumenty.- Zapytał. Zgodziła się kiwnięciem
głowy. Bala się ze jej glos zdradzi jak bardzo jego pocałunek pobudził jej
ciało. Nadal czuła dreszcze. A przecież był to tylko pocałunek dłoni, a jego
usta… Spojrzała na nie. Mimowolnie westchnęła. Obejrzał się na nią i uśmiechnął
ironicznie, ale nic nie powiedział jedynie wskazał na drzwi, dając znak, że
mogą już iść. W głowie Usy szalała burza. Był nieziemsko przystojny i taki…
tajemniczy. Miale ochotę do niego
podejść w wpić w jego usta. Dlaczego pragnęła dotyku obcego mężczyzny? Nie dawno dowiedziała się, że Mamoru ją
zdradził a ona wprost śliniła się na widok innego. Czy to znaczy, że naprawdę jest
szmatą? Nie może tak o sobie myśleć. Nigdy nie zdradziła Mamoru. Nawet na
innych nie patrzyła. Ale Diamand ma coś w sobie, że rozpala każdy skrawek jej
skory. Dotarli do windy. Nie wytrzyma chyba z nim w tak małym pomieszczeniu.
Patrzyła na niego. Jego koszula była rozpięta pod szyja ukazują jego opalona skórę.
Widziała rysujące się pod materiałem mięsnie. Przez ramię miął przełożona
marynarkę. Dryga ręka przeczesał swoje prawie białe włosy. Widziała, choć jeden
najmniejszy jego gest. Co się z nią dzieje? Próbowała uspokoić oddech, który
mimowolnie jej przyspieszył. Dojechali na parking. Dziękowała w myślach, że
może już wyjść z tej windy. Wyobraziła sobie jak do niej podchodzi i ją całuje.
Jak jego dłonie błądzą po jej ciele. Stop!!! Koniec z tym. Dopiero rozstałaś
się z narzeczonym, Który okazał się wielkim łajdakiem. Uśmiechała się na tą
myśli, w końcu pomyślała o nim coś złego. To jej nie usprawiedliwia. Nie
powinna tak myśleć o dopiero, co poznanym facecie. Nawet, jeżeli jest cholernie
seksowny. Przygryzła wargę. Doszli do czerwonego porsche. Dostrzegła jego
ukradkowe spojrzenie. Czy on myślał o niej podobnie? Nie to niemożliwe. Była ładna,
ale taki facet jak on mógłby mieć każdą. Wsiedli do samochodu. Spojrzała na
jego dłonie spoczywające na kierownicy. Były duże i silne. Pamiętała, co na ten
temat mówiła jej Minako. Zaczerwieniła się, co on zauważył. Jechali milcząc.
Diamand nie mógł zabrać myśli. Co chwile na nią patrzył. Kiedy jechali winda
prawie się na nią rzucił. Człowieku opanuj się ona dopiero, co rozstała się z twoim
bratem. Ale nie mógł nic poradzić na to, że strasznie go pociągała. Jej długie
blond włosy i piękne czerwone usta. Ciekawiło
go jak one smakują. Nie mógł uwierzyć, jakim cudem jego idiotyczny brat zdobył
tak cudowną dziewczynę. Nie mógł również uwierzyć jak jego głupi braciszek mógł
pozwolić odejść Usie, nie mówiąc już o zdradzie. Co za DEBIL!!! Mimowolnie zacisnął
dłonie na kierownicy. Zobaczył katem oka jak jego towarzyszka się rumieni. Interesowało
go, o czym ona myśli.
-
Podasz mi swój adres?- Zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie ma jechać
-
Aaa… Tak jasne. Mieszkam już całkiem niedaleko. Pokieruje cię- Uśmiechnęła się
blado- O tu skręć. -Wskazała na ulice. Oprócz wskazówek dojazdu nie wymienili
nawet jednego słowa. Każde z nich krążyło daleko w swoich myślach, A jednak
były one całkiem podobne. Do jechali.
-
Dzięki. Za podwiezienie i cala resztę.- Powiedziała z smutnym uśmiechem,
próbując przybrać neutralny głos.
-
Niema, za co. Do usług. – Sięgnął do kieszeni marynarki- Jakbyś chciała jeszcze
kiedyś pogadać.- Uśmiechnął się… szczerze. Zdziwiło ja tą. Ale odpowiedziała mu
tym samym. Przyjęła wizytówkę.
-
Dzięki- wysiadła szybko z samochodu i pobiegła pod drzwi kamienicy. Wstukała
kod. Otwierają drzwi spojrzała jeszcze w jego stronę. Patrzył na nią, jakby
chcąc się upewnić, że nic jej się niestanie. Nie myśląc dłużej weszła do środka
i pobiegła po schodach do swojego mieszkania. To była długa noc dla ich obojga.
Nie mogli spać. Myśleli o sobie nawzajem.
***
Następnego
dnia obudził się w bardzo złym humorze. Nie spala prawie całą noc dopiero nad
ranem się zdrzemnął. W jego myślach krążyła piękna jak anioł blond włosa
dziewczyna. Smuciła go myśli ze nie cieszy się z tych cudownych świat. Podszedł
do kuchni i zaparzył sobie kawy. Upił łyk. Była taką, jaką kochał czarna z dużą
ilością cukru. Nie mógł pozbyć się z myśli Usagi. Myślał cały czas jakby tu ja
rozweselić? W końcu po nie długim czasie
wpadła na genialny pomysł. Kto tego nie kocha?
***
Spała
bardzo krótko. Poszła od razu do łazienki, gdy tylko wstała. Przejrzała się w
lusterku. Była w opłakanym stanie. Skołtunione włosy, rozmazany tusz do rzęs gdzie
nie gdzie ślady szminki. Musiała wziąć długa
i gorącą kąpiel. Wlała wodę do wanny i dodała pomarańczowy olejek. Wsunęła się
do prawie parzącej kąpieli. Rozkoszowała się cytrusowym zapachem. Ale i tak nie
mogła przestać myśleć o pięknych fioletowych oczach. Z krainy myśli wyrwał ja
dzwonek do drzwi. Wyszła z wanny i owinęła się jedwabnym szlafroczek. Otworzyła
drzwi. I stanęła jak zaczarowana. Nie mogła nic z siebie wykrztusić. U progu
jej mieszkania stał obiekt jej rozmyślań.
-
Cześć Usagi, mogę wejść?- Zapytał białowłosy z szerokim uśmiechem.
-
Co ty tutaj robisz?- Dziewczyny nadal stała zaszokowana w drzwiach blokują
wejście do środka.
-
A gdzie część, dzień dobry, witaj lub chociaż hej? Zapytał roześmiany białowłosy
-
Hej.- Odpowiedziała rozkojarzone Usa.
-
Mogę wejść?- Ponownie zapytał.
-Jeżeli
musisz- Przesunęła się umożliwiając mu wejście do środka jej mieszkania. Było
dosyć duże, urządzone dość nowocześnie. Ściany w salonie miały kolor kawy z
duża ilością mleka. Na środku stała wielka kanapa w podobnym kolorze za barkiem
stal duży stół dalej widział wejście do kuchni.
-
Co ty tutaj robisz?- Powtórzyła swoje pytanie Usa.
-
Może najpierw się ubierzesz a potem pogadam- poprosił Diamand- Chyba, że nie
chcesz?- Zapytał ją z seksownym uśmiechem. Na co ona tylko prychnęła i poszła
do sypialni się coś na siebie założyć. Po chwili wróciła ubrana w czarne rurki
i czerwony dłuższy sweter. Włosy spięła w wysokiego kucyka. Zobaczyła go
stojącego w kuchni, robił jajecznice i parzył kawę.
-
witaj z powrotem. Mam nadziej, że jesteś głodna – zapytał nawet na nią na
patrząc.
-
jeszcze nie jadłam. Dzięki- była pod dużym wrażeniem widząc go przy kuchni.
Nikt nie zrobił jeszcze specjalnie dla niej śniadania. Mamoru nigdy nie miał
czasu.
-
O czym myślisz- zapytał widząc smutną minę dziewczyny.
-
o Mamoru- odparła bez zastanowienia
-
Aaa ok. – odparł nie chcąc się wtrącać, jednak po chwili jego ciekawość a może
po prostu troska zwyciężył- jak się czujesz?
-
Nie chce o tym rozmawiać- Spojrzała na niego widziała, że się o nią martwi- Ale
jeżeli musisz wiedzieć to całkiem nieźle. Myślałam, że będzie gorzej. Kiedy ich
zobaczyłam to bolało, ale raczej nie z powodu miłości do Chiby a przywiązania.
A może po prostu płakałam nad tym, że byłam ślepa. Wtedy zdałam sobie sprawę,
że mogłam się domyślić, ale była zaślepiona a może nie chciała widzieć. Burzyć
ułożonego świata… Cholera! Znowu to robię.- Odwróciła od niego wzrok zakłopotana.
-
Co robisz?- Zapytał rozkojarzony, kiedy mówiła patrzył na jej usta i próbował
zapamiętać każde słowo
-
Zwierzam się obcemu mężczyźnie- Odpowiedziała z nikłym uśmiechem
-
Uważasz, że jestem obcy?- Zapytał smutno
-
Znam cię ledwie dzień. Jesteś obcy- odpowiedziała z przekonaniem
-
Możliwe. Ten błąd trzeba naprawić.- Powiedział z uśmiechem niewróżącym nic
dobrego a jego oczy zabłysł niebezpiecznymi ognikami.- Porywam cię.
-
Dokąd?- Zapytała ostrożnie- I skąd przekonanie, że się zgodzę- dodał po chwili
-
Czego nie zrozumiałaś z mojej wypowiedzi?- podszedł do niej- Ale to może
poczekać teraz musisz mieć sile na niespodziane- odsuną jej krzesło. Usagi był
znowu zdezorientowana, to nie było dobre musi przejąć kontrole nad sytuacją.
Już miała coś powiedzieć jednak do jej półotwarty ust trafił widelec z najlepszą
na świecie jajecznica, jaka jadła. Kompletnie zapomniała o tym, co chciała
powiedzieć i z rozmarzonym wyrazem twarzy zajadała się niadaniem. Diamand świetnie
gotowali i wszystko było ładnie poddane. Cud nie facet. Po posiłku udali się na
parking. Rozmawiali i śmiali się przez całą drogę. Wysiedli w podziemiach wielkiego
centrum handlowego. Usagi mimowolnie jęknęła. Nie lubiła takich miejsc w czasie
świąt. Ujął jej dłoń i szepnął…
-
zobaczysz nie jest tak źle
-
Nienawidzę taki miejsc i to teraz. Diamand nie chce.- Powiedziała jak mała dziewczynka
przed wizyta u dentysty
-
Chcesz, nadal kochasz święta, choć się i pewnie boisz, ponieważ przyniosły ci
wiele cierpienia. Wygraj z tym. Chodź! Będzie fajnie!- Mówiąc to podszedł do
niej ja do siebie przytulił. Usagi odwzajemniła uścisk.
-
Dobrze, pewnie masz racje mądralo- zgodziła się z wielki i szczerym uśmiechem.
Nie wiedziała, dlaczego tak szybko się poddała. Czuła się przy nim bezpiecznie.
Wiedziała, że to nie normalne tak ufać dopiero, co poznanemu facetowi, ale on
jest cudowny, szarmancki, świetnie gotuje, kulturalny, mądry i inteligent a do
tego szalenie przystojny i seksowny. Chyba najważniejsze to, że ja bardzo, ale
to bardzo pociągał.
Po
wielu godzinach zakupów, słuchania kolęd, śmianiu się i wydawaniu pieniędzy
wracali do samochodu obładowani po uszy. Usagi od bardzo dawna oszczędzał na
ślub z Mamoru, ale jeżeli go nie będzie to, chociaż poszaleje. Kupiła sobie trochę
ubrań i innych dupereli i pierwszy raz od dawna zakupiła prezenty dla rodziców.
Cieszyła się jak małe dziecko, latając po sklepach i pijąc gorąca czekoladę. To
był jednym słowem świetny dzień. Nie wiedziała, kiedy dojechali pod jej dom.
Było jej dobrze z Diamandem, dużo rozmawiali i fantastycznie bawili w swoim
towarzystwie. Wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi.
-
Mademoiselle proszę bardzo karoca podjechała.- Ukłonił się staroświeckim gestem,
na co Usagi się zaśmiała. Wysiadła z samochodu i ujęła ramie mężczyzny a on odprowadził
ja pod drzwi. Stali przez chwile uśmiechając się do siebie. Nagle Usa
pocałowała go w policzek muskając kącik jego ust i wbiegła do domu. Diamand
stal przez chwile zaszokowany. Dotknął dłonią policzka gdzie widniał ślad po szminki
dziewczyny i skierował swoje kroki do samochodu mając w głowie istny mętlik
***
Obudził
ją sygnał sms. Przez chwile nie wiedział, co się dzieje i gdzie jest. Śniły jej
się bardzo dziwne rzeczy w roli głównej z Diamandem. Przypomniała sobie
wczorajszy dzień. Jeszcze nigdy tyle się nie śmiała. Szkoda, że to się pewnie
już nie powtórzy. Z tą myślą ruszyła do łazienki, kompletnie zapominając o
wiadomości. Wykąpała się, ubrała i zjadła śniadanie. Właśnie szła do sypialni,
aby spakować swoje rzeczy. Postanowiła, że nic jej tu nie trzyma i chce jak
najszybciej opuścić to miasto, nie była tu szczęśliwa, no może ostanie dni było
cudowne, jednak tak naprawdę niczego nie zmieniają. Usłyszała dzwonek do drzwi,
podeszła i jej otworzyła licząc, że to może białowłosy. Nie pomyliła się.
Wyglądał cholernie dobrze w czarnym garniturze. Dziewczynę zamurowało, czulą
się jakby miała Déjà vu.
-
Cześć Usagi mogę wejść- zapytał mężczyzna, ale ona dalej nic nie mówiła i nawet
się nie przesunęła umożliwiając mu wejście-Zaczynam się o ciebie martwic w tym momencie
mówisz coś uprzejmego i odprawiasz mnie z kwitkiem lub wpuszczasz do
mieszkania.- Powiedział próbując przybrać poważny ton.
-
Wejdź- mówiąc to skierowała się do sypialni. Spojrzał na nią zdziwiony, ale
szybko odzyskał zimna krew
-Szybka
jesteś kotku- powiedział jednak swoje kroki skierował do salonu
-
Niemów do mnie kotku- wrzasnęła jak on mógł pomyśleć, że chce się z nim
przespać przecież go nawet nie zna.
-
Oj kotku idź się lepiej w coś przebierz ponownie cię porywam-Nie wiedział,
czemu ale lubił się z nią droczyć.
-
Chyba żartujesz, nigdzie z tobą nie pojadę, a poza tym jest wigilia jedź do
rodziny- Bardzo chciała z nim spędzić tan czas jednak nie podobało jej się, że tak
nią łatwo manipulować.
-
O mnie się nie martw kotku, ja sobie radę dam- zaśpiewał roześmiany
-
Nie nigdzie nie jadę- powiedziała całkowicie zła
-Proszę
Usagi- mówiąc to podszedł do nie bardzo blisko, tak ze ich oddechy się mieszały,
rozchyliła delikatnie usta czekając na pocałunek jednak on tylko ponownie poprosił
ja szeptem, aby się zgodziła i kiedy uzyskał pożądaną odpowiedź odsunął się od
niej. Stała przez moment i nie wiedziała, co ma zrobić. Chciała krzyczeć z frustracji,
był tak blisko kilka milimetrów i spełniłaby swoje marzenie o poznaniu ich
smaku. Odwróciła się do niego
-Powiedz
chociaż gdzie mnie zabierasz- Poprosiła Usa- żebym wiedział w co mam się ubrać-
to był błąd Diamand skierował swoje kroki do jej sypialni i otworzył jej szafę
przejrzał ubrania i wybrał jej sukienkę, czarną z wycięciem na plecach pokrytym
koronką
-
Do tego szpilki ładna biżuteria i upięte włosy. Będziesz cudowna. Masz godzinę.
-
To za mało. Potrzebuje więcej czasu-
rzekła przerażona Usagi
-
Było trzeba wziąć moja wiadomość na serio. Powiedział trochę urażony- I tak się
spóźnimy,
-
Jaką wiadomość?- chwyciła telefon i faktycznie była jedna nie odebrana widność
od nieznanego numeru- Ja jej nie przeczytałam. A tak na marginesie skąd miałeś
mój numer?
-
Mam swoje sposoby kotku- Usagi chwyciła poduszkę i nią rzuciła w stronę Diamanda,
ale ten zamknął drzwi tak że poduszka opadła na ziemie. Usa słyszała jeszcze
tylko cichy śmiech mężczyzny i przytłumiony głos.- Czas leci.- Usagi zaczęła
szybko się ubierać i malować. Zastanawiała się jak ona ma zdążyć, była już w sukience,
kiedy zdała sobie sprawę z tego ze ma obrzydliwą bieliznę. Nie wiedział czy tej
nocy nie spędzi z kimś, rozebrała się i zmieniła ja na koronkowe czarne
majteczki oraz pastelowo różowy staniczek pokryty gdzie nie gdzie czarna
koronką. Właśnie zakładał sukienkę z powrotem, kiedy drzwi do sypialni się uchyliły
i wszedł Diamand. Zobaczył Usagi prawie całkowicie nagą, która próbuje zasłonić
się sukienką. Zaschło mu w ustach.
-
Wyjdź stąd- Wrzasnęła- Chce się ubrać- powiedziała już nieco ciszej.
-
Widzę.- Wyszeptał, na co Usa prychnęła.- Masz jeszcze dziesięć minut. Pośpiesz
się- mówiąc to po prostu wyszedł, a swoje kroki kierował do łazienki. Opukał
twarz zimna wodą, widok półnagiej Usy podziałał na niego bardzo źle, nie
powinien pragnąc byłej narzeczonej swojego brata. Co on w ogóle tu jeszcze
robi?
***
Usagi przez chwile patrzyła się tępo w drzwi,
za którymi zniknął Diamand. Czuła jak krew odpływa jej z policzków przywracają
jej naturalny kolor. Otrząsnęła się z niewłaściwych myśli i zaczęła ubierać. Przejrzała
się w lustrze było dobrze. Jeszcze tylko włosy i będzie gotowa. Postawiła na
artystycznego koczka, a kilka pasm włosów spływało sobie wolno przy twarzy.
Założyła czarne szpilki i pomalowała ostatni raz usta na czerwono. Jej zdanie
wyglądał naprawdę apatycznie i seksownie, choć nie wyzywająco. Spryskała się
kwiatowymi perfumami i wyszła z sypialni. Diamand siedział na kanapie
zapatrzony w telewizor. Usagi znacząc chrząknęła. Cudowne fiołkowe oczy
Diamanda skierowały się na nią. Obróciła się ukazują mu się w całej okazałość. Poczuła
jego ręce na ramionach i coś ciężkiego na dekolcie. Podprowadził ja do lustra.
Na jej szyji spoczywał piękny złoty naszyjnik. Na pewno był bardzo drogi.
Zachwyt Usagi zmienił się w zakłopotanie.
-
Diamandzie ja nie mogę tego przyjąć- Chciała się wyswobodzić z jego uścisku,
jednak on jej na to nie pozwolił.
-
Tylko na jedną noc kotku.- Szeptał jej do ucha a jego usta muskały jej odsłonięta
szyje. Z ust Usagi wydobył się cichy jęk. Jej dłoń wplątała się w jego włosy
przyciągać jego usta bliżej do jej szyj. Jego dłonie trzymały ja mocno talii
nie pozwalając się odwrócić. Oddech Usy przyśpieszył. Nagle cisze porywaną
jedynie przez przyśpieszone bicie serc rozdarł dźwięk telefonu Diamanda. Zaklął
cicho i odebrał tym samym puszczając Usagi. Odsunął się od niej i wyszedł na klatkę.
Dziewczyna próbowała sobie wszystko ułożyć w głowie i unormować oddech. Po
chwili wrócił Diamand.
-
Chodź już jesteśmy i tak spóźnieni.- Powiedział całkowicie spokojnie chodź i w
jego głowie szalała burza.
-
Tak jasne jeszcze tylko płaszcz i jestem gotowa.
Jechali
dosyć długo nie rozmawiając z sobą. Usagi próbowała myśleć o wszystkim tylko
nie o swoim towarzyszu. Po woli zaczynała ją bolec głowa od natłoku uczuć i
myśli. Sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła pudełeczko z tabletkami i jedna połknęła.
-
źle się czujesz chcesz się przewietrzyć- zapytał z troską Diamand
-
Nie dzięki, powiesz mi gdzie jedziemy- spojrzała na niego- proszę- wyszeptała
blisko jego ucha tak że jej oddech go łaskotał
-
Jedziemy do moich rodziców na wigilie- Powiedział spokojnie a Usagi zamurowało.
chciała krzyczeć, przeklinać i kazać mu zawrócić jednak nie mogła nic z siebie
wydusić.
-
Spokojnie mojego brata pewnie nie będzie. Zawsze był mało rodziny.- Usagi zastanawiała
się przez chwile, o co mu chodzi a kiedy zaczęło jej coś świtać w głowie nie
chciała w to uwierzyć
-
Nie znam twojego brata- wyszeptała z nadzieją, że to, co ona myśli, że on ma na
myśli jest nieprawdą.
-
Moim bratem Usagi, jest Mamoru Chiba, twój były szef i narzeczony.- A jednak
Usa była wściekła jak on mógł ja narazić na spotkanie z tym imbecylem.
-
Jak mogłeś nie chce go widzieć- krzyknęła dziewczyna. A on wiedział, że będzie
to jeszcze dłuższa droga niż w rzeczywistości.
-
On nigdy nie przyjeżdża na święta, dlatego nigdy mnie nie poznałaś, naprawdę
rzadko się z nim widuje. Jest on pierworodnym i biologicznym synem moich rodziców
ja byłem adoptowany w wieku pięciu lat. Dlatego mam inne nazwisko. Dlatego się
nie lubimy za bardzo. Nie może się pogodzić z tym, że to ja mam więcej udziałów
w rodzinnej firmie Chiba, a przecież ja nim nie jestem. Dużo się o to
kłóciliśmy i po wielu latach zakopaliśmy wojenny topór. – Usagi słuchała go nic
nie mówiąc próbowała sobie wszystko przeanalizować. Słabo jej to wychodziło
-
ja nie wiedziała. Przykro mi.- Wyszeptała skruszona Usa
-
A mi nie- odparł szybko Diamand
-
Jako kto mam być na waszej rodzinnej wigilii- zapytała w końcu.
-
Może, jako moja przyjaciółka- zapytał a raczej stwierdził mrugając do niej.
-
Może być. Za ile dojedziemy- zapytała sennym głosem.
-
Za piętnaście minut kotku- odpowiedział z uśmiechem z powodu zakończenia tej
malej kłótni albo jak to woli wymiany zdań.
-
Lepiej przy twoich rodzicach nie mów do mnie ,,Kotku’’, ok?- Zapytała
-
Spokojnie kotku, będzie dobrze nie denerwuj się- już chciała zaprzeczyć, że się
nie denerwuje a jednak znowu miał rację bała się tego spotkania. Nie wiedziała
czy jego rodzina ją polubi jechali jeszcze chwile, kiedy zobaczyła wielki i piękny
dom otoczony lasem. Otworzyła usta z zachwytu. Dom był dwupiętrowy z dużymi oknami.
Gdzie nie gdzie pokrywał go bluszcz nadając mu bajeczny wygląd. Cały był wielki.
Kolumny przy wejściu pokrywały białe światełka tak samo jak front domu.
Wszystko było pięknie oświetlone a do tego sypiący śnieg i Usagi czuła się jak
w pięknej bajce o książnice i księciu. Diamand obszedł samochód jej otworzyła
jej drzwi. Wysiadła z niego i wyszeptała
-
To jest twój dom, jest niesamowicie piękny- Diamand podszedł do niej i ja objął
w pasie.
-
Wiem, też go uwielbiam a nie widziałaś jeszcze widoku z mojego pokoju a także
ogrodu i rzeki.- Faktycznie słyszała pluskanie wody o brzeg. Była pod wielkim
zachwytem tego domu a tu jeszcze nie widziała go w środku. U progu domu przywitała
ich starsza pani w fartuszku.
-Witaj
Alicjo. Proszę poznaj moją przyjaciółkę Usagi.- Przywitał się z nią Diamand i
przedstawiła jej Usagi
-
Dzień dobry. Witam panienkę. Ja jestem Alicja i jeżeli będzie panienka czegoś potrzebowała
proszę się do mnie zwrócić. A teraz pozwolą państwo że wezmę wasze płaszcze.
-
Dziękujemy. Rodzice są w salonie?- Zapytał ją Diamand
-
Tak czekają na was- mówiąc to kobieta się uśmiechnęła i ukłoniła a po chwili
już jej nie było. Usagi nic nie mówiła, ale naprawdę służba w domu? Zdziwiło ja
to bardzo ale nie chciała czym zadziwi ja jeszcze jej towarzysz. Po prostu bała
się o tym myśleć będzie musiała wszystko dokładnie przeanalizować, gdy wróci do
domu. A miała tego: Mamoru jest bratem Diamanda; Diamand jest adoptowany; Ma on
też większe udziały w firmie Chiba; I na koniec to dlaczego on tak na nią
działa. Na razie koniec. Pewnie znowu nie prześpi nocy.
-
Kotku?- Zapytał ją Diamand
-
Tak? O co chodzi?- Spojrzała na niego
-
Nic chciałem tylko zobaczyć twoje oczy- uśmiechnął się do niej promienie i pocałował
w szyje.
-
Diamandzie jesteśmy tylko przyjaciółmi- odparła zaszokowana Usagi, niemiała
ochoty tego przerywać, ale wiedziała, że musi. Zaraz ma poznać jego rodziców. Postanowiła
się skupić na oglądaniu wnętrza domu. Ściany było kremowe, na nich wisiało
wiele obrazów.
-
To są przodkowie Chibów .- Mówiąc to wskazał na obrazy. Usagi nie zwróciła na
niego uwagi i podziwiało wszystko z zapartym tchem. Kryształowe żyrandole,
zapewne drogie i stare meble, dębowe podłogi a to tylko korytarz. W końcu weszli
do salonu. Usagi przystanęła przez chwile i obrzuciła każdy kąt wzrokiem.
Wielkie kanapy, piękne stoliki i fotele, obrazy i rzeźby, długie zasłony,
kominek. Wszystko wołało jak jest drogie lub zabytkowe.
-
Chodź wszyscy są w jadalni, nie przejmuj się na wszystkich, którzy są tu
pierwszy raz robi to wszystko- tu zatoczył okrąg w powietrzu- wrażenie
-
Tylko za pierwszym raz?- Zapytała Usagi
-
Przyzwyczaisz się- odpowiedział jej z uśmiechem. Czy to znaczy, że będzie tu
częstym gościem? Dotarli w końcu do wielkie jadalni urządzonej także z
elegancja. Duzy piękny stół. Ogromny żyrandol i drogi zapewne dywan a do tego
jeszcze aksamitne zasłony. Usa powstrzymała się od otworzenia ust z zachwytu.
-
Mamo, witaj- Diamand podszedł do matki i ja przytulił- Tato- uścisnął mu dłoń-
to jest Usagi Tsukino moja przyjaciółka- płynie przeszedł do Usy- Usagi to są
moi rodzice- w tym momencie do dziewczyny podeszła matka Diamanda. Była ubrana
w czerwona sukienkę sięgającą do kolan i buty na nie wysokim obcasie. Na jej szyi
spoczywał sznur pereł a włosy spływały delikatnymi falami miały one kolor płynnej
czekolady.
-
Och witaj kochanie musisz być wyjątkowa, jeżeli Diamand zdecydował cię
przyprowadzić. Prawdę mówiąc nie myślał że to się jeszcze kiedykolwiek stanie-
Tu pani Chiba się roześmiała
-Mamo
spokojnie Usagi jest tylko moja przyjaciółką- odezwał się Diamand próbując
wyrwać Usę z opresji.
-
Tak, tak synu wszyscy tak mówią- odparł ojciec. Był to starszy pan, z siwiejącymi
włosami. Podobnego wzrostu, co Diamand. Ubrany był w szary garnitur i niebieską
koszule. Usagi się zaczerwieniła.
-
Ale to prawda proszę pana- odezwała się w końcu dziewczyna
-
A jak tam ze mnie pan, aż tak źle wygląda?- powiedział żartobliwie ojciec Diamanda-
Mów mi Minoru
-
Tak do mnie też mów po imieniu. Jestem Kuniko- wtrąciła się mężowi w słowo i uśmiechnęła
promienie do Usagi- Pamiętaj ty jesteś najważniejsza. Tak się cieszę kochanie
że Diamand kogoś poznał i to tak milą i ładna dziewczynę.
-
Proszę was dajcie im już spokój – powiedział ktoś stojąc za Usą.
-
Mamoru myślałam, że nie cię nie będzie- do młodego Chiby podeszła Jego matka
-
Ja też- prychnął pod nosem Diamand
-
Ale jestem mam nadzieje że się cieszycie- powiedział wesoło Diamand
-
Czy możemy już podawać kolacje- odezwała się Alicja. Usagi nawet nie zauważyła,
kiedy weszła do salonu
-
Tak Alicjo, poprosimy- odpowiedziała Kuniko uprzejmie a służąca się oddaliła
-
Proszę siadajcie do stołu- odezwała się ponownie pani Chiba. Wszyscy posłusznie
zajęli miejsca. Diamand odsunął oczywiście krzesło swojej towarzyscy. Kolacja
mijała spokojnie bez większych uszczypliwości z strony Mamoru, czego Usagi
bardzo się bała. Po z kończonej kolacji Diamand zabrał Usę do ogrodu. Dużo
rozmawiali i śmiali się. Ale w pewnym momencie pojawił się jakiś mężczyzna
prosząc Diamanda na rozmowę z ojcem w sprawie firmy. Jej towarzysz ja
przeprosił i powiedział że za dziesięć minut będzie z powrotem jeżeli chce się jeszcze
przewietrzyć a jeżeli nie to odprowadzi Usagi do jej pokoju, ponieważ ustalili
a raczej białowłosy że zostaną do jutra. Jednak Usagi chciała jeszcze pochodzić
po pięknym ogrodzie państwa Chiba. Chciała także pomyśleć i to był idealny moment.
Nie było jej zimno. Przechadzała się po pięknych alejkach i myślała o
Diamandzie. Nie wiedziała, co o nim myśleć i zastanawiało ją, co do niego czuje
czy na pewno tylko go lubi a może zdobył jej serce przez te kilka dni. Przecież
święta to magiczny czas pełen niespodzianek. Właśnie rozbudziło w niej od nowa miłość
do Bożego Narodzenia. Właśnie skręciła w jedną z bocznych alejek, kiedy ktoś ją
złapał. Nie mogła krzyczeć, bo napastnik zakrywał jej usta dłonią
-
Nie krzycz kochanie jestem silniejszy- wyszeptał jej ktoś przy uchu tak, że poczuła
jego oddech na szyi. Rozpoznała ten głos dopiero po chwili. Należał on do
Mamoru. Zaczynał się jeszcze bardzie bać. Czuła jego dłoń wędrującą po jej
udzie. Czekała na to, co jej zrobi. Zaczęła płakać. Była bezsilna. Jednak nie nastąpiła
nic więcej. Nie otworzyła zamkniętych oczu. Poczuła jak ja ktoś przytula. Nagle
już się nie bała. W tych ramionach czuła się bezpiecznie
-
Już spokojnie. Przepraszam to moja wina nie powinienem cię samej zostawiać. Przepraszam-
szeptał jej do ucha i gładził jej plecy- On cię już więcej nie skrzywdzi
-
Nie spodziewałem się tego po tobie Mamoru. Zostajesz wydziedziczony. Rozumiesz,
co do ciebie mówię- słyszała przytłumiony głos pana Chiby
-
To tylko nic nie warta dziwka ojcze- słyszała po głosie, że Mamoru jest wściekły
-
Nie mów do mnie ojcze już nim dla ciebie nie jestem. Nie takcie wychowałem. Czy
nie powtarzałem, że kobietę trzeba szanować i chronić? Ochrona zabrać go stąd i
nigdy więcej tu nie wpuszczać.- Koniec nastała cisza. Jej łzy przestały już płynąć.
Spojrzała ma Diamanda. Patrzył prosto w jej oczy. Widziała w nich troskę i coś
jeszcze. Nie wiedziała, co to było.
-Chodź
odprowadzę cię do pokoju. Dobrze?- W jego głosie słyszała hamowaną złość i żal.
Usagi tylko kiwnęła głowa. Bala się ze jej głos będzie drżał. Po chwili stali
przed wielkimi drzwiami.
-To
jest twój pokój.- Odezwał się po pewnym czasie Diamand- mój jest tam- wskazał
na drzwi znajdujące się nie daleko
-
Dziękuje Diamandzie. To był miły wieczór do…- nie zakończyła, ponieważ wtrącił
się białowłosy
-
… do czasu nazwijmy to incydentu.- Dokończył za Usę Diamand
-
Tak można to tak nazwać- mówiąc to weszła do swojego tymczasowego pokoju. Był ładny
i dosyć przytulny. Wielkie uszko zdawało się wołać Usagi do siebie. Znalazła
drzwi do łazienki. Wzięła szybka kąpiel, wysuszyła włosy i włożyła bieliznę a
na nią puchaty szlafroczek. Położyła się spać. Nie spała długo męczyły ją koszmary.
-Nic się nie stało głupia uspokój się. -Karciła się w myślach Usagi. Wstała i
wyszła na korytarz. Nogi same ja niosły w kierunku pokoju Diamanda. Palce bez
udziału mózgu zapukały do drzwi. Nogi stały i czekały. Po chwili drzwi się uchyliły
a Usagi wśliznęła się do pokoju białowłosego i rzuciła na łózko
-
Co się stało Usagi- zapytał zaspanym głosem
-
Nic. Nie mogłam spać. Miałam koszmary. Więc przyszłam do ciebie- odparła Usagi
-
Aha, ale pozwolisz, że ja jednak się położę?- Zapytał
-
Tak jasne wskakuj to twoje łózko- Usagi poklepała wolną połowę.
-
Dzięki- powiedział Diamand z przekąsem i po chwili leżał obok Usy. Usagi się do
niego przytuliła A on objął ją w pasie.
-
Diamand?- Zapytała delikatnie Usagi
-
Mhy- odpowiedział inteligentnie mężczyzna
-
Dziękuje za to, że rozbudziłeś u mnie miłość do świąt. To były najlepsze trzy
dni i nie zwracając uwagi na ta całą resztę- pociągnęła się i pocałowała jego
usta. Namiętnie oddając wszystkie swoje uczucia a potem położyła się obok niego
jakby nigdy nic i zasnęła. W głowie Diamanda szalała burza.
P.S. Przepraszam za wszystkie błędy i możliwe niejasności